Artykuły

Dramat na kanapie

"Jeśli kochasz zabij" w choreografii Elwiry Piorun. Koprodukcja Teatru Tańca Zawirowania z Warszawy i Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu na Festiwalu Teatrów Tańca Europy Środkowej Zawirowania w Warszawie. Pisze Marzena Krzemińska w Gazecie Festiwalowej.

Czy w spektaklach teatru tańca potrzebny jest początek, środek i koniec? Takie było pierwsze pytanie na spotkaniu tancerzy z publicznością po piątkowym przedstawieniu "Jeśli kochasz zabij". Chodzi oczywiście nie o formalny przebieg spektaklu, ale jego linearny, fabularny rozwój. Sympatycy teatru tańca zdążyli się już chyba przyzwyczaić do przedstawień bardzo różniących się od tradycyjnego dramatycznego teatru. Spektakle taneczne częściej posługują się metaforą, wykreowane w nich światy bliższe są abstrakcji niż próbie realistycznego oddania życiowych sytuacji.

"Jeśli kochasz zabij" jest pod tym względem bliższe przedstawieniom teatru dramatycznego, różnica polega na tym, że zamiast tradycyjnych dialogów pojawia się taniec, gest, mimika. Za ich pomocą opowiedziana zostaje historia związku dwojga młodych ludzi. Obserwujemy ich życie w kilku odsłonach, z których każda odpowiada pewnej fazie ich związku.

Kolorowa szafa i żółta kanapa pozwalają rozpoznać na scenie typowe mieszkanie. Kobieta i mężczyzna siedzą obok siebie zupełnie znudzeni. Kobieta próbuje odszukać jeszcze resztki łączącej ich niegdyś bliskości przytulając się do mężczyzny, ale w końcu rozzłoszczona postanawia odejść. Walka o walizkę, porozrzucane ubrania wzbudzają coraz silniejsze emocje pomiędzy partnerami. Ich wzajemne relacje przechodzą od czułości do agresji. Rozgrywa się pojedynek o dominację w związku. Gesty, które wykonują przed kolejnym pokazem swoich technicznych możliwości, przypominają popisy tancerzy hiphopowych. Kobieta i mężczyzna rozpoczynają między sobą grę zarówno o fizyczną jak psychiczną przewagę. Wepchnięta pod sukienkę poduszka pozwala symulować ciążę, potem przytulana i kołysana przez kobietę staje się ucieleśnieniem marzeń o dziecku, aż do momentu kiedy ta iluzja zostaje przerwana przez mężczyznę. Gwałtowne odrzucenie poduszki, którą zaczęliśmy już utożsamiać z niemowlęciem, wydaje się niezwykle brutalnym gestem.

Wzajemne potyczki, potargane włosy, przyśpieszone oddechy zwracają tym większą uwagę gdy na scenie pojawia się trzecia kobieta, przedstawiona w programie jako sąsiadka. Jest starsza, niezwykle smukła i chłodna. Elegancki strój, uczesane kręcone włosy, sprawiają, że przy parze zmęczonych, dynamicznie tańczących młodych, jest postacią z trochę innego świata. Od razu stara się narzucić swój porządek. Dyktuje młodym własny wystudiowany ruch. Oni powtarzają go nieumiejętne, nie mogą się w nim odnaleźć. Zaczynają się buntować, stają się coraz bardziej agresywni w stosunku do niechcianego gościa. Wzrastająca agresja młodych doprowadzi do zamordowania sąsiadki i schowania jej zwłok w szafie. Scena ta utrzymana ciągle w tej samej roztańczonej, pełnej technicznych popisów konwencji nie budzi szczególnej grozy. Jest raczej taneczną wariacją na temat groteskowego filmowego motywu "trupa w szafie".

Zwrócenie się przeciwko wspólnemu wrogowi zbliża na chwilę młodych, ale po chwili wszystko wraca stanu wyjściowego zobojętnienia. Kobieta i mężczyzna znowu siedzą obok siebie znudzeni, jakby między pierwszą a ostatnią sceną przedstawienia nic się nie wydarzyło. O tym, że rozegrała się tu przed chwilą walka informują tylko przyśpieszone oddechy, próbujących przybrać obojętne pozy, tancerzy. Jest to z pewnością najsubtelniejsza i najbardziej autentyczna scena całego spektaklu. Może warto by było zrezygnować czasem z nadmiernie eksponowanych w tym spektaklu tanecznych popisów na korzyść takich wyciszonych, niezwykle silnych scen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji