Flet zamaskowany
"Czarodziejski flet" w reż. Achima Freyera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Jacek Melchior w WiK-u.
Mozartowski Czarodziejski flet w reżyserii Achima Freyera zakończył tegoroczny sezon w Operze Narodowej.
Słynny reżyser pracował w Teatrze Wielkim już po raz drugi: nie tak dawno przygotował "Potępienie Fausta" Berlioza. Wiedzieliśmy więc, że można spodziewać się czegoś nadzwyczajnego, ale rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania. Swój Flet - szósty w karierze! - Freyer umieścił w... klasie szkoły życia, której dyrektorem jest sam Sarastro. Kilkudziesięciu siedzących w ławkach uczniów to chór, a Trzy Damy to nauczycielki: jest wśród nich niesamowita katechetka! Nim wszystko zakończy się happy endem, Tarnino, Pamina i Papageno pobiorą lekcje specjalne... Swój niezwykły pomysł odział Freyer w równie zaskakującą formę plastyczną. Wszyscy bohaterowie mają wielkie, dziwaczne głowy dzięki imponującym maskom, a scena pomniejszona jest za sprawą gigantycznych ławek, ułożonych w krzywej perspektywie. Jest więc na co patrzeć i co podziwiać, a i ze słuchaniem nie najgorzej. Co prawda, Królowa Nocy (Anna Kutkowska-Kass) zadaniu nie sprostała. Ta groźna pani nie może być stremowana, bo jest wściekła, lecz Papageno i Papagena (Jakub Ruciński i Katarzyna Trylnik) to artyści dużej klasy, a i pozostali poradzili sobie całkiem nieźle. Kazimierz Kord zbiera tym razem krańcowe opinie, od zachwytów po zarzuty, że jednak ansambli w ryzach nie utrzymał. Prawda, jak to zwykle bywa, leży pośrodku, lecz orkiestra przygotowana została znakomicie.