Artykuły

Bilans zysków i strat w rzeszowskiej kulturze

Ten rok w rzeszowskiej kulturze należał do teatru: powstał nowy, prywatny teatr, a Teatr im. Siemaszkowej od wysokiego C zainaugurował Festiwal TransMisje - pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.

Do rozstania Marioli Łabno-Flaumenhaft i Beaty Zarembianki, dwóch rzeszowskich aktorek, które kilka lat temu założyły teatr "Bo Tak", doszło latem. Nowy sezon obie artystki rozpoczęły już pod osobnymi szyldami. Łabno-Flaumenhaft nadal prowadzi "Bo Tak", a Zarembianka założyła scenę "Ave Teatr". A to oznacza, że bilans rzeszowskiego teatru wychodzi na plus. Tym bardziej, że oba teatry pokazały premierowo dwie zabawne komedie, które cieszą się powodzeniem wśród widzów - i tu kolejna dobra wiadomość: w Rzeszowie rośnie zapotrzebowanie na teatr.

Festiwal, jakiego nie było

Świadczyło o tym także zainteresowanie nowym Międzynarodowym Festiwalem Sztuk TransMisje. To pomysł Jana Nowary, dyrektora Teatru im. W. Siemaszkowej. W założeniu ten festiwal co roku ma odbywać się w sześciu teatrach, które są partnerami festiwalu - co roku w innym mieście: Rzeszowie, Koszycach, Ostrawie, Debreczynie, Lwowie i Trokach. Wartość promocyjna rzeszowskiej kultury - oczywista, przyznam jednak, że kiedy dowiedziałam się, że festiwal ma odbywać się końcem sierpnia, miałam wątpliwości, czy przyciągnie widzów.

Okazało się, że obawy były niepotrzebne - frekwencja była znakomita. Budżet festiwalu wynosił okrągły milion złotych (300 tys. zł od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i aż 700 tys. zł od województwa podkarpackiego), można więc było poszaleć: specjalnie na ten jeden festiwal zamówiono kilka nowych, premierowych spektakli i oratorium - i taka sytuacja miała miejsce w Rzeszowie po raz pierwszy.

Światowa filharmonia

Wysoką formę artystyczną potwierdziła w tym roku Filharmonia Podkarpacka - nie tylko znakomitą edycją Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, z koncertem duetu Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna na czele, ale cotygodniowymi, piątkowymi koncertami na światowym poziomie. To nie są puste słowa - filharmonicy podkarpaccy Nowy Rok 2018 powitali na tournee w Chinach, gdzie nasza orkiestra była witana entuzjastycznie, a jesienią koncertowali w europejskich stolicach: Rzymie i Pradze. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej to bez wątpienia najlepszy kulturalny towar eksportowy Podkarpacia. Sukcesami mogło w mijającym roku pochwalić się także Muzeum Okręgowe w Rzeszowie, które dzięki dotacji ministerstwa kultury kupiło bogatą kolekcję historycznej odzieży i zabytkowych akcesoriów modowych, a także regularnie dokonuje zakupów dzieł sztuki wybitnych polskich artystów. Wystawy z tych wszystkich zakupów można oglądać w muzeum.

Filmowe Podkarpacie

W tym roku Rzeszów zaistniał jako miasto... filmowe. Po pierwsze za sprawą festiwalu filmowego "W samo południe. Fred Zinnemann wraca do Rzeszowa" w sierpniu, który przypomniał, że korzenie wybitnego hollywoodzkiego reżysera są w Rzeszowie. Pamiątką po festiwalu jest spektakularny mural na ścianie kamienicy przy ul. Lisa-Kuli. A po drugie - dzięki decyzjom Podkarpackiej Komisji Filmowej, która wsparła finansowo projekty wybitnych polskich twórców - w rzeszowskim WDK-u odbyły się przedpremierowe seanse ważnych dla polskiego kina filmów z udziałem ich twórców: "Zimna wojna" z Joanną Kulig i Tomaszem Kotem, oraz "Eter" z Krzysztofem Zanussim i Jackiem Poniedziałkiem.

Będzie festiwal jazzowy

Spośród imprez miejskich wysoką jakością wyróżnił się jak co roku Europejski Stadion Kultury. Miasto stawia na organizowanie koncertów i festiwali muzycznych, których liczba nie zawsze idzie w parze z jakością. O ile zachwyty wzbudzał zorganizowany przez urząd miasta koncert poświęcony Tomaszowi Stańce, o tyle kontrowersje - wielki koncert disco-polo na Stadionie Miejskim. Dla miłośników jazzu jest światełko w tunelu - miasto zapowiedziało, że w przyszłym roku powoła do życia festiwal jazzowy im. Tomasza Stańki, połączony z konkursem dla młodych mu-zykówjazzowych. Ten wybitny, pochodzący z Rzeszowa, jazzman zmarł 29 lipca. Miasto nazwało jego imieniem rondo, ale dopiero poświęcając mu cykliczną imprezę muzyczną dzięki inicjatywie radnego Sławomira Gołąba ma szansę oddać hołd pamięci wybitnego rzeszowianina.

Niestety inne zapowiedzi odnośnie rzeszowskiej kultury, artykułowane przez prezydenta Tadeusza Ferenca i radnych z klubu Rozwój Rzeszowa podczas tegorocznej kampanii wyborczej, nie są już tak interesujące - chcą skupiać się na czekaniu na przejęcie zamku (w którym nadal nie wiadomo co miałoby powstać) oraz planowaniu budowy teatru muzycznego (ale pod rym hasłem ukrywa się nie nowa instytucja, tylko sala koncertowa przy nowej szkole muzycznej, którą chce budować miasto). Tymczasem Rzeszów od lat boryka się brakiem dużego wielofunkcyjnego centrum kultury, z dużymi przestrzeniami na ekspozycje i wielką salą koncertową, ale nie ma szans na zaspokojenie tych potrzeb. Przez cały rok miastu nie udało się też powołać nowego dyrektora Biura Wystaw Artystycznych.

Koncertowa biała plama

Rzeszów, niestety, nadal pozostawał koncertową białą plamą

na mapie Polski. Gwiazdy europejskiego formatu, o światowym nie wspominając, nie zaglądały tu wcale. Co gorsza - w efekcie decyzji radnych, miasto straciło w tym roku duży klub muzyczny, gdzie odbywały się koncerty czołowych polskich wykonawców - Life House przy ul. Rejtana. Radni zdecydowali o wydzierżawieniu działki z budynkiem klubu firmie, która przedstawiła wcześniej miastu planyjego wyburzenia i budowy w tym miejscu parkingu. Nie bez znaczenia była tu opinia prezydenta Ferenca, który uważał, że budynek szpeci miasto, bo "wyglądajak stodoła". Teraz w ocenie prezydenta pewnie bę-dzie piękniej - bo powstanie jezdnia i parking, za to rzeszowscy fani jeżdżą na koncerty do innych miast.

Kultura w Rzeszowie leżałaby na łopatkach gdyby nie grupa pasjonatów, którzy mają świetne pomysły oraz siłę, żeby borykać się z przeciwnościami, biurokracją i ubogimi dotacjami. To właściciele prywatnych galerii sztuki i prywatnych teatrów, muzycy, artyści sztuk pięknych i animatorzy kultury, którzy tworzą wydarzenia kulturalne. Miasto, zamiast karmić nas kolejnyjuż rok opowieściami o zamku, powinno przede wszystkim skupić się na finansowym i organizacyjnym wspieraniu tych ludzi, tymczasem o jakiejkolwiek polityce kulturalnej i zwiększeniu dotacji na ten cel w ratuszu nie słychać.

Na zdjęciu" "Lwówm nie oddamy", premiera Festiwalu Transmisje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji