Prowokacyjna Salome w Teatrze Wielkim
"Salome" w reż. Martina Otavy w warszawskiej Operze Narodowej. Recenzuje Życie Warszawy.
"Co za premiera. Z pewnością ciągnąć będą na nią w przyszłym sezonie tłumy.
A to dlatego, że na scenie piękna blondyna (Eilana Lappalainen, Finka, debiutująca na scenie teatru Wielkiego) nie dość, że śpiewa, to tańczy jak rasowa pin-up girl, trzepiąc fryzurą na prawo i lewo, zrzucając z siebie kolejne łaszki, aż do stringów.
Później morduje ukochanego, który kochać nie chciał i z jego głową wyczynia erotyczne dance. No, takiego show to jeszcze w Operze Narodowej nie było! Ale to nie zmiana repertuaru, a... premiera dramatu muzycznego Salome Richarda Straussa, przygotowana przez Teatr Wielki we współpracy z czeskimi realizatorami (reżyseria Martin Otava, scenografia Jan Zavarsky).
Niszcząca namiętność biblijnej księżniczki do proroka Jochanaana, oparta na dramacie Oscara Wilde'a, i jej słynny Taniec siedmiu zasłon sprowadzone zostały do tego, o czym wyżej. Ponoć w tym celu, by jak najbardziej tekst ten uwspółcześnić.
Z pewnością dopięto tego, ale takie odczytanie dzieła to naprawdę dramatyczny obraz naszych czasów".
Na zdjęciu scena ze spektaklu.