Artykuły

Wiesław Ochman w "Gwiazdozbiorze Artystycznym Oskara Świtały"

Wiesław Ochman - światowej sławy śpiewak operowy - tenor, reżyser, malarz, kolekcjoner, filantrop, poliglota. Dokładnie dziś - środa, 6 lutego 2019 roku - Wiesław Ochman obchodzi swoje 82. urodziny.

W związku z tym, osoba Mistrza staje się drugim bohaterem cyklu artykułów, prezentujących sylwetki wielkich osobowości, związanych ze światem sztuki, w moim indywidualnym zbiorze, zatytułowanym: "Gwiazdozbiór Artystyczny Oskara Świtały", który powstał po to...

...ABY WSZYSCY MOGLI ZBLIŻYĆ SIĘ DO GWIAZD!

Wiesław Ochman

RODZINA i DZIECIŃSTWO

Rodzice i brat

Tata Wiesława Ochmana, Jan, przychodzi na świat w roku 1895 w Warszawie, a mama Bronisława (z domu Jędrych) w roku 1910 na Lubelszczyźnie.

"Mój tata był mechanikiem. Pracował u Lilpopa przy naprawie samolotów, a potem w firmie AVIA, przy produkcji obrabiarek. Zajmował się również ślusarstwem. Miał warsztat przy ulicy Ząbkowskiej. Na tej samej ulicy mieszkaliśmy. Był taką "złotą rączką". Pamiętam jak mi i mojemu bratu zrobił kiedyś sanki z dwóch teowników Były świetne! Pomagał wszystkim. Był bardzo dobrym człowiekiem. Mama natomiast była bibliotekarką i pracowała w technikum, mieszczącym się na warszawskim Mokotowie przy ul. Wiśniowej. Dożyła pięknego wieku 94 lat. Byłem z nią zawsze bardzo zżyty".

W 1933 roku, Państwo Ochmanowie doczekują się pierwszego syna, Andrzeja.

Narodziny

Dokładnie 6 lutego 1937 roku, na świat przychodzi Wiesław Ochman.

"Urodziłem się w naszym mieszkaniu przy ul. Ząbkowskiej 48. Mieszkaliśmy w kamienicy na trzecim piętrze wejście drugą klatką! Przed domem był piękny ogród, 150 na 150 metrów. Jako dzieciaki bawiliśmy się w nim. Rosły tam kasztany, bzy i niesamowicie pachniał jaśmin. Kamienicy tej niestety już nie ma. Wojnę przetrwała. Była jedynie mocno ostrzelana. Została celowo wyburzona wiele lat po wojnie".

II WOJNA ŚWIATOWA

II wojna światowa wybucha, gdy Wiesław Ochman ma 2 lata. Pomimo, że dorośli starają się prowadzić w miarę normalne życie, aby strach wśród dzieci zniwelować do minimum, to nieustannie z różnych stron nadciągają zagrożenia.

"Niemcy okopali się w pewnym momencie również na ul. Ząbkowskiej. Podczas ostrzałów dorośli zabierali nas do piwnic, gdzie w oknach były drewniane paki wypełnione piachem. Wiele kul w nich ugrzęzło. Pamiętam również, że dorośli czasem karmili zupą, nawet wygłodzonych i wychłodzonych Niemców z Wermachtu. Nawet ich było im żal. Po raz kolejny okazało się, że Polacy to bardzo dobrzy ludzie!".

Wiesio każdego dnia widzi łunę, unoszącą się nad stolicą po drugiej stronie Wisły. Częstym widokiem są również samoloty sowieckie, które utrudniają Niemcom zajęcie Warszawy.

"Kukurżniki, czyli dwupłatowe samoloty, często oglądaliśmy na niebie. Ich taktyka polegała na tym, że gdy dolatywały do Warszawy wyłączały motory i w ciszy zrzucały bomby. Tak sowieccy piloci nękali Niemców. Bardzo mi i chłopakom się to podobało. Pamiętam również częste rozmowy sąsiadów o wojnie. Spotykali się co wieczór. Jako dzieciaki przysłuchiwaliśmy się tym rozmowom. Starsi robili wszystko, aby nas, czyli dzieci, ochronić przed skutkami i świadomością wojny. W sumie im się to udawało".

Mały Wiesio ma dużo kolegów, z którymi bawi się w przydomowym ogrodzie oraz w okolicy zamieszkania.

"Często z kolegami bawiliśmy się, nie zawsze w sposób odpowiedzialny. Zabawy polegały na przykład na tym, że znajdowaliśmy spłonki, które potem wrzucaliśmy do ogniska i uciekaliśmy. Pamiętam, jak jeden z pocisków długo nie chciał wystrzelić. Wtedy mój kolega poszedł sprawdzić dlaczego wrócił z urwanymi palcami. Mi także przydarzyła się podobna sytuacja. Gdy podszedłem do ogniska sprawdzić dlaczego nic nie wybucha, w momencie gdy zbliżyłem się do płomieni, pocisk wybuchł i cały proch powbijał mi się w ciało. Miałem przez to gorączkę przez kilka dni i lekarz wydłubywał mi resztki prochu z ciała. Były tego setki. Do dziś mam po tym wydarzeniu pamiątki!".

W 1943 roku, 6 letni Wiesio, zaczyna podstawówkę. Szkoła mieści się w podziemiach Bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Kawęczyńskiej. Tam mieszczą się również sale do gry w ping ponga, w którego Wiesio często grywa. Potajemne zajęcia odbywają się także w prywatnych mieszkaniach przy ul. Brzeskiej, Nieporęckiej, Ząbkowskiej czy Korsaka.

"W tamtym okresie, wraz z bratem i kolegami z klasy chodziliśmy bawić się w bulwach, w naszym ogrodzie. Pewnego razu zobaczyliśmy tam człowieka w nieznanym nam mundurze. Podszedł do nas i przyłożył palec do swoich ust, abyśmy byli cicho. Jak się okazało był to żołnierz sowiecki, który kierował ogniem artylerii. Naprowadzał działa na cel. Pamiętam jak huknął prosto w czołg, stojący na ul. Nieporęckiej. Pobiegliśmy tam później zobaczyć zniszczenia. Widziałem ciała ludzi z czołgu, które następnie pogrzebano. Wokoło leżały granaty, które z bratem pozbieraliśmy i na wszelki wypadek zanieśliśmy do domu i schowaliśmy pod swoje łóżka. Z perspektywy lat, mam wątpliwości, czy był to najmądrzejszy pomysł".

W trakcie wojny tata, Pan Jan, zostaje zabrany do pracy w fabryce AVII, przy produkcji obrabiarek.

"Tata, żeby tam nie pracować, mocno uderzył się w kolano i zabrano go do szpitala. Opowiadali nam to później jego koledzy z pracy, którzy to widzieli. Mama poszła, aby odebrać prześwietlenie dla taty i wtedy zatrzymali ją w łapance. Czekaliśmy na nią długie godziny. Pamiętam jak bardzo się z bratem martwiliśmy. Mama wyszła wcześnie rano i miała wrócić za parę godzin, a wróciła dopiero po godzinie 22:00. Uratowało ją to prześwietlenie. Pokazała je okupantom i tylko dzięki niemu ją puścili".

Mama, pani Bronisława, podczas wojny głownie opiekuje się domem i wychowuje dzieci. Często jeździ także z Wiesiem w rodzinne strony na Lubelszczyznę do miejscowości Wilków. Wożą tam środki czystości, które wymieniają na żywność. W Warszawie ciągle brakuje jedzenia.

"Pewnego razu stała się smutna rzecz. Gdy wracaliśmy z Wilkowa, mama dała mi do poniesienia butelkę z olejem, która wyślizgnęła mi się z rąk na Dworcu Wschodnim i całkowicie się rozbiła. Dla bezpieczeństwa osobistego uciekłem nocować do cioci Józi. Jedzenia brakowało również żołnierzom. Pod koniec wojny, u nas na kwaterze stacjonował oddział Armii Czerwonej. Bardzo pięknie śpiewali, ale trzeba było ich też karmić. Nie zapomnę jedli kartofle z chlebem!".

1 sierpnia 1944 roku wybucha Powstanie Warszawskie.

"Zaraz po zakończeniu powstania, w październiku, gestapowcy zabrali tatę. Wtedy to widziałem go po raz ostatni. Prawdopodobnie trafił do obozu w Auschwitz i tam zginął. Nigdy się tego dokładnie nie dowiedzieliśmy. Przed wojną w naszej kamienicy mieszkało 16. mężczyzn. Wróciło tylko dwóch".

CZASY POWOJENNE i LATA NAUKI

Kontynuacja nauki i pierwszy spektakl operowy

Po zakończeniu wojny Wiesio kontynuuje naukę w szkole podstawowej przy ul. Kawęczyńskiej. Tam jego pedagogiem jest pani Jadwiga Chwalińska-Bochonko, która to namawia panią Bronisławę, aby wysłała Wiesia do szkoły plastycznej z internatem, do Bolkowa (woj. dolnośląskie, 30 km od Wałbrzycha).

"Warszawa po wojnie była zrujnowana. Ciężko się po niej poruszało. Chodziło się po gruzach. Tramwaje były przepełnione i codziennie komuś w związku z tym ucinało kończyny. Na początku nie można było przemieścić się na drugą stronę Wisły, gdyż wszystkie mosty były zburzone. Po jakimś czasie postawiono most pontonowy - w tym miejscu, gdzie teraz jest most Śląsko-Dąbrowski. Od strony Pragi witały wjeżdżających na niego wielkie portrety Stalina i Bieruta. Most zniosła kra".

Mama, za namową pani Chwalińskiej, decyduje się na wysłanie Wiesia do szkoły plastycznej w Bolkowie. Jeszcze przed jego wyjazdem, pani Bronisława, zabiera obu synów na pierwszy w ich życiu spektakl operowy. Jest to "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki.

"Pierwszy spektakl operowy w swoim życiu zobaczyłem w Warszawie. Odbył się on w siedzibie obecnego Teatru Muzycznego Roma przy ul. Nowogrodzkiej 49. Tam, po wojnie, mieściła się przez pewien czas siedziba Opery i Filharmonii Warszawskiej. Byłem zachwycony całym przedstawieniem. Stefana pięknie śpiewał wtedy tenor Ryszard Małożewski. Powiedziałem mu o tym po wielu latach. Spotkaliśmy się bowiem przypadkowo w Berlinie. Przyszedł na mój koncert, kiedy śpiewałem z tamtejszymi filharmonikami. Nie mógł uwierzyć w to, co mu opowiedziałem. To było niezwykle miłe spotkanie".

Szkoła plastyczna w Bolkowie

W roku 1950, 13. letni Wiesio, rozpoczyna naukę w Bolkowie.

"Był to piękny okres mojego życia. Wtedy rozpoczęło się pasmo moich sukcesów. Pierwszym sukcesem było dotarcie na miejsce. Jechałem tam sam pociągiem, z kilkoma przesiadkami. Ani razu się nie zgubiłem! Potem nauczyłem się doprowadzać wodę i prąd do budynków. Instalowaliśmy to wszystko w naszym internacie. Przecież po wojnie nie było prawie nic. Przydały mi się te umiejętności w przyszłości. Do dziś potrafię wszystko w domu naprawić. Jednak mimo wielu zajęć i świetnych kolegów bardzo tęskniłem za rodziną".

Co rano, ze swojego pokoju w internacie, Wiesio ogląda piękny, XIII wieczny, gotycki zamek. Wokoło internatu rosną dzikie róże, z których to krzaków wyjadają z kolegami głogi. Dzięki naprawom, które przeprowadzają, mają również dostęp do magazynów. W nich trzymane są narzędzia, ale również stare narty.

"Często z kumplami wykradaliśmy się w nocy z internatu i chodziliśmy do tych magazynów po narty. Nie miały one jednak ani wiązań, ani tym bardziej butów. Braliśmy więc sznurówki i po prostu przywiązywaliśmy swoje buty do tych nart. Jeździły świetnie!".

Do klasy chodzi z rówieśnikami, ale również z osobami dużo od siebie starszymi. Wielu ludziom wojna przerwała okres nauki, którą po jej zakończeniu kontynuują.

"Często tym starszym kolegom, którzy mieli po 20, a często nawet ponad 30 lat, pisałem wypracowania. Rzeczą nadzwyczajną w tej szkole było to, że co dwa miesiące każda klasa musiała organizować wieczorek kulturalny. Ja najczęściej recytowałem i śpiewałem, a mój najlepszy kolega grał w tym czasie na akordeonie. Te małe przedstawienia były bardzo rozwijające i budujące naszą artystyczną wrażliwość".

Technikum w Szczawnie-Zdroju

W roku 1952 uczniowie z Liceum Plastycznego w Bolkowie zostają przeniesieni do Technikum Ceramicznego w Szczawnie-Zdroju.

"Było to technikum połączone ze szkołą ogólnokształcącą. Byłem tam przewodniczącym kółka mickiewiczowskiego, gdzie rysowaliśmy trasy podróży naszego wieszcza i deklamowaliśmy jego wiersze. Byłem również kapitanem drużyny piłkarskiej, grałem na pomocy i obronie. Pan Pałucki, nauczyciel WF-u, namawiał mnie także, abym zaczął boksować. Zgodziłem się. Jednak nie dlatego, że lubiłem się bić, lecz zauważyłem, że koledzy bokserzy mają większe powodzenie u dziewczyn, a poza tym dostają dodatkowe porcje jedzenia. Zapisałem się do Spójni Jawor. Walczyłem w wadze papierowej. Pamiętam, że od godziny 12 do 15 grałem mecze w piłkę nożną, a od 17 zaczynałem walki bokserskie. Byłem dość sprawny i umiałem unikać ciosów".

Mimo uprawiania sportu, Wiesław Ochman, nigdy nie zaniedbywał nauki. Ukończył technikum ceramiczne z wyróżnieniem. Jednak cały czas marzył, aby zostać malarzem.

"Podczas matury z rysunku namalowałem przodownika pracy, który był tak wycieńczony, że komisja uznała, że został namalowany z ogromnym talentem. Pamiętam dylematy, dotyczące wyboru kierunku studiów. Jedno było pewne, ma być to Kraków. Zawsze to miasto kojarzyło mi się z królami i dobrobytem, a poza tym nigdy wcześniej tam nie byłem. Ja chciałem iść na Akademię Sztuk Pięknych, a moi koledzy na Akademię Górniczo-Hutniczą. Pamiętam jak przez kilka dni mnie namawiali. W końcu jeden z nich zapytał mnie: "Wiesiek, czy jesteś w stanie namalować Bitwę pod Grunwaldem? Odpowiedziałem, że mógłby być z tym problem. "No widzisz, więc idziesz z nami!".

Wiesław Ochman maturę zdaje z wyróżnieniem, co pozwala mu dostać się bez egzaminu wstępnego na AGH, na wydział ceramiczny. Studia rozpoczyna w roku 1954.

Studia i pierwsze spotkanie z Krystyną Prus-Więckowską

Wiesław Ochman idzie wraz z kolegami zobaczyć czy wszyscy dostali się na studia. Sam jest spokojny, gdyż do egzaminów wstępnych przystępować nie musiał. Cieszą się, gdy na tablicy widzą wyniki pozytywne.

Tak wspomina to wydarzenie Krystyna Ochman: "Poszłam zobaczyć czy dostałam się na wydział ceramiczny, na AGH. Byłam bardzo szczęśliwa, jak zobaczyłam, że moje nazwisko widnieje na liście. Moją uwagę przykuła również grupka chłopaków, którzy niemiłosiernie się wydurniali. Ten, który najwięcej rozrabiał, ten który wszystkich rozśmieszał, ten który był jednocześnie najmniejszy, jak również najbardziej przystojny, to właśnie był Wiesiek. Co to było za towarzystwo...! Z daleka było widać, że nie są z Krakowa. Nic wtedy nie wskazywało, że będzie to mój przyszły mąż!".

Okazuje się, że Wiesław i Krystyna (z domu Prus-Więckowska), rozpoczynają studia na tym samym roku, lecz w różnych grupach. Spotykają się jedynie na wykładach, lecz na ćwiczeniach już nie. Często natomiast widują się na próbach tanecznych. W studenckim zespole Krystyna tańczy, a Wiesław śpiewa i prowadzi konferansjerki. Po 4 latach następuje wybór specjalizacji. Obydwoje wybierają kierunek i spotykają się na ceramice szlachetnej - czyli porcelana, fajans.

Krystyna Ochman wspomina: "Wtedy już mieliśmy wszystkie wspólne zajęcia. Odbywały się one na Krzemionkach. Najważniejsze prowadził prof. Tomasza Kuroś. Codziennie przynosiłam kanapki z jajkiem oraz żółtym serem i częstowałam nimi Wiesia. To były piękne czasy. Tak zaczęła się nasza miłość".

Początki śpiewu

Studia przebiegają Wiesławowi Ochmanowi w dobrej atmosferze. Po 2 latach śpiewania w pokoju, koledzy namawiają Wiesia, żeby zaczął poważniej uczyć się śpiewu. Nie można jednak studiować dwóch kierunków równocześnie, więc Wiesław zapisuje się do muzycznej szkoły podstawowej. Tam zajęcia niestety odbywają się w podobnych godzinach, jak na uczelni, więc nie udaje mu się pogodzić nauki.

"Zapisano mnie w związku z tym do tzw. ogniska muzycznego i skierowano do prof. Gustawa Serafina. Miałem się udać na pierwszą lekcję do jego mieszkania, przy ul. Pedzichów. Gdy stanąłem pod drzwiami usłyszałem, że w środku śpiewa jakiś tenor. Wydobywał z siebie piękne dźwięki. Uznałem, że najlepszym pomysłem będzie powrót do akademika, więc stamtąd uciekłem. Potem dostałem list, aby jeszcze raz zgłosić się do profesora. Poszedłem więc drugi raz, ale znowu usłyszałem tenora i ponownie uciekłem. W akademiku mieszkałem z trzema Koreańczykami. Pewnego razu w drzwiach naszego pokoju stanął dystyngowany, świetnie ubrany Pan i zapytał: "Który z was to Ochman?" Żaden z Koreańczyków się nie przyznał, więc wypadło na mnie. Był to Gustaw Serafin, który wziął mnie zaraz na lekcje. Miał cudowną żonę Ewę, która była pianistką. To ona uczyła mnie czytania nut i tak rozpoczęła się moja nauka śpiewu".

Wiesław Ochman po 3. miesiącach nauki wygrywa konkursy wokalne: "Echa Krakowa" i "Polskiego Radia". Śpiewa tam "Santa Lucia", "Granadę" oraz "Catari, Catari". Występuje także w zespole wokalno-tanecznym "Krakus", który prowadzi prof. Wiesław Białowąs. Na kolejny studencki konkurs wokalny Wiesław jedzie wraz z utalentowaną pieśniarką Hanną Konieczną do Szczecina. Zajmują tam I miejsce.

"W Szczecinie większość czasu poświęcałem na granie w piłkę, zamiast na śpiew. Obok miejsca, gdzie wszyscy uczestnicy mieszkali było boisko. Wtedy doszedłem do wniosku, że granie w piłkę pomaga wygrywać w śpiewie. Po wygranej dałem wywiad w Radiu Szczecin. Jego kierowniczka powiedziała mi wtedy, że mój głos należy już do narodu i kazała mi w związku z tym przestać palić papierosy. Potraktowałem to bardzo poważnie i faktycznie rzuciłem palenie. W czasie koncertu laureatów zaprzyjaźniłem się z chórem Politechniki Szczecińskiej, który prowadził Jan Szyrocki. Razem z nim pojechałem później gościnnie do Bułgarii, do Płowdiw. Był to mój pierwszy koncert zagraniczny. Tam oglądaliśmy spektakl "Traviata". Alfreda śpiewał stary, zasłużony tenor. Miał duży brzuch i wyglądał jak beczułka. Bardzo mnie wtedy dziwiło, że naprawdę śliczna i młodziutka śpiewaczka, która wykonywała partię Violetty, mogła się w nim zakochać. Po wygranym konkursie w Szczecinie wróciłem do Krakowa i otrzymałem pocztą, od koleżanki, wycinek z Kuriera Szczecińskiego z moim zdjęciem i tytułem artykułu: "Czyżby przyszły Kiepura?".

Wiesław Ochman studia kończy ze świetnymi wynikami w roku 1960. Dokładnie w marcu, broni pracę magisterską zatytułowaną: "Wpływ dwutlenku cyrkonu na mącenie szkliw ceramiczny".

KARIERA

Pierwsze audycje

Po zakończeniu studiów, profesor Serafin pisze list polecający Ochmana, do dyrektora Teatru Wielkiego w Poznaniu Zdzisława Górzyńskiego.

"Po jakimś czasie dostałem odpowiedź od dyrektora: "Niestety, ale tenorów nie potrzebujemy". Był to chyba jedyny teatr w historii świata, który nie potrzebował tenorów. Po latach, gdy już z Górzyńskim współpracowałem i się zaprzyjaźniliśmy, przypomniałem mu o tym. Odpowiedział mi, jak zawsze dowcipnie: "Myślałem wtedy, że jesteś kolejnym facetem, który tylko podaje się za tenora!".

Następnie profesor Serafin wysyła Wiesława Ochmana na przesłuchanie do Opery Krakowskiej, która funkcjonuje jako Miejski Teatr Muzyczny - Opera i Operetka, wystawiając spektakle w budynku Domu Żołnierza przy ul. Lubicz 48 oraz dwa razy w tygodniu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Przesłuchanie odbywa się w Sali lustrzanej w Filharmonii Krakowskiej.

"Zaśpiewałem dwie rzeczy. Dyrektor stwierdził, że mam ładny głos. Następnie poprosi abym zatańczył walca. Wtedy myślałem, że to normalna kolej rzeczy na audycjach! Po czym powiedział, że proponuje mi występ w "Baronie cygańskim". Zapytałem jaką partię będę śpiewał. Odpowiedział, że żadną, że ładnie wyglądam i dobrze się poruszam, więc będę skakał przez ogień. Od razu po przesłuchaniu udałem się do profesora Serafina. Gdy mu wszystko opowiedziałem zapytał mnie: "Czy na pewno był Pan w operze? Czy może jednak w straży pożarnej?".

Profesor postanawia napisać kolejny list, lecz tym razem do Bytomia. Operą Śląską zarządzają dwaj wielcy dyrektorzy: artystyczny Włodzimierz Ormicki i naczelny Włodzimierz Stahl. Od razu proszą o przyjazd na przesłuchanie.

"Włodzimierz Stahl był wspaniałym dyrektorem. Był niemal na każdym spektaklu, jaki grano w operze. Zaśpiewałem na przesłuchaniu arię Cavaradossiego z III aktu "Toski" oraz "Arlezjanę". Profesor Serafin je wybrał, abym mógł zaprezentować swoją technikę z pianissimo i mezza voce włącznie. W trakcie jednego piana upadła dekoracja. Technicy budowali wtedy scenografię do wieczornego spektaklu. Wystraszyłem się i uciekłem ze sceny. Dyrektor Ormicki przywołał mnie z powrotem na scenę i powiedział: "Panie Wiesławie opera jest niebezpieczna, ale nie do tego stopnia, żebyśmy tego nie opanowali. Proszę śpiewać dalej!". Widocznie się spodobałem, bo dostałem angaż. Na umowie widnieje data: 1 maja 1960 rok.".

"Ormicki był nadzwyczajnym człowiekiem. Proszę sobie wyobrazić, że osobiście przyjechał do mnie, do Krakowa, aby rozmawiać ze mną o angażu, wiedząc, że jako student prawdopodobnie nie mam pieniędzy na kolejną podróż do Bytomia. Czy dziś jest to możliwe?".

Pierwszy angaż i spektakle

24 czerwca 1960 roku, Wiesław Ochman, debiutuje w Operze Śląskiej, w spektaklu "Łucja z Lamermoor" Donizettiego, śpiewając partię Edgara. Przedstawienie to reżyseruje Halina Dzieduszycka, żona Hrabiego Wojciecha Dzieduszyckiego.

"W Operze Śląskiej poznałem wspaniałych profesorów. Przede wszystkim moją późniejszą przyjaciółkę Marię Szłapak, z którą w latach "śląskich" - 1960/63 - przygotowałem taką ilość partii, jakiej już nigdy później nie byłem w stanie przygotować. Marysia uczyła mnie również gry na fortepianie.

W latach 1960-63, Wiesław Ochman, w Operze Śląskiej, śpiewa: Księcia w "Rusałce" Dargomyżskiego, Lionela w "Marcie" Flotowa, Maksa w "Wolnym strzelcu" Webera, Alfreda w "Traviacie" Verdiego, Florinda w "Le donne curiosa" Ferrariego, Stefana w "Strasznym dworze" Moniuszki, Królewicza Gwidona w "Złotym koguciku" Rimskiego-Korsakowa oraz Nadira w "Poławiaczach pereł" Bizeta.

Występuje tam z tak wspaniałymi polskimi śpiewakami, jak m.in.: Natalia Stokowacka, Eugenia Gwieździńska, Joanna Kuszyk (z nią debiut w "Łucji"), Pola Bukietyńska, Jan Łukowski, Henryk Grychnik, Zbigniew Plat, czy Sławomir Żerdzicki...

W tym czasie, po raz pierwszy w karierze, Wiesław Ochman występuje w spektaklu gościnnym w Operze Wrocławskiej, a jest to "Straszny dwór" Moniuszki oraz "Traviata" Verdiego.

Ślub

Po 3. latach, z powodu braku otrzymania mieszkania w Operze Śląskiej, Wiesław Ochman przenosi się wraz z narzeczoną Krystyną do Krakowa. Tam zamieszkają w rodzinnej willi Krystyny, na Woli Justowskiej. Dokładnie 10 sierpnia 1963 roku biorą ślub w krakowskim Kościele św. Anny.

Opera Krakowska oraz warszawska "Roma" (lata 1963-64)

W Operze Krakowskiej, Wiesław Ochman, zadebiutował w roku 1963 partią Cavaradossiego w "Tosce" Pucciniego. Spektaklem tym dyrygował Kazimierz Kord, a Violettę śpiewała Hanna Rumowska. Następnie wystąpił jako Młody Król w operze "Hagith" Szymanowskiego.

W roku 1964 Bohdan Wodiczko, dyrektor Opery Warszawskiej, mieszczącej się w budynku "Roma" przy ul. Nowogrodzkiej 49, zaprasza Wiesława Ochmana na gościnny występ.

"Był to dla mnie bardzo ważny spektakl. Przyszła na niego moja mama. Słyszała mnie wtedy po raz pierwszy w życiu na scenie. Zaśpiewałem tam Alfreda w "Traviacie". Przedstawieniem tym dyrygował Górzyński. Śpiewałem z Zofią Rudnicką. To była prawdopodobnie najwspanialsza Violetta z jaką w życiu śpiewałem, a występowałem z największymi śpiewaczkami świata".

W tym samym roku Bohdan Wodiczko zaprasza Wiesława Ochmana na kolejny gościnny spektakl, po którym to proponuje mu angaż na pełen etat.

"Wtedy zaśpiewałem w "Romie" "Straszny dwór". Wystąpiłem z Bernardem Ładyszem. Benek już wtedy był wielką legendą. Po tym spektaklu Wodiczko zaproponował mi etat. Jednak w tym czasie śpiewali tam wybitni tenorzy, jak: Bogdan Paprocki, Kazimierz Pustelak, Lesław Wacławik i Wacław Domieniecki. Powiedziałem, że chyba nie czuję się jeszcze na siłach, aby tam pracować. Wtedy Wodiczko powiedział mi: "Jeśli artystycznie się pan sprawdzi, to się pan obroni.". Po naradzie z profesorem Serafinem zgodziłem się.

Wiesław Ochman, wraz z żoną Krystyną, przeprowadzają się do Warszawy. Dostają mały pokoik teatralny przy ul. Moliera, od strony ul. Senatorskiej.

W roku 1965 następuje uroczyste otwarcie, odbudowanego i rozbudowanego, Teatru Wielkiego w Warszawie. Cały operowy i baletowy zespół "Romy" przenosi się do nowej siedziby na Placu Teatralnym. Wiesław Ochman śpiewa w dwóch z czterech spektakli otwarcia: 21 listopada Jontka w "Halce" Stanisława Moniuszki, a 22 listopada duet wokalny z Barbarą Nieman w balecie "Pan Twardowski" Ludomira Różyckiego - obydwa pod batutą Zdzisława Górzyńskiego.

W warszawskiej Operze Narodowej, Wiesław Ochman, pracuje do roku 1970. W tych latach śpiewa tam takie opery, jak: "Cyganeria", "Straszny dwór", "Halka", "Faust", "Don Carlos", "Łucja z Lamermoor", "Carmen". Występuje z tak wybitnymi artystami jak: Krystyna Jamroz, Hanna Rumowska-Machnikowska, Barbara Nieman, Krystyna Szostek-Radkowa, Halina Słonicka, Krystyna Szczepańska, Antonina Kawecka, Maria Fołtyn (z nią jedno przedstawienie "Halka"), Pola Lipińska, Anna Malewicz-Madey, Bożena Betlej, Urszula Trawińska, Urszula Koszut, Zdzisław Klimek, Jerzy Kulesza, Andrzej Hiolski, Bernard Ładysz, Edmund Kossowski, Robert Młynarski, Eugeniusz Banaszczyk, Marek Dąbrowski.

"W tym okresie poznałem kolejnych cudownych profesorów, którzy bardzo mi pomogli wokalnie, a byli to: Sergiusz Nadgryzowski, Jerzy Gaczek i Helena Christienko. Zaśpiewałem wtedy pod batutą znakomitych polskich dyrygentów, takich jak: Bogusław Madej, Mieczysław Nowakowski, a także moje pierwsze przedstawienie "Carmen" z Jerzym Maksymiukiem".

WYSTĘPY ZAGRANICZNE - ŚWIATOWE DEBIUTY

Lata 60.

W roku 1967, Wiesław Ochman, wybiera się na przesłuchanie do Komische Oper w Berlinie, gdzie dyrektorem jest wybitny reżyser operowy Walter Felsenstein.

"Felsenstein zaproponował mi angaż na 3 lata. Jednak ja byłem tak zmęczony kilkugodzinnymi przesłuchaniami, że mu odmówiłem, a poza tym nie chciałem zostawiać Warszawy. Dobrze mi tam było. Po latach współpracowaliśmy ze sobą. Powiedział mi wtedy, że byłem jedynym śpiewakiem, który odrzucił jego propozycję angażu.".

Pierwszy zagraniczny spektakl, Wiesław Ochman, śpiewa w roku 1967, w Deutsche Staatsoper Berlin w NRD. Debiutuje tam partią Turridu w "Rycerskości wieśniaczej" Mascagniego. Nie znając jeszcze języka śpiewa operę po niemiecku. Spektakl ten ogląda impresario z Monachium Robert Schulz. Zaraz po przedstawieniu składa on propozycję Ochmanowi, aby zaśpiewał podczas zbliżającego się festiwalu monachijskiego. Tam Wiesław Ochman śpiewa Alfreda w "Traviacie" Verdiego, z jednymi z najwybitniejszych śpiewaków operowych świata, jak: Dietrich Fischer Dieskau oraz Teresa Stratas.

"Po audycjach u Felsensteina zadzwoniłem do Górzyńskiego, który podpowiedział mi, abym poszedł również na audycje do Deutsche Staatsoper Berlin. Zaśpiewałem tam dwie arię i natychmiast mnie zaprosili...".

Rok 1967 jest rokiem przełomowym w karierze Wiesława Ochmana. Wtedy to zostaje zauważony i zaczyna się o nim mówić na arenie międzynarodowej.

Następnie Wiesław Ochman dostaje angaż w roku 1968 do Staatsoper w Hamburgu. Tam śpiewa Cavaradossiego w "Tosce" Pucciniego z jednym, z najwybitniejszych barytonów wszystkich czasów Tito Gobbim.

W roku 1969 po raz pierwszy występuje na słynnym, angielskim festiwalu w Glyndebourne. W latach 60-tych śpiewa jeszcze gościnnie w: Staatsoper Berlin, Staatsoper Hamburg, Operze we Frankfurcie, Cuvellier Theaater, Bern i Teatrze Bolszoj w Moskwie.

Lata 70.

W roku 1970, Wiesław Ochman, kończy współpracę z Teatrem Wielkim w Warszawie i wyjeżdża za granicę. Od tej pory już nigdy nie podejmuje stałego etatu w żadnym teatrze operowym świata. Pierwszą współpracę zagraniczną rozpoczyna z Operą w Hamburgu. Tam dostaje propozycje występu w 20. spektaklach w sezonie. Wiąże się z nią na 16 sezonów.

W 1972 roku, Wiesław Ochman, po raz pierwszy śpiewa w Ameryce. Debiutuje w operze chicagowskiej jako Alfred w "Traviacie" Verdiego. Następnie śpiewa za oceanem Cavaradossiego w "Tosce" Pucciniego, w San Francisco.

29 kwietnia 1974 roku debiutuje w Operze Paryskiej jako Arrigo w "Nieszporach sycylijskich" Verdiego.

"Wtedy wszystko bardzo szybko się toczyło. W roku 1974 wystąpiłem w Operze Paryskiej, gdzie zaśpiewałem "Nieszpory sycylijskie" Verdiego z tak wybitnymi śpiewakami, jak: Martina Arrojo i Cristina Deutekom, a za pulpitem dyrygenckim stał wielki Nello Santi. Potem ponownie kilkukrotnie brałem udział w stagione, w Glyndeboyrne, gdzie śpiewałem Leńskiego w "Onieginie", Don Ottavia w "Don Giovannim" i Tamina w "Czarodziejskim flecie".

12 marca 1975 roku po raz pierwszy występuje na jednej z najbardziej prestiżowych scen operowych świata, czyli The Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Również śpiewa tam partię Arriga w operze "Nieszpory sycylijski" Verdiego z Renatą Scotto, Ruggero Raimondim i Sherrill Milnesem. Spektaklem dyryguje James Levine. W MET śpiewa około 100 spektakli. W październiku roku 1977, występuje również w słynnym "MET Opening Night". Za pulpitem dyrygenckim staje Kazimierz Kord.

W słynnej mediolańskiej La Scali po raz pierwszy śpiewa podczas koncertu 28. października 1976 roku. Debiut w spektaklu operowym odbędzie się 5 lat później.

W roku 1973 po raz pierwszy występuje na słynnym festiwalu w Salzburgu. Tam śpiewa partię tytułową w operze "Idomeneo" Mozarta pod dyr. Karla Bohma, a następnie "Salome" Straussa, pod batutą jednego z największych dyrygentów wszystkich czasów Herberta von Karajana.

W latach 70-tych występuje jeszcze na festiwalu w Orange (Francja) oraz teatrach operowych w: Marsylii, Tuluzie, Madrycie, Wiedniu (Wiener Staatsoper i Theater an der Wien), Genewie oraz Amsterdamie.

Lata 80.

Lata 80. rozpoczyna od debiutu w słynnym Teatre del Liceu w Barcelonie jako Golicyn w "Chowańszczyźnie" Musorgskiego.

W roku 1981 debiutuje w najbardziej prestiżowym teatrze operowym świata, w mediolańskiej La Scali. Śpiewa tam partię Golicyna w "Chowańszczyźnie" Musorgskiego. Spektakl reżyseruje Jurij Lubimow.

W roku 1983, wraz z nowojorską MET, wyjeżdża w jej coroczne tournee po Ameryce do: Waszyngtonu, Atlanty, Minneapolis, Detroit, Cleveland i Bostonu.

W roku 1984 po raz pierwszy śpiewa w Grand Opera Houston partię Florestana w "Fidelio", jedynej operze Beethovena.

W latach 80. często występuje również we Francji, w takich teatrach, jak chociażby: Opera du Nord, Opera d`Avignon, Opera Municipal de Marseille, Theatre des Arts, Grand Theatre Municipal de Bordeaux.

Lata 90.

Wiesław Ochman, w roku 1990, po raz pierwszy występuje w Operze w Dallas. Śpiewa tam partię Włodzimierza w "Kniaziu Igorze" Borodina.

Rozpoczyna również współpracę z operą w Zurychu (1990r.), z Teatro de la Maestranza w Sewilli (1995r.) oraz z operą w Waszyngtonie (1992r.).

Do prawie wszystkich teatrów, z którymi współpracuje, powraca wielokrotnie. Śpiewa w nich różne partie, a z niejednymi wiąże się na wiele lat, aż do ostatniego występu w spektaklu operowym.

Wiesław Ochman kończy karierę w roku 1999. Jego ostatnim spektaklem jest opera "Borys Godunow" Musorgskiego, ostatnią rolą Szujski, a ostatnim teatrem Opera w Waszyngtonie.

Podsumowanie kariery

Nie sposób wymienić wszystkich dokonań artystycznych Wiesława Ochmana. Można powiedzieć, że przez całą karierę wokalną, czyli okres 39 lat, od roku 1960 do roku 1999, zaśpiewał w około 1800. spektaklach operowych, występował na 4. kontynentach, w ponad 30. państwach świat, w ponad 70. miastach, w ponad 100. liczących się instytucjach kultury, w tym: teatrach operowych, teatrach muzycznych, filharmoniach i ośrodkach festiwalowych. W swoim dorobku ma ponad 60 nagrań płytowych, w tym 9 płyt solistycznych.

Występował pod batutą tak wielkich mistrzów batuty, jak m.in.: Herbert von Karajan, Karl Boehm, Eugen Jochum, Leonard Bernstein, Nello Santi, Giuseppe Patane, James Levine, Charles Mackerras, Vaclav Neumann, Gert Albrecht, Christoph von Dohnanyi, John Pritchard, Claudio Abbado, Riccardo Muti, Rafael Kubelik oraz wybitnych dyrygentów polskich, takich jak m.in.: Włodzimierz Ormicki, Krzysztof Misson, Stanisław Wisłocki, Witold Rowicki, Stefan Rachoń, Zdzisław Górzyński, Karol Stryja, Jan Krenz, Kazimierz Kord, Tadeusza Strugała, Antoni Wit, Jerzy Maksymiuk

Współpracował z najznakomitszymi reżyserami świata, jak m.in.: Franco Zefirelli, Erhard Fisher, August Everding, Goetz Friedrich, Joseph Losay, Andriej Tarkowski, Jurii Ljubimow, John Dexter, Petrica Ionesco, Evald Schorm, Gian Carlo Menotti, Harry Kupfer, Jonathan Miller...

Występował z tak wybitnymi śpiewakami operowymi, jak m.in.: Cristina Deutekom, Renata Scotto, Gabriella Tucci, Antonietta Stella, Kiri te Kanawa, Montserrat Caballe, Anja Silja, Elisabeth Soderstrom, Gabriela Benackova, Nicolai Ghiaurov, Ruggerro Raimondi, Hans Sotin, Martti Talvela, Samuel Ramey, Kurt Moll, Piero Cappuccilli, Sesto Bruscantini, Sherrill Milnes, Pablo Elvira, Hermann Prey, Dietrich Fischer-Dieskau, Wolfgang Brendel, Peter Schreier.

Często spotykał się z Mario Del Monaco, który dla Wiesława Ochmana był najwybitniejszym tenorem wszystkich czasów, a także z Placido Domingo, Jose Carrerasem, Luciano Pavarottim i Ermanno Mauro.

Wystąpił również w filmach: w roli tytułowej operetki "Carewicz" Lehara oraz w "Eugeniuszu Onieginie" Czajkowskiego, jako Leński, a także w Salome jako Narraboth. We wszystkich filmach towarzyszyła mu wybitna sopranistka Teresa Stratas. Natomiast w Narodnym Divadle, w czeskiej Pradze, nagrał wersję filmową spektaklu "Jenufa" Janacka, gdzie zaśpiewał partię Laca.

ODZNACZENIA I HONORY

Wiesław Ochman został uhonorowany dokładnie 95. odznaczeniami, na całym świecie, takimi jak m.in.:

Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis, Złota Odznaka "Zasłużony Dla Kultury Narodowej", Medal "Ignacy Paderewski Award" - przyznany rzez Piłsudski Institute Of America za osiągnięcia artystyczne na świecie, Order Uśmiechu, Trzy Złote Płyty i jedna Platynowa za nagrania, Medal Stowarzyszenia Muzyków Polskich za zasługi dla polskiej muzyki, Złoty Medal The American Institute Of Polish Culture Inc, Certyfikat Dobroczynności nadany przez fundację "Zdążyć z Pomocą", Medal "Fides Et Ratio" otrzymany z rąk Kardynała Józefa Glempa - Prymasa Polski - w dowód uznania za "Twórczość Artystyczną, za Sławienie Polski, za Promowanie Piękna i Dobra na Świecie", Dyplom i Medal "Honorowy Członek Stowarzyszenia Wychowanków AGH", Godność Członka Honorowego Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Przemysłu...

Wiesław Ochman i prezydent Aleksander Kwaśniewski - Wręczenie Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski

Jest Doktorem Honoris Causa Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie oraz Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu.

W bytomskiej Operze Śląskiej jedna z sal prób nosi imię Wiesława Ochmana.

Wiesław Ochman jest również obywatelem honorowym miast: Zawiercia, Bytomia, Zelowa, Drezdenka oraz Szczawna-Zdroju.

Za zasługi dla miasta Zawiercie i pomoc finansową dla tamtejszego szpitala, władze i mieszkańcy nazwali jego imieniem najpierw salę widowiskową Miejskiego Ośrodka Kultury "Centrum" oraz jedno z najważniejszych rond w mieście. W dniu 80. urodzin Rada Miasta Zawiercie oraz Rada Powiatu Zawierciańskiego zorganizowały - dzięki inicjatywie Jarosława Świtały - uroczystą sesję na cześć Wiesława Ochmana, która odbyła się w siedzibie Rady Powiatu Zawierciańskiego.

OBECNIE

Pomimo, że Wiesław Ochman zakończył karierę śpiewaka, występującego w pełnych spektaklach operowych, to do dziś, we wspaniałej formie, śpiewa na wielu koncertach. Jego konferansjerki, przepełnione niezwykłą dozą humoru, przeszły już do legendy. Nieustannie jeździ po naszej ojczyźnie i spotyka się z publicznością. Zasiada również w jury wielu konkursów wokalnych, głównie jako jej przewodniczący. Promuje przy tym młodych artystów zapraszając ich na koncerty ze swoim udziałem.

Reżyser

Wiesław Ochman zajął się również reżyserią. W Operze Śląskiej w Bytomiu wyreżyserował 7 spektakli, a były to: "Don Giovanni", "Carewicz", "Traviata", "Eugeniusz Oniegin", "Borys Godunow", "Carmen" czy "Straszny dwór". Natomiast w Teatrze Wielkim w Łodzi wyreżyserował ponownie "Eugeniusza Oniegina", w Operze na Zamku w Szczecinie "Krainę uśmiechu" Lehara, dla Mazowieckiego Teatru Muzycznego wyreżyserował "Zemstę nietoperza" Straussa - premiera odbyła się w Teatrze Polskim w Warszawie, a dla studentów Akademii Muzycznej w Katowicach wystawił "Siostrę Angelikę" Pucciniego.

Przy każdym spektaklu współpracował z tancerzem i choreografem Jarosławem Świtałą.

Malarz i kolekcjoner obrazów

Państwo Krystyna i Wiesław Ochmanowie od wielu lat kolekcjonują obrazy malarstwa polskiego. Sam Wiesław Ochman również maluje. Najczęściej w Hiszpanii, gdzie od ponad 35 lat spędza wraz z żoną wakacje.

"Malarstwo jest dla mnie najbardziej osobistą wypowiedzią artystyczna. O wszystkim sam mogę decydować. O wielkości płótna, o kolorze i rodzaju farb, o grubości pędzla, o tematyce czy w konsekwencji nawet o ramie".

Poliglota

Wiesław Ochman włada biegle 6. językami. Mówi znakomicie po: niemiecku, rosyjsku, czesku, włosku, hiszpańsku, angielsku. A po siódme... znakomicie po polsku.

Filantrop

Najbardziej rozpoznawalną cechą charakteru Mistrza jest ogromna empatia. Pomaga ludziom niemalże każdego dnia. Nie potrafi przechodzić obok "nas" obojętnie. Ma niezwykłą umiejętność wyczuwania problemów. Sam często namawia do szczerych zwierzeń i sam oferuje pomoc bliźniemu, chcąc wyręczyć go z niezręczności, jaką jest prośba o pomoc.

Corocznie, od roku 1997 do roku 2008, organizował razem z Romualdem Dymskim aukcje polskiego malarstwa w Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku oraz w Ambasadzie RP w Waszyngtonie. Było ich w sumie 10. Jego syn Maciej, charytatywnie tłumaczył wszystkie teksty programowe na język angielski. Mieszka bowiem w Stanach Zjednoczonych od ponad 30 lat.

Z zebranych pieniędzy Mistrz odbudował m.in.: Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie, został zakupiony elektroniczny czytnik nad sceną dla Opery Śląskiej, zostały zakupione lustra na sale w Bytomskiej Szkole Baletowej, czy fortepiany dla Szkoły Muzycznej w Bytomiu. Pomocy było znacznie więcej

Przez 25 lat, Mistrz, wraz z dr Henrykiem Wnukiem, mecenasem Janem Klisiakiem, dr Andrzejem Podoleskim, dr Marią Gajecką-Bożek, z panami prezydentami Zawiercia: Romanem Flakiem, Konradem Imielskim, Ryszardem Machem, Mirosławem Mazurem, Witoldem Grimem oraz z mgr Ewą Hojką, malarzem Janem Jończykiem, a przede wszystkim z dyrektorem Andrzejem Daneckim, dr Czesławem Kaweckim i Jarosławem Świtałą, organizowali wspólnie koncerty charytatywne "Wiesław Ochman i Jego Goście" na rzecz fundacji "Auxilium", które wspomagały finansowo szpital w Zawierciu. Przez ćwierć wieku, dzięki tym koncertom, zebrano ponad milion złotych, które zostały przeznaczone na zakup najbardziej niezbędnego sprzętu dla tamtejszego Szpitala Powiatowego.

Nigdy tego dobra, Mistrzu, Ci nie zapomnimy...

PRYWATNIE

Prywatnie, Wiesław Ochman, jest przede wszystkim niezwykle pogodnym i ciepłym człowiekiem. Kocha życie i cały czas żartuje. Ma niespotykaną energię. Jest w ciągłym ruchu. Nieustannie podróżuje. Formy może mu pozazdrościć nie jeden młodzieniaszek - sam to notabene czynię. Mimo, że zrobił ogromną, światową karierę, pozostał skromnym człowiekiem. Również nieustannie maluje, a także odpowiada na dziesiątki listów dziennie. Ciągle idzie z duchem czasu. Znakomicie odnajduje się w technologiach XXI wieku. Świetnie posługuje się komputerem. Jest człowiekiem renesansu. Czas mu nie ucieka. Pożytkuje go na ciągłe kształcenie siebie. Uwielbia czytać książki. Jest również "złotą rączką". Potrafi w domu naprawić niemalże każdą rzecz. Ma niezliczoną ilość przyjaciół. Telefon w jego domu praktycznie nie milknie.

Dzieci i wnuczęta

Krystyna i Wiesław Ochmanowie mają dwoje dzieci i pięcioro wnucząt.

Syn Maciej Ochman urodził się w roku 1965. W młodości grał na klawiszach w zespole Róże Europy. Ukończył: Georgetown University w Waszyngtonie, Northeastern University w Bostonie, a także Boston Universty. Jest specjalistą od produkcji TV i komunikacji telewizyjno-filmowej. Jego żona ma na imię Dorota. Mają troje dzieci: Natalię (1990), Krystiana (1999 - który poszedł w ślady dziadka, jest tenorem i studiuje na Akademii Muzycznej w Katowicach u prof. Jana Ballarina) oraz Aleksandra (2003). Mieszkają w Stanach Zjednoczonych.

Córka Małgorzata Ochman-Błach przyszła na świat w roku 1972. Ukończyła studia marketingu i zarządzania na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Jej mąż ma na imię Krzysztof. Mają dwoje dzieci: Gabrielę (2001) oraz Jakuba (2004). Mieszkają pod Warszawą.

SŁOWO OSOBISTE

W 2017 roku w warszawskim Teatrze Wielkim-Operze Narodowej odbył się Benefis Wiesława Ochmana z okazji jubileuszu 80. urodzin Mistrza. Wtedy to, Krystyna Ochman, poprosiła mnie, abym powiedział parę zdań, jako głos młodego pokolenia.

Wiesława Ochmana znam od dzieciństwa. Od ponad 40 lat przyjaźnią się z moim tatą Jarosławem. Rozmawiają niemalże każdego dnia. Odkąd tylko pamiętam Mistrz często bywa u nas w domu. Przy Wiesławie Ochmanie po prostu się wychowałem. Gdy tylko przyjeżdża, zawsze przywoził ze sobą dużą dawkę uśmiechu. Gdy byłem mały często wspólnie malowaliśmy obrazy, to Mistrz nauczył mnie malować.

Każdego dnia w naszym domu słuchaliśmy płyt Wiesława Ochmana. Moja mama, Dorota Świtała, nieustannie puszczała arię Nadira z opery "Poławiacze pereł" Bizeta - i czyni to do dnia dzisiejszego. Mistrz wykonuje ją najpiękniej na świecie, wręcz anielsko.

Jego głos towarzyszył mi od dzieciństwa. Do dziś uznaję Wiesława Ochmana za najlepszego śpiewaka operowego świata. Podczas koncertów Mistrza, gdy śpiewa, zawsze się wzruszam. Świadkami są moi przyjaciele.

Zresztą cóż pisać, wystarczy posłuchać...

Uwielbiam nocne rozmowy z Mistrzem przy kominku w swoim rodzinnym domu na wsi, które są nieodłączną częścią naszych spotkań. Potrafimy siedzieć do wczesnych godzin porannych. Uwielbiam także odwiedzać Mistrza i jego żonę Krystynę w ich warszawskim domu. Rozmowy wśród obrazów największych polskich malarzy to niezwykłe uczucie. Po latach mogę się przyznać wykorzystywałem Mistrza do maksimum, aby wydobyć z niego to, co wie. A wie ogromnie dużo. Ciągle uczę się od niego pięknego podejścia do świata i szacunku do ludzi.

Dla mnie Wiesław Ochman to po wielokroć wzór do naśladowania. Podziwiam go za inteligencję - zawsze chciałem Mistrzowi choć trochę dorównać. Podziwiam go za niezwykłe poczucie humoru - nie znam człowieka władającego inteligentniejszym dowcipem. Za błyskotliwość - jego zabawne, a jednocześnie logiczne odpowiedzi, powodują wszem i wobec ogromne wrażenie słuchaczy. Za dobroć wobec ludzi - Mistrz naprawdę kocha wszystkich i nigdy nie przechodzi obok nikogo obojętnie. Za piękno mowy polskiej - budować zdania tak, jak Mistrz, to prawdziwe mistrzostwo. Za charyzmę - gdzie się tylko pojawi jest przede wszystkim on i jego aura radości. Za żywotność - sam chciałbym mieć dziś tyle energii w wieku 29 lat, co Mistrz w wieku 82. Za piękny głos - jego tenor lirico spinto jest aksamitem dla moich uszu. Za ogromną wiedzę - uwielbiam z Mistrzem rozmawiać, przede wszystkim o operze i o malarstwie, ale również na każdy inny temat, od powstania życia na ziemi, po bezkres kosmosu, zawsze wiele się od niego uczę. Za wielką skalę dobroczynności - ogromu jego pomocy ludziom, nie da się opisać

Jednak dla mnie, przede wszystkim, Mistrz Wiesław Ochman, jest po prostu ukochanym wujkiem Wiesiem. I tak pozostanie do końca świata i jeden dzień dłużej...

Wujku, dużo zdrowia w Dniu Urodzin!

Twój chrześniak...

Oskarino

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji