Artykuły

Lis w kurniku, czyli "Łowca" w Teatrze Ateneum

"Łowca" Dawn King w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.

Spacerujące po podmiejskich ulicach watahy dzików to dzisiaj zwyczajny obrazek. Są miejsca w podgórskich miejscowościach, w których na przydomowych trawnikach bawią się niedźwiadki. Czy taka asymilacja będzie trwała wiecznie? Na to pytanie odpowiada sztuka Dawn King, młodej, bo urodzonej w 1978 roku, angielskiej pisarki, wielokrotnie już nagradzanej i wystawianej na wielu scenach. Gatunek literacki, który jest pomieszaniem s.f. i horroru, spopularyzowany w filmie młodzieżowym, może nie jest moim ulubionym, ale na polskiej scenie pewne sytuacje brzmią jakoś inaczej, bo my, Polacy, chętnie w prostych zdaniach dopatrujemy się drugiego, ukrytego dna, które wcale nie ma rodowodu w filmach dla młodzieżowej widowni.

Wojciech Urbański - reżyser spektaklu, z dość topornego tekstu zrobił przedstawienie z szybkim tempem, wieloma błyskawicznymi (dosłownie) zmianami miejsca akcji i przejściami między wydarzeniami, które czasami zaczynają się wśród publiczności, szczelnie wypełniającej malutką salkę Sceny 61 Teatru Ateneum. Ze względu na takie zainteresowanie dodano nawet jeden rząd krzeseł.

Dość ponurą atmosferę fabularną podkreśla pomysłowa scenografia Justyny Elminowskiej. Wykorzystała ona sześć przesuwanych przegród, które zależnie od sytuacji są drzwiami, ścianami lub kratami. Stworzona dzięki takiemu zabiegowi atmosfera uzmysławia, jak wkrótce może wyglądać świat, np. po katastrofie ekologicznej lub po następnej wojnie światowej. Ludzie będą woleli mieszkać na wsi, gdzie jest jedzenie i czyste powietrze. Zagrożeniem dla naszego gatunku staną się zwierzęta, a zwłaszcza lisy. Przedstawienie jednak to thriller psychologiczny, do którego potrzeba znakomitych aktorów, a takich w zespole Ateneum nie brakuje.

W roli niepocieszonego po stracie synka ojca występuje Tomasz Schuchardt, który dość powściągliwie tworzy postać człowieka w opresji. Mimo to, widać w nim ukryte i kłębiące się emocje, a myśliwski karabin, który nosi, musi w końcu wystrzelić, choć nie do tego celu, dla którego był wyjęty z szafy. To bardzo dobra rola tego świetnego aktora, budującego napięcie prostymi środkami.

W rolę jego żony wcieliła się Emilia Komarnicka-Klynstra, bezbronna i miotana zmartwieniami, a do tego sprawiająca wrażenie osoby, która nie potrafi u nikogo wywołać głębszych uczuć. Tymczasem o tę skromną wiejską kobietę walczą ze sobą ukrycie dwaj bohaterowie. Wykreowanie całkowicie przekonującej postaci z roli napisanej dość papierowo, złożonej z popularnych klisz psychologicznych, udało się aktorce nadzwyczajnie. Jest mocnym punktem przedstawienia i kto wie, czy to nie dla niej będzie publiczność chodziła na tę sztukę.

Drugim mężczyzną zabiegającym o względy Judyty jest foxfinder, zagrany przez Adriana Zarembę. Zadanie dla aktora dość trudne, bo na małej scenie miał zagrać postać niemiłą i na oczach widzów wywołać zagrożenie i postrach. Ta część zadania aktorskiego udała mu się znakomicie. Manipulant Wilhelm zaczyna kontrolować umysły wszystkich postaci przedstawienia, nie radzi sobie tylko z wyrażeniem uczucia, które zakwitło w nim do atrakcyjnej Judyty. Być może sam scenariusz każe mu ukrywać miłość, ale postać ta, wzorowana trochę na osobie mnicha z Opus Dei z książki Dana Browna, jest kontrowersyjna i mało wiarygodna. Dla Polaków to raczej ktoś rodem z esbeckiego Peerelu. Być może to także zamierzony sposób na stworzenie tej postaci przez Zarembę.

Uprawa ziemi jest jedną z dróg życiowych dla ludzkości pokazanej w przedstawieniu. Jest szansą na przetrwanie. Każdy chce ratować siebie i rodzinę. Grająca sąsiadkę i powierniczkę Judyty - Olga Sarzyńska wykorzystała szansę zagrania w tym spektaklu. Stworzona przez nią postać Sarah jest bardzo wiarygodna, z ogromną wolą przetrwania. Ponadto umiejętnie wykreowała na scenie postać młodej kobiety, która tworzy ruch oporu wobec nieuczciwych polityków zarządzających ziemią.

Wypełniona sala i gromada chętnych do zakupu wejściówek pokazuje, że taka produkcja może liczyć na zainteresowanie widowni o dziwo, wcale nie młodzieżowej. Pełen napięcia spektakl spotkał się z bardzo gorącym przyjęciem, a aktorzy pięciokrotnie wychodzili do oklasków. Pesymistyczna wizja świata, negująca możliwe zmiany, została w tym przedstawieniu pokonana przez miłość. Filmowe tempo realizacji i świetni aktorzy spodobali się publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji