Artykuły

Gdzie jesteś, Moniko Śron? Szukają 11-latki występującej pod Dzwonem Pokoju na Cytadeli

Dzwon Pokoju i Przyjaźni Między Narodami na poznańskiej Cytadeli to trzeci dzwon pokoju na świecie - po dzwonie przy siedzibie ONZ i w parku Pokoju w Hiroszimie. Odsłaniany jest z wielką pompą. Oprócz notabli wystąpiła też 11-letnia Monika Śron ze szkoły na Dębcu. Dziś poszukuje jej artystka Marta Jalowska, która w ramach festiwalu Malta pokaże plenerowy spektakl "Interwał pokoju".

11 października 1986 r. była słoneczna sobota. Z Warszawy wyruszyła pomarańczowa lokomotywa elektryczna ciągnąca 11 wagonów osobowych. Nie zatrzymała się na żadnej stacji, po trzech godzinach i dwóch minutach dotarła do Poznania. Po krótkiej przerwie zawróciła. "Tak odbyła się pierwsza próba techniczna, której celem było ustalenie skróconego czasu jazdy ekspresu Lech na trasie Poznań-Warszawa" - odnotowała wydarzenie Kronika Miasta Poznania.

Kronikarze tego dnia zauważyli także:

ślubowanie junaków Ochotniczego Hufca Pracy przed Poznańską Fabryką Łożysk Tocznych;

inaugurację 19. sezonu Pro Sinfoniki;

konferencję naukową z udziałem specjalistów angielskich na temat przydatności preparatów przeciwwirusowych w okulistyce i onkologii;

otwarcie wystawy zbiorów harcerskich (filatelistycznych i hobbystycznych) w Klubie Osiedlowym "Krąg" na Grunwaldzie.

Oczy świata zwrócone były ku Islandii. W Reykjaviku spotkali się przywódcy dwóch rywalizujących mocarstw: Michaił Gorbaczow ze Związku Radzieckiego i Ronald Reagan z USA.

W centrum uwagi poznaniaków była jednak Cytadela. Z wielką pompą odsłaniano Dzwon Pokoju i Przyjaźni Między Narodami. Na uroczystości pojawili się: prezydent miasta, wicewojewoda poznański, pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, goście ze Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. Grała orkiestra wojskowa, przemawiali notable. Przed mikrofonem stanęła też 11-letnia Monika Śron, uczennica Szkoły Podstawowej nr 49 przy ul. Łozowej na Dębcu. Było to jedyne kobiece wystąpienie. W samo południe dzwon zabrzmiał po raz pierwszy. "Przez trzy minuty ulatywał w niebo symboliczny głos" - napisała Kronika.

Przeciągajmy interwał

- Brzmi jasno - mówi o dźwięku dzwonu Marta Jalowska, artystka i aktywistka społeczna.

REKLAMA

Jest niemal rówieśniczką Dzwonu Pokoju, urodziła się w Sochaczewie pięć tygodni po tym, jak zadzwonił pierwszy raz. Nigdy nie miała szansy usłyszeć go na żywo, nagranie znalazła na YouTubie.

- Czytałam, że dzwon nastrojony jest tak, by brzmieć radośnie. Brzmienie to jest efektem określonych odległości między dźwiękami, m.in. interwału zwanego tercją wielką. Dzwon wygrywa więc interwał pokoju - opowiada.

"Interwał pokoju" to też tytuł plenerowego spektaklu, który Marta Jalowska pokaże na tegorocznej Malcie.

Na co dzień mieszka w Warszawie i - chociaż bywała wcześniej w Poznaniu - na Cytadelę wybrała się po raz pierwszy w tym roku. Przyjechała Bla Bla Carem, wysiadła przy parku. - Pierwsze wrażenie? Pytanie: czy to jest cmentarz w środku parku, czy park przyrośnięty do cmentarza? Uderzyła mnie mnogość śladów historii. Pamiątek pierwszej wojny, drugiej, lat socjalizmu. Ale też obfitość roślin, kwiatów i drzew rozpychających się między militarnymi pozostałościami. Wspomnienie śmierci miesza się tu z pełnią życia - mówi Jalowska. - Cytadela w XX w. przechodziła przez ręce faszystów i komunistów. Była areną walk i pomnikiem przyjaźni między narodami. Dziś jest przede wszystkim miejscem rekreacji. Tym, co przetrwało najdłużej, jest więc idea wspólnoty. Czytając o dzwonie, doszłam do wniosku, że pokój jest interwałem, przerwą między wojną a wojną. W 1986 r. obawa przed wojną światową była bardzo silna, trwał wyścig zbrojeń, zimna wojna jeszcze się nie zakończyła. Do tego katastrofa w Czarnobylu. 33 lata później nie możemy się czuć spokojniejsi: do głosu dochodzą ideologie oparte na nienawiści, wzmacniają się nacjonalizmy, polityka opiera się na poszukiwaniu wroga. To od nas i naszego nacisku na rządzących zależy, jak długo interwał pokoju będzie jeszcze trwał.

Kilkanaście tysięcy róż i beton najwyższej jakości

Poznański dzwon jest trzecim dzwonem pokoju na świecie. Pierwszy zawisł w 1952 r. pod daszkiem w kształcie pagody przed nowojorską siedzibą Organizacji Narodów Zjednoczonych i był darem od Japończyków. Drugi - w 1964 r. w parku Pokoju w Hiroszimie: każdy z odwiedzających jest zachęcany, by go użyć.

Dzwon poznański był inicjatywą budowniczych parku na Cytadeli, ostatnim akcentem tworzenia parku-pomnika przyjaźni polsko-radzieckiej. Pomysłodawcy zaoferowali na rzecz dzwonu 30 tys. roboczogodzin. Projekt dzwonu umieszczonego na betonowych 16-metrowych pylonach stworzył plastyk miejski Jerzy Nowakowski. Metalowcy, Eugeniusz i Saturnin Stawiszyńscy, odlali czaszę w pracowni ludwisarskiej. Płaszcz dzwonu ozdobił wizerunek gołębi. Lokalizacja została wybrana tak, by dzwon był słyszany na możliwie największym obszarze miasta: jego dźwięk niesie się na sześć do dziesięciu kilometrów. W sadzenie roślin i przygotowanie terenu włączyło się m.in. ZOMO, Towarzystwo Miłośników Miasta Poznania, uczniowie szkół odzieżowych i podstawówki nr 66 na os. Przyjaźni. Dzieci z SP nr 70 przy ul. Pięknej zbierały pieniądze. Poznańskie Towarzystwo Budownictwa Przemysłowego dostarczało beton najwyższej klasy. Zieleń miejska posadziła kilkanaście tysięcy białych róż oraz 2 tys. krzewów iglastych i liściastych, w tym bukszpan.

To nie było normalne. Poznań był miastem niedokończonych budów, przeciętym zabłoconym wykopem niedokończonej Pestki, najwyższy budynek - wieżowiec Akademii Ekonomicznej - był szarym żelbetowym kościotrupem.

Dla idei pokoju czas przyśpieszył. Projekt konstrukcyjny dzwonu gotowy był w czerwcu, w lipcu wmurowany został akt erekcyjny, we wrześniu wieszano wiechę. Uroczystość zaplanowano na przeddzień 43. rocznicy utworzenia Ludowego Wojska Polskiego, na 11 października. Odbyła się w terminie. Dzień po tym, jak na Osiedlu Czecha otwarto sklep odzieżowy, na który mieszkańcy czekali siedem lat.

Zniszczmy arsenały

- Słowa, które 33 lata temu odczytała piątoklasistka, są wciąż aktualne. I z jednej strony to fascynujące, z drugiej straszne, że choć minęło tyle lat, wciąż tak niewiele zrobiono - mówi Marta Jalowska.

"Jest naszym życzeniem, by arsenały broni zagłady zostały zniszczone. By wysiłek uczonych i rządów skierowany został na likwidację głodu nękającego narody wielu krajów, na zwalczanie trapiących ludzkość chorób, na zaspokojenie materialnych i duchowych potrzeb ludzkich i ochronę środowiska, w którym żyją ludzie".

Co myślała jedenastolatka odczytująca te słowa? I co myśli dziś jako 44-latka? Czy jest rozczarowana? Szczęśliwa? Co dla niej dziś oznacza pokój?

Marta Jalowska próbowała odnaleźć Monikę Śron. SP nr 49, do której chodziła dziewczynka, przekształciła się w gimnazjum nr 43 i wkrótce - wskutek reformy oświaty - przestanie istnieć w ogóle. Do budynku przy ul. Łozowej wprowadzi się liceum. Marta Jalowska zdołała się dowiedzieć, do której klasy chodziła Monika, znalazła ją na Naszej Klasie, napisała do jej znajomych. Nikt się nie odezwał.

Tym razem bez narodu

"Rozległa się burza oklasków. Nad głowami mieszkańców pojawiły się białe gołębie, wzleciał również balon Poznań. Zabrzmiały pieśni w wykonaniu połączonych chórów. Rozległy się dźwięki orkiestr harcerskich - rozpoczął się biwak. Działacze Ligi Obrony Kraju zaprezentowali modele latające na uwięzi oraz zdalnie sterowane. Wystrzeliły w niebo różnokolorowe rakiety".

Członkowie Klubu Łączności Ligi Obrony Kraju łączyli się z Nowym Jorkiem i Hiroszimą. Było hucznie. 28 czerwca o godz. 19 będzie inaczej. Marta Jalowska zaprosiła do udziału w spektaklu poznańskich aktywistów, młodzież, przedstawicieli grup sąsiedzkich, feministki, działaczy na rzecz klimatu. Trzonem będzie apel pokoju sprzed lat. - Uczestnicy dostali ten tekst, mają go przetworzyć, stworzyć własny apel, manifest. Tym razem bez użycia słowa naród, bo ono niesie za sobą potencjał wojny. Bo dziś potrzebujemy nie pokoju między narodami, a pokoju między wszystkimi istotami - mówi Marta Jalowska.

Dzwon Pokoju w pierwszych latach sterowany był zegarem z Frankfurtu. Mechanizm uruchamiał go siedem razy w roku, z okazji ważnych świąt państwowych. Programiści zostawili jedno wolne okienko, żeby łatwo było włączyć zegar w dniu, na który wszyscy czekali: w którym światowe mocarstwa zakończą wyścig zbrojeń, a na świecie zapanuje pokój. Teraz uruchamiany jest w wyjątkowych sytuacjach - np. po katastrofie smoleńskiej.

Marta Jalowska

Artystka, aktorka, aktywistka, kulturoznawczyni. Działa w dwóch kolektywach "Teraz Poliż" i "Czarne Szmaty". Jej spektakl plenerowy "Interwał pokoju" będzie można zobaczyć 28 czerwca o godz. 19 pod Dzwonem Pokoju, który zabrzmi użyty w przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji