Artykuły

Tarnów. Wracają "Heroiny"

W czerwcu, pod koniec ubiegłego sezonu teatralnego, na Małej Scenie Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie miała miejsce premiera autorskiego spektaklu Agaty Biziuk "Heroiny". Przedstawienie wróciło na sceniczne deski po wakacyjnej przerwie i prezentowane będzie w nowym roku, stąd kilka słów o nim, tym bardziej że warte jest uwagi widzów.

"Heroiny" to widowisko kameralne, dowcipne, ale niepozbawione głębszej refleksji, powstałe w szczytnym celu upamiętnienia 100-lecia otrzymania przez kobiety w Polsce praw politycznych. I co ważne - świetnie zagrane przez czwórkę aktorów.

Agata Biziuk, autorka zarówno tekstu "Heroin", jak i jego inscenizacji, dała się już poznać w tarnowskim teatrze jako współtwórczyni mądrej bajki "Babcia mówi pa, pa". Ponadto podczas ostatniej Talii jej spektakl "Skłodowska. Radium Girl", zrealizowany w Teatrze Papahema w Białymstoku, uhonorowany został przez jury I nagrodą. Szkoda, że jurorzy festiwalu nie widzieli "Heroin", bo te są jeszcze lepsze od opowieści o noblistce i sądzę, że znacznie atrakcyjniejsze w odbiorze. Sztuka powstała z myślą o setnej rocznicy nadania w naszym kraju praw kobietom, rocznicy, o której nie tak głośno w mediach, jak o stuleciu wolnej ojczyzny - to oczywiście zrozumiałe, ale i nad tym "kobiecym jubileuszem" trzeba się pochylić, zważywszy, że dotyczy połowy mieszkańców Polski. Mając temat na uwadze, słusznie spodziewać się należy w przedstawieniu akcentów feministycznych, ale zapewniam, że i widzom płci męskiej przypadnie ono do gustu w równym stopniu, co paniom.

Widowisko ma modną ostatnio w teatrze afabularną formę - składa się z luźnych epizodów powiązanych ze sobą tematem, ale nie ciągiem akcji. Całość zaś ujęta jest w kompozycyjną klamrę uzasadniającą swobodne przechodzenie między scenami. Tą klamrą jest świętowanie setnych urodzin praw wyborczych kobiet i... wywoływanie duchów (wyraźne nawiązania do II części "Dziadów") z głębokiej przeszłości, z czasów, gdy nawet władczynie zasiadające na tronie musiały uginać się pod ciężarem obowiązków, poświęcenia i surowych praw funkcjonujących w patriarchalnym świecie. W ten sposób poznajemy kilka postaci historycznych i ich losy. Brzmi poważnie, ale nie jest, bo kolejne scenki, nawet te wywołujące zadumę czy emocje, nasycone są humorem jest... w takiej ilości, że blisko im do kabaretowych skeczów.

Zanim jednak przed publicznością staną polskie królowe - tytułowe Heroiny, pojawia się ku zaskoczeniu wszystkich mężczyzna - św. Stanisław ze Szczepanowa, ojciec narodu. Stajemy się obserwatorami sporu między nim a Bolesławem Śmiałym, a nawet procesu sądowego, w którym świadkami są średniowieczni kronikarze i w którym prawda historyczna miesza się z mitami i legendami. A wszystko z satyrycznym pazurem i dowcipem. Kolejno pojawiają się wreszcie i matki narodu

- Jadwiga, Bona Sforza i Anna Jagiellonka, każda z własną mniej lub bardziej dramatyczną opowieścią i buntem przeciwko marginalizacji w męskim świecie oraz historycznemu zaszufladkowaniu.

Co rusz też w ich odległe dziejowo perypetie miesza się współczesność, głównie z mocno nasyconym ironią przekazem - a to za sprawą rzecznika praw dziecka, a to w związku z kultem ciała, dążenia kobiet do doskonałości poprzez dietę i gimnastykę czy też logicznymi zasadami łączenia się w pary, lub bardziej poważni - z przypomnieniem o istnieniu wciąż na świecie miejsc, gdzie kobietę traktuje się jak przedmiot. Do tego ze sceny płynie dużo wpadającej w ucho muzyki autorstwa Piotra Klimka i melodyjnych piosenek znakomicie wykonanych przez aktorów na żywo, wplecionych między epizody.

Kabaretowa, lekka forma sprawdza się na medal w tej inscenizacji wyreżyserowanej bardzo sumiennie i drobiazgowo." Szybkie tempo, błyskawiczne zmiany nastrojów i scenicznych okoliczności, ciągłe mieszanie konwencji dramatycznych wymagają pewnej dyscypliny przekazu, która nie kuleje ani przez moment. Duża w tym również zasługa wykonawców: Matyldy Baczyńskiej, Karoliny Gibki, Kingi Piąty i Aleksandra Fiałka. Aktorzy co chwilę "zmieniają maski", wcielenia, a nawet płeć - jedyny facet na scenie jest równie przekonujący w roli biskupa Stanisława, co i Anny Jagiellonki, udane męskie kreacje zaliczają także panie. Wszyscy do tego śpiewają i grają na różnych instrumentach (Aleksander Fiałek nawet kilka dźwięków udanie wydobywa z saksofonu), a choć nie są to wirtuozerskie popisy, to całkiem nieźle sobie radzą z muzyczną materią przedstawienia. Talenty w każdym razie tarnowscy artyści prezentują różnorodne i za to chapeau bas.

Ciekawa jest też scenografia z "nieistniejącymi drzwiami" w tle sceny, których "nie wolno używać", a które sygnalizują widzom magiczną rzeczywistość - przestrzeń dedykowaną duchom i zjawom. Nie mogę tylko wybaczyć Marice Wojciechowskiej, autorce dekoracji, że lasem mikrofonów zasłoniła piękne i symboliczne- żelazne serce, niestety nie z każdego miejsca widowni dostrzegalne. Wymowne są oczywiście i czarne ptaki siedzące na mikrofonach, ale tego serca żal, w tej sytuacji bowiem zagraca tylko scenę. Ot, taka uwaga na koniec skrupulatnej recenzentki.

Niemniej "Heroiny" to spektakl godny polecenia wszystkim teatromanom - świetny, trochę niegrzeczny tekst, lekka forma, muzyczna oprawa, aktorska klasa. Zapewnia blisko półtorej godziny inteligentnej rozrywki, każe pomyśleć, ale nie znuży, a przy tym serdecznie ubawi. Każdy, kto odwiedzi Małą Scenę Solskiego, nie pożałuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji