Artykuły

Przemijanie i śmierć w krainie łagodności

"Drzewo" w reż. Bartosza Kurowskiego we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

To już kolejna premiera Wrocławskiego Teatru Lalek z drzewem w roli głównej. Po kiepskiej "Babci na jabłoni" Jarosława Kiljana, "Drzewo" na motywach polskich klasycznych wierszy dla najmłodszych reżyseruje Bartosz Kurowski. Także w stylu retro, ale z większym wdziękiem od poprzednika

Po sobotniej premierze rodzice, którzy przyszli na nią z dziećmi, wzdychali, że przenieśli się w krainę własnego dzieciństwa - jedni odnotowywali tę wyprawę z nostalgią, inni z uszczypliwością. Bo spektakl Kurowskiego ewidentnie taką podróż fundował - tym bardziej zaskakujące jest, że za tą opowieścią o upływie czasu, spotkaniu młodości ze starością stoi twórca, który dopiero wchodzi w teatralny obieg, świeży absolwent wrocławskiej Akademii Sztuk Teatralnych, który ma już na koncie zaledwie kilka spektakli, wystawianych na lalkowych scenach Wałbrzycha i Gliwic. Ta podróż do przeszłości to z jednej strony kwestia wyboru tekstów - większość dorosłych widzów przynajmniej część wierszy wykorzystanych w spektaklu zna na pamięć, ale też założenia, że teatr dla najmłodszych odwołuje się nie do tego, co bieżące, ale uniwersalne.

Kurowski - jak widać chociażby w premierowym "Drzewie", ale też w prezentowanym podczas czerwcowego Przeglądu Nowego Teatru dla Dzieci gliwickim "W kole" na podstawie wierszy Krystyny Miłobędzkiej - swój teatralny język zapisuje miękkimi, zaokrąglonymi literami, pisanymi atramentem w pastelowych kolorach. Cechą, która łączy te dwa spektakle, jest też ukryta w tej krainie łagodności ambicja, żeby dziecięcego widza oswajać z tym, co w życiu nieuchronne - z przemijaniem, odchodzeniem, a nawet zaznaczoną delikatnie w "Drzewie" - śmiercią.

"Drzewo" to pierwsza w tym sezonie - po prezentacjach sceny dla dorosłych, czyli kolejnych odsłonach show Kazia Sponge i "Moskwinie" w reżyserii Leny Frankiewicz - propozycja dla prawie najmłodszych widzów. Prawie, bo tę najmłodszą stanowią już widzowie kilkumiesięczni. Spektakl Kurowskiego, który opowiada poprzez obraz (stonowana, monochromatyczna, żeby nie powiedzieć monotonna scenografia Klaudii Laszczyk ożywiona kilkoma akcentami mocniejszych kolorów), muzykę (akordeonowa, wykonywana na żywo przez Łukasza Matuszyka) i słowo, jest skierowany do nieco starszej publiczności - od trzech lat w górę.

Wiersze Ewy Szelburg-Zarembiny, Elżbiety Ostrowskiej, Leopolda Staffa, Władysława Broniewskiego, Juliana Kornhausera są tu czytane przez aktorki - Agatę Cejbę i pojawiającą się na scenie WTL-u po długiej przerwie Barbarę Pielkę, ale też przez zaproszonych do współpracy seniorów - projekcje z lekturą w ich wykonaniu oddzielają od siebie kolejne części spektaklu. Cykl życia jest tu tożsamy z cyklem pór roku - wiosną babcia uczy wnuczkę pierwszych kroków i pierwszych słów, latem ta młodsza przeżywa swój okres burzy i naporu wobec zasad wyznaczanych przez świat dorosłych, jesień przynosi zamianę ról - to młodość staje się podporą starości, a zima przynosi nieuchronne rozstanie, z momentem śmierci, zaznaczonej symbolicznie jako przejście na drugą stronę. Opowieść jest budowana w ten sposób, żeby w odwołaniach do wierszy zawrzeć równoległą, czytelną dla dojrzalszych widzów narrację - i tak np. wiersz Ostrowskiej "Bajka o jesiennym szalu", wykorzystywany często w przedszkolach jako rodzaj zachęty do nauki liczenia, staje się w interpretacji aktorek opowieścią o pojawiających się z czasem kłopotach z pamięcią. I mimo że część tych tropów nie będzie czytelna dla wszystkich, to nawet ci młodsi odczytają na poziomie emocji, czy choćby podbijanego przez muzykę tempa, zmianę nastroju w kolejnych odsłonach.

Niezależnie, czy z tej wycieczki w bezpieczną krainę dzieciństwa wracaliśmy z rozmarzonym uśmiechem, czy z lekką irytacją (sama w ciągu 50 minut doświadczyłam mieszanki tych uczuć, bo "Drzewo" bywało na przemian urocze w klimacie retro, ale i nudnawe), z niecierpliwością czekamy na kolejne premiery dla dziecięcej widowni. Po kojącej kołysance przydałaby się solidna pobudka. A choćby dla równowagi wskazany byłby powrót pazura i współczesnego rysu, obecnego we flagowych realizacjach Wrocławskiego Teatru Lalek. Czas, żeby Lalki zeszły z drzewa.

Spektakl jest grany w dwóch językach - polskim mówionym i migowym. Ta druga warstwa była konsultowana z dziecięcymi specjalistami z niepełnosprawnością słuchu. A sama realizacja, powstała w koprodukcji z fundacją, została także poprzedzona współpracą z wrocławskimi seniorami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji