Artykuły

"Strach" w teatrze "Ateneum"

Każdy utwór, demonstrujący na scenie życie sowieckie, wywołuje z reguły u krytyki i u publiczności jędrno pytanie zasadnicze: jaki jest stosunek ideowy danej sztuki do systemu bolszewickiego? Pytanie wszakże wydaje mi się dość jałowe. Sztuka bowiem tego typu nie pierzy naogół ponad ambicję fotograficzną. A fotografja, jaką daje, jest zwykle zdjęciem, chwytającem tylko nieruchomą zewnętrzność postaci; mimo swej ambicji do maximum nowoczesności, przypomina ono poprostu - przedwojenną (tak!) fotografię dróbnomieszczańską.

Nie mając własnej dynamiki, mogą takie obrazy być rozumiane zawsze zależnie od nastawienia samego widza. Tak i ze sztuką Anfinogenowa "Strach". Można ją uważać za demonstrację moralnej nędzy pozostałej w sowietach przedrewolucyjnej inteligencji rosyjskiej. Ale można równie dobrze (bez względu na skreślenia cenzuralne) widzieć w tej klinicznej demonstracji najgłębsze oskarżenie pod adresem systemu, który do takiego spodlenia musi doprowadzać każdego (niedojrzałego do bohaterstwa) normalnego człowieka.

Nie wiem, kiedy sztuka p. Anfinogenowa była pisana - i to mnie nie obchodzi; wiem natomiast, że jest ona w chwili obecnej zupełnie przestarzała. Technika prymitywnej fotografji, dająca jedynie szereg martwych płaszczyzn, nie wgłębionych żadną psychologiczną motywacją, ma ten właśnie wynik, że życie sowieckie staje przed nami jedynie w swej najbanalniej feljetonowej powierzchowności. Wystarcza to wówczas, gdy chodzi o zaspokojenie pierwszego zaciekawienia jakąś egzotyką. Ale dziś, gdy sowiety egzotyką już daw no nie są, potrzebujemy znacznie więcej.

Sztuka taka nie spełnia więc nawet zadania zainteresowania życiem bolszewickiem. Wystawienie jej można tłomaczyć chyba tylko jakąś manierą repertuarową (by nie nazywać tego inaczej), w jaką popadł teatr "Ateneum". Ma to być zapewne ostatni krzyk mody scenicznej; ale kierownictwo teatru nie orjentuje się, że ta moda już przeszła.

Jedynym chyba wynikiem - wystawienia takiej sztuki byłoby wykazanie, że, widocznie, Rosja sowiecka na nic więcej w teatrze się nie zdobyła. Ale to, jak na rację pokazania czegoś na scenie, trochę zamało.

Dla takiego wyniku szkoda doprawdy wysiłku teatru, szkoda, w szczególności, wielkiej firmy artystycznej Jaracza, szkoda, w wykonaniu aktorskiem, doskonale pogłębionej maski Chmielewskiego, szkoda wszechstronności talentu Buczyńskiej, szkoda... E, w ogóle szkoda słów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji