Artykuły

To nie jest miły teatr

"Ironbound. Za torami, za mostem" Martyny Majok w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Zbyszek Dramat.

Wchodzę na scenę za torami, za mostem. Gram na harmonijce cichego bluesa, kopię od niechcenia starą puszkę coli, bo co mam innego do roboty. Moim zadaniem scenicznym jest obserwować i komentować. Dramaturżka nawet nie nadała mi imienia. W programie spektaklu jestem kreską/myślnikiem, a na stronie internetowej TN trzema gwiazdkami.

Jestem tu z nimi. Daria (Ewa Konstancja Bułhak), Tommy (Karol Pocheć), Maks (Marcin Przybylski) i Vic (Henryk Simon) są tuż obok mnie - czekają, aby zagrać swe kwestie. Przyglądam się nim. Są skupieni. Bardzo skoncentrowani, ale jednocześnie tacy wyluzowani. Profesjonaliści. Prawdziwi aktorzy.

Ten mały sceniczny zespół i ja, na czarno, w fajnej czapce na głowie, uczestniczymy w zamknięciu teatralnego wydarzenia, który Zbyszek Dramat nazwał "tryptykiem miłosnym". Ta sztuka jest jego dopełnieniem. Zaczęło się od "Tchnienia" (Duncana Macmillana w reżyserii Grzegorza Małeckiego - premiera 8.09.2018 r.) i rozwinęło "Kilkoma dziewczynami" (Neila LaBute'a w reżyserii Bożeny Suchockiej - premiera 24.11.2018 r.). Te trzy inscenizacje to ukłon złożony współczesnej dramaturgii światowej, granej w formule Sceny Studio - kameralnie i intymnie jednocześnie. Lubię ten rodzaj teatru. Bez post-dramatycznych wydziwów. Na dodatek świetne, różnorodne studium miłości.

Gdy na scenie pojawia się Daria i Tommy w swym pierwszym teatralnym damsko-męskim pojedynku, ja spokojnie czekam i się przyglądam. W głowie mam treść tego, co zobaczyłem i przeczytałem w programie spektaklu. Na okładce pali się jednodolarówka. To istotny znak. Małgorzata (Szum) w tekście "American Dream" odniosła się do znaczenia ognia, w kontekście słów Maksa: "I teraz nadal żyjemy w gównie. Ale coś mamy. Nie jesteśmy tylko maszynami. Podnieś. Ciągnij. Popchnij. Mamy coś więcej. [...] Możesz spalić pieniądze. Dwie sekundy i nie ma. Pieniądz to papier. Są ważne. Ale to papier. Ważniejsze w życiu jest coś, czego nikt ci nie może zabrać. [...]. Trzeba to znaleźć. Coś, co jest na tym świecie tylko twoje. Jak chcą ci to zabrać, to walczysz...". I teraz już wszyscy wiedzą, że to główne, dramatyczne przesłanie inscenizacji. Szybko zaczynamy rozumieć, że chodzi tu o coś więcej niż kasę. W grę wchodzą uniwersalia: miłość, talent (muzyczny Maksa), godność, przywiązanie i zaufanie. Bez nich nie ma świata. Z nimi można przetrwać każdy kryzys i życiowe załamanie, nawet na obczyźnie.

Zaburzone relacje międzyludzkie, a szczególnie te damsko-męskie są tematem wielu współczesnych sztuk. To mnie nie dziwi. Takie czasy - rozprzężenia emocjonalnego, w dobie nowoczesnych technologii (smartfony/komórki - szybka komunikacja) i internetu. Zdrady, rozstania i powroty, samotność to stały element teatru życia. Kapitalistyczne i konsumpcyjne rozpasanie i żądza pieniądza prowadzą do pytania-kalki "co możesz mi dać?".

Tak, co możesz mi świecie/człowieku dać? I tu spontanicznie pojawia się w mojej głowie treść piosenki-legendy zespołu Perfect (autor: B. Olewicz, kompozytor: Z. Hołdys), która rozbrzmiewa: "Sto gorących słów, gdy na dworze mróz w niewyspaną noc, jeden koc. Solo moich ust, gitarowy blues, Kilka dróg na skrót, parę stów... Nie mogę Ci wiele dać, Nie mogę ci wiele dać, Bo sam niewiele mam. Nie mogę dać wiele Ci, Nie mogę dać wiele Ci, Przykro mi. Osiem znanych nut, McCartney'a but. Kilka niezłych płyt, jeden kicz. Siedem chudych lat, Talię zgranych kart, Południowy głód, kurz i brud. Nie mogę Ci wiele dać, Nie mogę ci wiele dać, Bo sam niewiele mam. Nie mogę dać wiele Ci, Nie mogę dać wiele Ci, Przykro mi, Nie mogę Ci wiele dać, Nie mogę ci wiele dać, Bo sam niewiele mam. Nie mogę dać wiele Ci, Nie mogę dać wiele Ci, Przykro mi. Nadgryziony wdzięk, pustej szklanki brzęk, Niespełniony sen, itp. Podzielony świat, myśli warte krat, Zaleczony lęk, weź co chcesz...".

W odpowiedzi na to Marcin (Maks), a chwilę później dołącza do niego Ewa (Daria) zaczynają sugestywnie śpiewać nie utwór Perfectu, a bardzo ważny song Dżemu "Czerwony jak cegła" (muzyka: R. Riedel, J. Styczyński, słowa: K. Galaś). Cały teatr po cichu nuci z nimi: "Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie. Strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest. Czuję się jak Benjamin i udaję, że śpię. Może walnę kilka drinków, one nakręcą mnie, Nakręcą mnie! Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec, Muszę mieć, muszę ją mieć. Nie mogę tak odejść, gdy kusi mnie grzech. Muszę mieć, muszę ją mieć...". MIEĆ - słowo klucz!

"Kolor czerwony" - myślę sobie - "tak kolor czerwony to znak rozpoznawczy tego dramatu". "Jestem czerwony jak cegła". Zgadza się. Co jest tu jeszcze czerwone? Zmięte puszki coli "szlajające się" po scenie. Ostro czerwone są pożyczone/ukradzione stringi Darii. Czerwona jest gęba muzyka, o którym mówi Maks - i jego też. Czerwona jest beczka na scenie. Czerwona też skrzynka. Czerwony napis przystankowy "stop" i "czerwony autobus", który nigdy się tu nie zatrzyma. Czerwienią się mieni podbite oko Darii. Lekko czerwone są także róże, z którymi przybiega cały skruszony Tommy. Czerwony jest fragment polskiej flagi, której nie ma na scenie... Czerwony jest też płomień palonych dolarów... Czerwone jest wykluczenie, opresja, bieda i udręczenie.

Białe są reflektory samochodowe rażące swą intensywnością nas aktorów i ich widzów. Białe są też świetlne okręgi/koła/pierścienie pięknie zarysowane na trzeciej ścianie sceny, w finałowej części spektaklu. Muszę przyznać, że jest to interesujące rozwiązanie scenograficzne Ani (Skupień) i Kasi (Szczurowskiej). Robi wrażenie, tym bardziej, że dołączył się do tego świetlnego mikro-dzieła Piotrek (Pawlik). Ten kod teatralny za każdym razem wywołuje we mnie poruszenie. Jak go sobie tłumaczę? Symbolizuje planetę Ziemię, świat, cywilizację Zachodu, naturę człowieka, przestrzeń zamkniętą, powtarzalność/cyrkularność, system, skończoność, zamkniętość, dramat, studio, teatr.

Zapada ciemność. Spektakl się kończy. Szkoda. Wychodzimy do publiczności. Słyszymy gromkie brawa. Chyba to co zrobiliśmy znalazło ich uznanie. Jest dobrze. Jutro znów gramy. Historia się powtórzy. Jak w życiu. Ironbound - w sercu miasta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji