Artykuły

Będę bronił Mozarta

- Młodzi reżyserzy przewracają wszystko do góry nogami. My nie odwracamy się od tradycji - mówi STEFAN SUTKOWSKI, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, współtwórca Festiwalu Mozartowskiego.

W czwartek 15 czerwca rozpoczyna się XVI Festiwal Mozartowski. W 250. rocznicę urodzin Wolfganga Amadeusa Mozarta, Warszawska Opera Kameralna zaprezentuje rekordową ilość festiwalowych występów: 61 przedstawień operowych oraz 33 koncerty: dzieła oratoryjne, koncerty fortepianowe i pieśni w wykonaniu Olgi i Natalii Pasiecznik. Festiwal zainauguruje premiera "Azione Teatrale" w reżyserii Macieja Prusa, gościnnie w Collegium Nobilium.

Anna S. Dębowska: - Czy nie obawia się Pan konkurencji ze strony Opery Narodowej, która wprowadza nowoczesność na scenę, stawia na inwencję reżysera i ma ambicje kształtowania gustów? A tymczasem Opera Kameralna od 15 lat gra Mozarta w tej samej inscenizacji Ryszarda Peryta i Andrzeja Sadowskiego.

Stefan Sutkowski, współtwórca Festiwalu Mozartowskiego: - Nie mamy się czego obawiać. Mamy wierną i liczną publiczność. W Japonii z każdym rokiem gramy coraz więcej przedstawień, w tym roku sześć tytułów, w salach na trzy tysiące osób, w których zawsze jest komplet. "Don Giovanniego" graliśmy w sumie chyba z 300 razy, "Czarodziejski flet" - 500.

Nasze inscenizacje stale się zmieniają, nie w sensie koncepcji, ale w wyglądzie kostiumów, w obsadzie. W "Weselu Figara" całkowicie zmienił się skład solistów. Wśród śpiewaków następuje wymiana pokoleń.

Uwspółcześnione wersje oper cieszą się dużym zainteresowaniem. Przykładem inscenizacja "Cosi fan Tutte" Michała Znanieckiego w Operze Wrocławskiej. Tam bohaterki plotkują o swoich narzeczonych w klubie fitness, a ci walczą nie z Turkami, jak u Mozarta, ale w Iraku. Całość przeprowadzona w inteligenty sposób. Zaprosiłby Pan Znanieckiego do Opery Kameralnej?

- Jestem temu przeciwny. Młodzi reżyserzy (nie każdy!) przewracają wszystko do góry nogami. My nie odwracamy się plecami do tradycji, chcemy być wierni kompozytorowi i librettu opery. Nie uważam siebie za mądrzejszego od Mozarta. Doradzam to samo tym, którym się wydaje, że mogą Mozarta i innych kompozytorów dowolnie przerabiać i na kanwie ich dzieł opowiadać własne historie. Niech przedstawiają dzisiejsze problemy za pośrednictwem współczesnych oper.

Mieszanie epok i stylów, przenoszenie akcji XVIII-wiecznej opery do banku, baru albo na lotnisko jest działaniem bez sensu, przeciw tej muzyce. Prawo autorskie chroni żyjących autorów przed zakusami reżyserów, a Mozart pozostaje bezbronny.

Czy jednak konwencja historyczna nie jest dziś barierą dla odbiorców opery?

- To mit. Jest bardzo wielu ludzi, również młodych, których fascynuje przeszłość. Sztuka jest świetnym wehikułem, który może ich w tamtą epokę przenieść. Nasza inscenizacja jest stylizacją na oświeceniową epokę. To jest obraz tych czasów widziany oczami reżysera - nieco baśniowy, nostalgiczny świat. Nie będziemy zmieniać stylistyki, tylko po to, by podążać za modą.

W 1961 r. inaugurowałem działalność Warszawskiej Opery Kameralnej. Wszyscy zachwycali się wtedy nowymi prądami w muzyce, zrywajacymi z tradycją. Z kolei w operze dominowała widowiskowość i pompa. Ja natomiast zaproponowałem wystawienie XVIII-wiecznej opery kameralnej "La serva padrona" Giovanniego Pergolesiego. Akurat narastała wtedy moda na muzykę dawną i wykonywanie jej na instrumentach historycznych. Dziś koncerny płytowe świetnie na tym zarabiają, powstają nowe zespoły, ta muzyka fascynuje. A tamte awangardowe prądy w sztuce przebrzmiały.

"Azione Teatrale", reż. Maciej Prus, kierownictwo muyzczne Władysław Kłosiewicz, premiera w czwartek, 15 czerwca, godz. 23, następne przedstawienie w czwartek, 22 czerwca, godz. 19. Więcej: www.wok.pol.pl, bilety: 22 625 75 10.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji