TEATR PRASKI Ksiądz Marek Słowackiego
Kiedy, przed czterema laty, kierownikiem literackim teatru Polskiego został Bolesław Gorczyński, repertuar tej sceny wzniósł się na wysoki poziom artystyczno-patrjotyczny: wystawiono takie arcydzieła poezji naszej, jak: 3-cia część "Dziadów" Mickiewicza, "Wyzwolenie" Wyspiańskiego i ,,Ksiądz Marek" Słowackiego, cała Warszawa gromadziła się na tych niepospolitych przedstawieniach i przyjmowała dramaty te i artystów z niekłamanym zapałem.
Odkąd dyrekcje teatru na Pradze objął tenże Bolesław Gorczyński, ukazywać się na repertuarze tej przedmiejskiej sceny zaczęły w bardzo staraniem wykonaniu sztuki tej miary co "Balladyna", świeżo zaś porywający i glorją jaśniejący karmelita z Baru, "Ksiądz Marek", przygotowany przez dyrekcję i artystów z pietyzmem, godnym najgorętszej pochwały. To wspaniałe "poema dramatyczne" wielkiego poety wywarło wstrząsające wrażenie na tej nowej publiczności, która do teatru Praskiego uczęszcza.
Ta publiczność sercem odczuła mistyczną woń tego wspaniałego kwiatu wieszczej poezji. Jak poprzednio, tak i obecnie, słuchano z nabożeństwem tego Duchem Bożym natchnionego dziela, słuchano ze wzruszeniem wymowy tego zakonnika-rycerza, zagrzewającego do walki i wierzącego w zwycięstwo, patrzono z zachwytem w oblicze tego mnicha-bohatera, gdy woła: "Bóg chce zastać z nami", gdy uczy i nawraca Judytę, gdy kruszy pychę i grzech Kossakowskiego, gdy każe patrzyć dobremi oczyma na świat, na ziemię polską, gdy każe słuchać, jak ojczyzna do nas gada.
I jest dla wszystkich drogi ten stary konfederat barski w habicie, posiadający cudotwórczą moc i wolę znoszenia "pułków i rozsadzania armat na odległość.
Pociągał też i magnetyzował osobą swoją, żywem i proroczem słowem...
Wystawienie "Księdza Marka" w teatrze Praskim poczytad należy dyr. Gorczyńskiemu za dobry czyn artystyczny, za dobry siew ńa serc niwę... I dyrekcja i artyści mają w tem swoją wielką zasługę. Pracowano nad premjerą długo i gorliwie. Przyswojono sobie cudny wiersz Słowackiego doskonale; płynął ten potok wymowny, jak wartki strumień górski, a chwilami wzbierał falą i porywał. W grze artystów była godnośd i szlachetność.
Bohater sceny praskiej, p. Skarżyński, miał w traktowaniu Księdza Marka powagę i namaszczenie. Głos jego dźwięczny i silny brzmiał raocnemi tonami w momentach ekstazy. Nie było w tem przesady, owszem czuło się prawdę i głębię przekonania artysty, prostotę jego i szczerość.
Piękną kreację Judyty dała nam również bohaterka dramatyczna tej sceny, p. Turowiczówna. Po wspaniałej Balladynie przyszła kolej na Judytę, w której młoda, wysoce utalentowana artystka uwydatniła wszystkie znamiona tej bujnej postaci. Żywiołowy poryw gry, ognisty temperament, głębokie akcenty w altowych tonach mowy wyrazistej i gest tragiczny składającej się na grę oryginalną, wyjątkowej indywidualności artystycznej. Inni wykonawcy zasługują na szczere uznanie.
P. Tadeusz Frenkiel miał dużo serdecznego uczucia, jako starościc. P. Kęcki był bardzo dobrym w roli Kossakowskiego. Trafną charakterystykę nadał postaci Rabina p. Zygmuntowicz. Dalej pp.: Przystański, Janowski, Machalski, Stróżewski, Stopiński, oraz Tatarkiewicz jako hetman Branecki, E. Dobrowolski jako Kazimierz Pułaski, tworzyli zespół harmonijny, wyreżyserowany wybornie przez dyr, Gorczyńskiego.
Bardzo ładnie wyglądała dekoracja w akcie drugim, przedstawiająca rynek w Barze, pędzla p. Szczepana Kamińskiego.