Artykuły

Obalenie mitu

Wokół dzieł scenicznych Ryszarda Wagnera nagromadzono u nas tyle mitów, chociażby o tzw. wagnerowskich głosach, że nasze teatry operowe poczuły się niemal całkowicie zwolnione od obowiązku prezentowania publiczności dzieł tego twórcy, który i na naszych kompozytorów - ze Stanisławem Moniuszką włącznie - wywarł niemały wpływ. Wagnerowska legenda Jest tym bardziej paradoksalna, że do grona najwybitniejszych wykonawców muzyki tego kompozytora, obok śpiewaków skandynawskich, należeli właśnie zawsze artyści polscy!

Myślę, że nie warto dyskutować nad słusznością wyboru, akurat "Tannhäusera" Jako pierwszej wagnerowskich oper, przedstawionych przez Teatr Wielki w Warszawie. Dzieło to wystawiane jest na całym świecie, mimo pogmatwanej, jeśli nie podejrzanej wręcz pod względem wartości artystycznej konstrukcji literackiej i dramatycznej, stworzonej przez samego kompozytora. O żywotności "Tannhäusera" stanowi muzyka, w której nie brak takich chociażby "przebojów" jak Chór Pielgrzymów czy równie słynna "Pieśń do Gwiazdy". "Tannhäuser" wzbogaci Teatr Wielki o nową, niemal egzotyczną na naszym terenie i bardzo piękni pozycję repertuarową.

Łatwo, zbyt łatwo można by zarzucić kierownikowi muzycznej mu i dyrygentowi nowej premiery, Antoniemu Wicherkowi niezbyt ciekawie poprowadzone partie orkiestralne. Jeśli się jednak pamięta (a tego zapomnieć nie sposób!) jak orkiestra Teatru Wielkiego grafa na niedawnej premierze "Traviaty" - wykonanie opery Wagnera uznać należy za niemały sukces. Bezspornym zwycięstwem Antoniego Wicherka jest również obalenie mitu o braku "wagnerowskich głosów" w naszym teatrze operowym; dyrygent umiał tak poprowadzić orkiestrę, że żaden ze śpiewaków nie musiał głosu forsować.

Szczególnie piękny popis kunsztu wokalnego i znakomite aktorstwo, oparte na wybitnej osobowości artystycznej, zaprezentowała na premierowym przedstawieniu wykonawczyni roli Wenus - Krystyna Szczepańska. Świetną kreację w partii Elżbiety stworzyła Hanna Lisowska, znakomicie brzmiały głosy Jerzego Ostapiuka, Lesława Wacławika, Włodzimierza Denysenki Jana Góralskiego, Edwarda Pawlaka i - Barbary Wysokińskiej z Centralnego Zespołu Artystycznego ZHP, której powierzono partię Pastuszka.

Do roli głównego bohatera spektaklu urosły połączone chóry Teatru Wielkiego, Centralnego Zespołu Artystycznego WP oraz Centralnego Zespołu Artystycznego ZHP. Przygotowane przez Henryka Wojnarowskiego imponowały wspaniałym wolumenem brzmienia i bezbłędną, przeczystą emisją.

O pracy wiedeńskiego reżysera, Otto Fritza, nie umiem powiedzieć nie ponad to, że sprawnie zorganizował aż nazbyt symetryczny ruch sceniczny w tych miejscach. które narzuca partytura i że taktownie wykorzystał ruch sceny obrotowej. Reżyserowi temu brak chyba jednak umiejętności indywidualnej pracy z aktorem a także inwencji w teatralnej konstrukcji arcystatycznych scen, w które "Tannhäuser" obfituje. Toteż ani kreującemu rolę tytułową, bardzo pięknie śpiewającemu Romanowi Węgrzynowi, ani Zdzisławowi Klimkowi, wykonawcy partii Wolframa, Otto Fritz nie umiał zaproponować sytuacji scenicznych, które nie obnażyłyby banalności operowego gestu. Manieryczność deformowania samogłosek zapisać należy natomiast na całkowicie osobiste konto Zdzisława Klimka.

Ładną ciekawostką nowego spektaklu Jest - oparta głównie na projekcji - scenografia Annelies Corrodi ze Szwajcarii. Wartość plastyczna projekcji nie przekracza oczywiście urody ładnego slajdu, ale autentycznie piękną oprawę uzyskał akt drugi, w którym projekcja połączona została z elementami architektonicznymi. Znakomite są kostiumy Pielgrzymów, ładne w większości kostiumy chóru I solistów. Nie do darowania jest jedynie szpetota kostiumu i charakteryzacji Łabędzia, które zniweczyły wysiłek artystyczny solisty tancerza.

Ozdobą tego bezspornie udanego w sumie przedstawienia jest choreografia Witolda Grucy który świetnie zapanował nad całkowicie nie nadającą się do tańca muzyką Wagnera. Choreograf znakomicie i pięknie zorganizował ruch zespołów, komponując ponadto układy solowe, na które w pełni zasłużony aplauz zbierali Ewa Głowacka, Zofia Rudnicka, Zbigniew Juchnowski i Krzysztof Szymański.

Spektakl jest długi i na pewno nie najłatwiejszy w odbiorze. Nie będzie jednak za trudny dla nikogo, kto lubi piękny śpiew, znakomitą muzykę i porządny, dobrze zorganizowany teatr muzyczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji