Artykuły

Anna Lasota: Zwyczajnie czerpię przyjemność z tej roboty

- Medal w kategorii "Teatr" cieszy mnie ogromnie, bo połączenie śpiewania, aktorstwa, tańca to właśnie to, co daje mi poczucie scenicznego spełnienia - mówi Anna Lasota, śpiewaczka, solistka Teatru Muzycznego w Poznaniu, laureatka Medalu Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego".

Czym jest dla ciebie Medal Młodej Sztuki?

- Jest pozytywnym zaskoczeniem świadczącym o tym, że moja codzienna, mrówcza praca została doceniona. Praca nad głosem to nieustanna dyscyplina, konsekwentny trening i ćwiczenia. Regularne próby i przygotowywanie nowych ról to budowanie doświadczenia scenicznego. Cieszę się, że ten mój bagaż artystyczny na tym właśnie etapie został doceniony przez naprawdę zacną kapitułę. Medal w kategorii "Teatr" cieszy mnie ogromnie, bo połączenie śpiewania, aktorstwa, tańca to właśnie to, co daje mi poczucie scenicznego spełnienia.

Ukończyłaś Akademię Muzyczną w Bydgoszczy, ale skąd jesteś?

- Urodziłam się w Piotrkowie Trybunalskim. W Akademii Muzycznej w Bydgoszczy studiowałam w trybie sześcioletnim, nie było podziału na licencjat i magisterkę. To były bardzo wymagające studia, często stresujące. Same egzaminy na Wydział Wokalno-Aktorski trwały około tygodnia. Codziennie podchodziłam do tablicy z wypiekami na twarzy i sprawdzałam, czy przeszłam kolejny etap. Praca nad głosem to ciągły proces i tylko wymagający system studiów jest w stanie wypracować w człowieku nawyki, które zostają już na zawsze. Wiadomo nie od dziś, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie wiedział. Jednak studia to dopiero początek. Prawdziwa weryfikacja następuje na deskach teatralnych. Ja już na szóstym roku dostałam szansę brania udziału w spektaklach w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. To było coś fantastycznego, śpiewając recital dyplomowy, wiedziałam, że mam pracę. Byłam zatem szczęściarą.

A więc do Poznania trafiłaś jeszcze na studiach. Od razu do Teatru Muzycznego?

- Tak. Przesłuchanie śpiewałam między świętami Bożego Narodzenia a sylwestrem, to był jedyny termin, kiedy mogłam przyjechać. Zadebiutowałam jako Adela w "Zemście Nietoperza" oraz Christine w "Phantomie".

Wolisz operetkę czy musical?

- To jest dylemat. Nie chcę się odcinać od klasyki, bo uważam, że to jest fantastyczna baza do zaśpiewania wielu innych różnych rzeczy. A zresztą musical tak naprawdę wywodzi się z wodewilu i operetki. Uwielbiam broadwayowskie i westendowskie śpiewanie. Jest bardzo śpiewne, bardzo naturalne, ale z drugiej strony uważam, że operetka jest najtrudniejszym gatunkiem.

Dlaczego?

- Zapisane nuty są często bardzo niewygodne. Jednocześnie jest bardzo dużo tekstu, a wszyscy wiemy, jak język polski bywa trudny. Tekst dla słuchacza jest najistotniejszy, więc niejednokrotnie w pracy nad rolą przejście etapu związanego z tekstem i przyswojeniem go i tak zwanym włożeniem w głos bywa najtrudniejszym etapem. Musi się on stać czymś tak naturalnym jak oddychanie, dopiero potem można dokładać kolejne elementy budowania roli. Ja tak pracuję.

Masz swoje ulubione role?

- Christine, Aldonza-Dulcynea, Eliza Doolittle, Maria Magdalena, a teraz Eva Peron, Morticia. Wszystkie te role są moimi ulubionymi. Każda zupełnie inna, każda jest moim dzieckiem, więc kocham je miłością absolutną, czystą i bezwarunkową.

Która z twoich ról stanowiła dla ciebie największe wyzwanie?

- Zdecydowanie "Evita"! Oprócz jednego przemówienia Evy Peron na początku drugiego aktu cała reszta tej roli jest zapisana w nutach. Jako Eva Peron prawie w ogóle nie schodzę ze sceny. Oznacza to też tyle, że trzeba użyć różnych środków wyrazu, aby widza nie znudzić sobą. Kompozytor Andrew Lloyd Webber pięknie, dramaturgicznie przeprowadził tę postać. Muzyka w tym spektaklu nie jest oczywista, stawia znaki zapytania i to mnie bardzo nakręcało do coraz głębszej analizy tej kobiety, jak myślała, co czuła, czego tak naprawdę pragnęła i czego oczekiwała od świata i ludzi, którzy żyli wokół niej. Głównym zadaniem jest pokazanie wielowarstwowości tej postaci, jej zmienności i różnorodności. Trzeba więc mieć sporo środków wyrazu, by temu podołać. Uwielbiam być Evitą, zaznaczę jednak, że absolutnie każda rola jest wyzwaniem, nawet drugoplanowa. Nigdy nie odpuszczam, nawet jeżeli nie gram pierwszego planu. Jesteśmy na scenie razem i powinnyśmy grać do jednej bramki. Scena Teatru Muzycznego jest tak blisko widza, że każda prywatna wycieczka kogokolwiek jest bardzo widoczna. Nie ma taryfy ulgowej.

O jakich rolach marzysz?

- To rola Marii Vetsery w "Rudolfie". Myślę, że to rola dla mnie. Bardzo liryczna, ciepła, a na końcu, wiadomo - tragiczna. To kompozycja Franka Wildhorna, którego znamy z musicalu "Jekyll & Hyde". Od paru lat ten tytuł krąży mi po głowie. Może kiedyś uda się go zrealizować. Niezbadane są...

Ale bliska jest ci też muzyka filmowa. Bierzesz udział w koncertach z Polską Orkiestrą Radiową. Czym jest dla ciebie muzyka filmowa?

- Muzyka filmowa to dla mnie piękny, wielobarwny obraz składający się z miliona szczegółów. Mój głos to jeden z instrumentów, który nie może burzyć całej misternie zaplanowanej konstrukcji. Jestem dopełnieniem całości. To piękna przygoda, pełna przestrzeni i emocji. Ogrom muzyków, którzy są za moimi plecami, kiedy stoję na scenie, daje niesamowitą energię i mogę z tego czerpać pełnymi garściami, oddycham tą chwilą, chcę ją zapamiętać, odczuwać, cieszyć się nią. Prawie, że namacalnie odczuwam fluidy, które płyną od publiczności. Trwa to już od 2011 roku - Zimmer, Williams, Homer, Shore, Kilar. Najbliższe koncerty jesienią, w nowych salach koncertowych. Już nie mogę się doczekać.

Zaglądając na twoją stronę internetową, zauważymy zespół Accademia dell'Arcadia. Muzyka dawna też cię kręci?

- Współpracując z Accademia dell'Arcadia, bardzo dużo się nauczyłam, bo zetknęłam się z inną, ale jakże ciekawą estetyką. Uważam, że z wielu przedsięwzięć każdy artysta jest w stanie wyciągnąć coś dla siebie. I jak sobie tak na to wszystko patrzę, chciałabym zawsze mieć w sobie tyle pasji i energii co do tej pory. Zwyczajnie czerpię przyjemność z tej roboty. Wyzwolenie emocji to trochę taki katharsis, niezłe uczucie, polecam.

A jakie są twoje zainteresowania niezwiązane z muzyką?

- Oglądanie hiszpańskich thrillerów, podróże w nieznane i zachwycanie się na nowo światem. Chciałabym mieć drugi dom w Portugalii, by móc pooddychać chociaż przez jakiś czas w ciągu roku tym tajemniczym powiewem znad oceanu, coś pięknego... Lubię też po prostu pobyć w domu, wykonać kilka przyziemnych czynności, które tak pięknie sprowadzają człowieka na ziemię chwilę po scenicznych uniesieniach. Każdą wolną chwilę staram się spędzać z najbliższymi, to jest moje ładowanie baterii. Czas z osobami, które po prostu przy tobie są, wysłuchają, pośmieją się, popłaczą, pozłoszczą, potańczą, przytulą, to czas bezcenny, nieoceniony. Dla mnie to największa wartość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji