Artykuły

Dotykać rzeczy delikatnych

Jeśli jakiś zwolennik kultury wysokiej chciałby sobie naładować akumulatory, powinien pojechać do Sopotu na festiwal "Dwa Teatry". Tam toczy się najpoważniejszy konkurs oferty artystycznej, rozmowy o Polsce - pisze Piotr Zaremba w Sieciach.

Ja w tym roku do znanych mi przedstawień telewizyjnych dołączyłem radiowe. Który teatr zawodowy ze sceną wystawi dziś "Warszawiankę" Wyspiańskiego? A radio to robi - rękami Wawrzyńca Kostrzewskiego, z najlepszymi aktorami w rolach głównych. A który dałby szansę niezwykłej opowiastce "Wielka improwizacja" Wojciecha Tomczyka o genezie "Dziadów" Dejmka z 1968 r., jak nie teatr radiowy?

Na gali kończącej festiwal Jan Englert dostał nagrodę za całokształt. On towarzyszy mi od najmłodszych lat, to mój pierwszy Hamlet, dziś prawdziwy autorytet. Wspaniały nie tylko jako aktor, ale też reżyser. Wychowałem się na jego przedstawieniach telewizyjnych, przygotował ich kilkadziesiąt. Jego "Lato" Tadeusza Rittnera, pokazane w tym roku, przypomniało, jak można robić świetny teatr za pomocą kamery. I jak można twórczo bawić się klasyką, opowiadać ją dziś współczesnym ludziom.

- Lubię dotykać rzeczy delikatnych. Opowiadam o pięknych ludziach, którzy robią paskudne rzeczy. Ale się przynajmniej wstydzą. Dziś ludzie chwalą się paskudnymi rzeczami. Ja jestem z wieku XIX - mówił wielki artysta po pokazie spektaklu, który niestety nie zmieścił się na podium.

Ale Englert na samej gali powiedział coś jeszcze. Odczytał sławny list Zbigniewa Herberta do słuchaczy Akademii Teatralnej. Kluczowe zdanie listu, w którym wielki poeta prosi przyszłych artystów, aby pamiętali o wartościach, brzmi: "Nie bądźcie nowocześni. Bądźcie rzetelni". Czy to zbieg okoliczności, że przed rokiem czytała w Sopocie, na festiwalu "Dwa Teatry", ten sam list Anna Seniuk, inna wielka aktorka? Nie.

I dlatego, że to pokolenie tak zostało wychowane. Ale i dlatego, że właśnie sztuki produkowane przez teatry radiowy i telewizyjny są na ogół świetną egzemplifikacją tej tezy.

Drugą, taką samą, nagrodę otrzymała Halina Łabonarska. Wielka aktorka opowiadała o radości kogoś, kto może robić całe życie coś, co ukochał. Chciałbym zadedykować jej słowa wszystkim tym, zwłaszcza po prawej stronie, którzy uwielbiają narzekać na artystów sceny i ekranu. Pani Halina powinna was przekonać, że ani to zajęcie łatwe, ani niepotrzebne. Zwłaszcza że jest też wspaniałym człowiekiem. Odważnym, swoim życiem spełniającym postulat Herberta, żeby trwać przy wartościach.

W ostatnim sezonie zagrała niesamowitego Chochoła w niesamowitym "Weselu", znów Wyspiańskiego. Wyreżyserował go jej syn Wawrzyniec Kostrzewski. W tym przedstawieniu, które zasłużenie wygrało festiwal, zbiegły się przeciwstawne zdawałoby się cele. Ono jest i nowoczesne w najlepszym tego słowo znaczeniu, i intelektualnie rzetelne. A przy tym piekielnie atrakcyjne, to kawał i teatru, i telewizyjnego widowiska. Szukającego łączności między rokiem 1901 i 2019.

Trójka z czwórki, która dostała główne nagrody aktorskie, zagrała w tym "Weselu": Dominika Kluźniak, Grzegorz Małecki, Przemysław Stippa. I cała trójka gra w Teatrze Narodowym Englerta, gdzie wymaga się perfekcyjnego teatralnego rzemiosła.

Ewie Millies-Lacroix, szefowej Teatru Telewizji, gorące podziękowania za to, że ta maszyneria pracuje na najwyższych obrotach. Od zapaści przed czterema laty, do 28 premier w sezonie (po trzy na miesiąc). Janowi Tomaszewskiemu, doradcy zarządu TVP, za to, że to kruche urządzenie osłania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji