Artykuły

Ułomny symbol

"Trzecia pierś" Ireneusza Iredyńskiego w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Natalia Łupińska w portalu Kultura na co dzień.

Wolność i niewola. Anarchia i macki władzy. Miłość i nienawiść. Łagodność i przemoc. Wszechobecny strach. Życie i śmierć. Opowiadanie historii zasadzonych na tego rodzaju kontrastowych motywach wydaje się być pozornie już wyeksploatowane, ale wciąż atrakcyjne dla artystów, który lubują się w budowaniu tekstów w oparciu o tego rodzaju dychotomie. Ireneusz Iredyński był jednym z tych, którzy z tematyki przemocy i różnego rodzaju niepokojów uczynili swój znak rozpoznawczy. Jego "Trzecią pierś" na Scenie na Baraku stołecznego Teatru Współczesnego wystawił Jarosław Tumidajski - młody, ale utytułowany już reżyser, który po Iredyńskiego sięgnął nie pierwszy raz.

Malownicza dolina z rajskimi widokami, a tam niewielka wspólnota osób, które chcąc uciec od wielkomiejskiego gwaru i kaftana społecznych mechanizmów, tworzą miejsce na ziemi szczęśliwe, wolne i idealne. Ludność zgromadzona wokół tajemniczej i charyzmatycznej Ewy (Magdalena Żak) żyje w spokoju i harmonii, nie zdając sobie sprawy z tego, co dzieje się niejako za kulisami ich doskonałej egzystencji. Kiedy Ewę dopada wstydliwa przypadłość, jej pozycja jako liderki wspólnoty zostaje postawiona pod znakiem zapytania. Wówczas w porozumieniu z żyjącym w ascezie i wyznającym zasadę "konieczności dziejowej" Tomaszem (Mariusz Jakus), będącym motorem ideologii wyznawanej w dolinie, postanawiają zrealizować okrutny plan, do którego angażują Jerzego (Szymon Mysłakowski) - racjonalistę i buntownika.

Dzieli ich wszystko, a łączy niewiele - z czego strach i niepewność co do swojego miejsca na ziemi popychają ich ku sobie wzajemnie, bo przecież nic tak nie spaja, jak wspólny wróg. I tak: w rajskiej społeczności rodzi się terror, przemoc i paraliżujący strach, który pociąga za sobą wrogość i wzajemne podejrzenia.

Tryumfy w "Trzeciej piersi" święcił znakomity Mariusz Jakus w roli kalekiego i ascetycznego teoretyka wspólnoty, Tomasza. Rozedrgany, pełen pasji, raz wzburzony, w innym momencie stoicko opanowany skupiał uwagę za każdym razem, kiedy pojawiał się na scenie. Przesiąknięty swoim bohaterem - można powiedzieć, że niemal do szpiku kości - Jakus doskonale poradził sobie z oddaniem targanego sprzecznymi emocjami człowieka podążającego za ideą, podporządkowującego się jej za wszelką cenę, w pełni oddanego sprawie.

Kroku niemalże dotrzymywał mu Szymon Mysłakowski w roli zbuntowanego i porywczego Jerzego, na którego przykładzie można by było wykładać anatomię przemocy i zagubienia. Niewątpliwie kreacji bohatera przysłużyły się warunki, którymi dysponuje sam aktor - niski, chłodny głos w połączeniu z tajemniczą fizjonomią nadawały postaci głębszego charakteru i z całą pewnością pomogły aktorowi zbudować postać tak pociągającą, jak niebezpieczną.

Najsłabiej na tle charyzmatycznych kolegów wypadła Magdalena Żak będąca odtwórczynią Ewy, właścicielki tytułowej trzeciej piersi. Można się tylko zastanawiać - czy pozostaje to niechlubną zasługą scenariusza, czy "nieopierzenia" samej aktorki, która nie poradziła sobie z powierzoną jej rolą, kreując swoja postać niezwykle płytko i beznamiętnie, a tam, gdzie wkraczały emocje - popadając w przerysowanie i nadmierną ekspresję.

Integralnymi elementami "Trzeciej piersi", o które zadbał reżyser, a które zbudowały niepowtarzalny klimat pozornego raju i stanowiły dla aktorów idealne tło, były z całą pewnością scenografia i muzyka. Mirek Kaczmarski, który zadbał o stronę wizualną sztuki, postarał się, aby nadawała im ciekawszego charakteru, dopełniała całą opowieść. Zieleń, drzewa i kwiaty - naiwna namiastka rajskiej doliny, gdzie uciekli nasi bohaterowie wraz z innymi tworząc wspólnotę wolnych i szczęśliwych ludzi, którzy goniąc za harmonią, ładem i spokojem podążyli za kobietą o symbolicznym imieniu - Ewą. Tą, która spinała w całość ideę stworzonej społeczności swoją charyzmą, władczością i zdolnościami przywódczymi; tą, która "prowadziła lud" i nadawała sens współistnienia w dolinie.

Nieokiełznana dzikość wyobraźni Kaczmarskiego, konstruującego na niewielkiej scenie fragment fantastycznej rzeczywistości, przywodziła na myśl obrazy senne i wprowadzała w baśniowy nastrój doskonale kontrastując dramatyczne wydarzenia rozgrywające się na scenie, obnażające iluzję wolności i szczęścia. Podkreślała piękno i szlachetność idei, która wskutek spirali strachu, niepokoju i walki z wyimaginowanym wrogiem, zgniła i przepadła.

Zatrzymująca natomiast co jakiś czas przedstawianą opowieść muzyka, będąca aranżacją samego Tumidajskiego - tajemnicza, niepokojąca i lekko psychodeliczna, oddająca emocje i nastroje na scenie tam, gdzie słowa stawały się zbędne, z całą pewnością uczyniła całość jeszcze ciekawszą. Stojąc w opozycji do baśniowej scenografii uwypukliła duszną atmosferę i napięcie między bohaterami.

Nieoceniony Ireneusz Iredyński, tworzący w drugiej połowie XX wieku, słynął z portretowania przemocy w różnych wariantach. Z jego pola widzenia nie znikało przedstawianie skrajności uwydatniających tendencje czasów, jakie obserwował i konstruowanie bohaterów będących personifikacją różnorakich niepokojów. Iredyński przepadał za pisaniem o jednostce wobec wszechobecnej przemocy i "Trzecia pierś" pozostaje w zgodzie z preferowanym przez niego nurtem. Sztuka, którą wiernie przedstawił Tumidajski, w istocie traktuje o odwiecznym stosunku przemocy na linii społeczeństwo i trzymająca je w ryzach władza. Ewę, przywódczynię grupy i jej duchową przewodniczkę, w obliczu zagrożenia swojej pozycji i w obawie przed odwróceniem się od niej członków wspólnoty ogarniają irracjonalny lęk i obawy, które popychają ją i oddanego sprawie Tomasza do uruchomienia machiny terroru i destrukcji, która pochłonie przyświecającą im niegdyś ideę. Toczona przez wytwory chorej wyobraźni i strach przeciąga na swoją stronę czarującego i pociągającego Jerzego, który zaczyna dla niej usuwać kolejne przeszkody, a ta zaprowadzona przez nich rewolucja niebawem zacznie zjadać własne dzieci.

"Trzecia pierś" to pełne napięcia studium przemocy portretujące pragnienie wolności, które zawsze pozostanie iluzją, celem niemożliwym do zrealizowania, jako że odwiecznymi słabościami ludzkimi są strach - w tym przed śmiercią, pragnienie władzy i wrodzone skłonności do przemocy, przed którą nie cofnie się nikt, aby tylko osiągnąć zamierzony cel. Człowiek może wyrwać się z tego, co uważa za niewolę, zachłysnąć się chwilowym powiewem wolności tylko po to, aby na powrót dać się zniewolić. Tak właśnie myślą bohaterowie "Trzeciej piersi" błędnie zakładając, że rzeczywistość, jaka ich otacza, to ich własny, świadomy wybór, nie dostrzegając zupełnie, że ich wybory dyktowane są przez niepokoje i niepewność.

"Trzecia pierś" to opowieść o mechanizmie manipulowania społecznością - niewątpliwą jej zaletą jest to, że akcja rozgrywa się jedynie pomiędzy trójką bohaterów, przywódczynią społeczności, jej prawą ręką i stróżem oraz tym trzecim, który zostaje uwikłany początkowo wbrew swojej woli. Widz nie ogląda na scenie kontaktów Ewy z jej "wyznawcami", nie obserwuje kontaktu na linii władza-społeczeństwo, a jedynie pośrednio dowiaduje się o stosunkach między nimi. Zabieg ten pobudza wyobraźnię widza, a sama sztuka skupia się na obnażeniu mechanizmu działania struktury rządzącej wspólnotą naciskając na ułomność symbolu, w który ona wierzy i za którym podąża. Choć motyw ten wydaje się być dobrze znanym i opracowanym w kulturze, trudno odmówić "Trzeciej piersi" świetności w świadomym poruszaniu się po nim.

I choć chwilami trudno uwierzyć w motywacje Ewy i ślepe oddanie, jakim cieszyła się wśród wspólnoty, a spektakl czasem traci tempo i żywiołowość, "Trzecia pierś" jest widowiskiem zrealizowanym porządnie, angażującym widzów i wczepiającym się w jego myśli nie pozwalając pozostać wobec niego obojętnym. To przede wszystkim ważny obraz starcia postaw trójki protagonistów, trzech silnych indywidualności, z których każda ma swoje ambicje, dążenia i emocje.

"Trzecia pierś" to dzieło absorbujące, pozostawiające z dziesiątkami pytań bez odpowiedzi i głową pełną refleksji. Sztuka porusza kwestie pochodzenia zła i pojęcia moralności, co zresztą stanowi wspólny mianownik twórczości Iredyńskiego. To z całą pewnością ważny spektakl i choć pozostaje w ogólności sztuką nierówną i posiadającą liczne mankamenty, trudno odmówić jej poruszania kwestii uniwersalnych i wciąż ważnych w sposób świadomy i wyważony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji