Artykuły

Jest 30 listopada 2000 roku: "Andrzejki", a także premiera w Teatrze na Woli którą napisał francuski dramaturg portugalskiego pochodzenia,Bernard da Costa. Na pochodzenie wskazuje właśnie przedimek "Da" - jest to portugalska forma hiszpańskiego "de la" czy włoskiego "del-la". Da Costa jest twórcą ruchu "Cafe Theatre" czyli paryskich "Teatrzyków przy kawie", które dają mniej znanym aktorom możliwość występowania w kawiarniach zanim staną się "sławni i bogaci". "Bumerang" jest smutny; opowiada bowiem o starszej aktorce ("Pani Profesor") która sukcesu nie odniosła, a która prowadzi prywatne kursy dla studentów sztuki teatralnej. I o jej studencie ("Uczeń"), któremu mówi brutalnie, iż jest kompletnym beztalenciem, również z zemsty za to, że nie chciał się z nią przespać. A on mści się, odsłaniając JEJ beztalencie. Sztuka jest świetnie grana przez Zofię Saretok i Piotra Szwedesa.

Ale oto jesteśmy już po przedstawieniu, no małym winku i ciasteczkach, a dyrektor Teatru na Woli, Bogdan Augustyniak, stojąc obok autora, opowiada, jak to się stało, że p. Da Costa jest w ogóle w Warszawie. Miał nie przyjeżdżać, ponieważ zabrakło pieniędzy na samolot. - Tymczasem - stwierdza dyrektor -otrzymujemy nagle fax, a zaraz po faksie, autor jest na lotnisku. I rzeczywiście, przyjechał za własne fundusze, bo chciał zobaczyć polskie przedstawienie. Które mu się bardzo podobało, zwłaszcza gra. Do pana Da Costy jest kolejka tych, którzy chcieliby mu pogratulować. Trafiam na piękną dziewczynę, która z nim rozmawia wspaniałą francuzczyzną, myślę więc, że to Francuzka. Ja się przedstawiam, on patrzy na nią i na mnie i mówi: "Aha, a to pani ojciec ?". Ja na to, że byłbym dumny z takiej córki, ona - uprzejmie, że to ONA byłaby dumna z takiego ojca. Ale nieco później okazuje się, że to Polka, Patrycja Woś, która ukończyła studia we Francji, a jej ojciec, Marek Woś, jest moim znajomym. "No i w pewnym sensie rodakiem z Pragi - podkreśla.