Artykuły

Świat teatru

TEATR NOWY: "Trzy asy i jedna dama" - sztuka Amiela. Reżyserja A. Cwojdzińskiego.

Kiedy w rewji paryskiej ukazywało się jednocześnie sto nagich kobiet - to to przestawało być drastyczne, nieprzyzwoite czy wyuzdane. Ta zbiorowa nagość mogła działać tylko na bardzo prymitywnego widza. Aranżerowie uciech rewjowych spostrzegli szybko, że taki pokaz - jarmark nie jest ani artystyczny, ani... kasowy. To ostatnie zdecydowało. Nagość zawoalowana okazała się skuteczniejsza. Wrócono do niej. Oczywiście teatr, komedja, to nie rewja kabaretowa, a T. K. K. T., to nie przedsiębiorstwo Varsovia-- Plaisirs. Więc... więc trzy walety, uganiające się po scenie, aby dostać się do łóżka pięknej Colette są zupełnie nie na miejscu w Teatrze Nowym.

Daleki jestem od moralizatorstwa i ckliwego oburzania się. Sądzę jednak, że gdyby z jakąkolwiek kobietą, na której zależy kierownikom teatrów krzewiących kulturę, ktoś pozwolił sobie rozmawiać i zachęcać ją, jak to robi Karol z Colettą, to taki dystyngowaniec dowiedziałby się, że jest cham i skonstatowałby zapewne, że mu oba policzki puchną. Nikt by też nie uważał, że jest to godne utrwalenia... na scenie. Komedja salonowa, czy choćby tylko taka, co poza hall nie przestąpi, mimo wszystko wywiera wpływ na sposób bycia szerszej publiczności. Tak jak minoderja gwiazd filmowych jest papugowana przez pensjonarki i panny służące (może nawet nietylko przez nie), tak sposób djalogu, zalotów, manjer ujawnionych na scenie znajduje adeptów i adeptki. Można przypuszczać, że skoro Karol dla podbicia Colette uznał za najlepszy sposób podgrzewanie jej fotografiami swych aktów, to niedługo usłyszymy w życiu takie djalogi wytwornych zalotników: "proszę niech pani tu dotknie - jakie gładkie", "a tu, co? twarde", "a widzi pani ten przegu", "a moje udo - co, prawda?"

Naiwnych biorą "na kopertę", "na sekretarza", "na woreczek" - amant z utworu Amiela "bierze na akt". A że zabiera się wcale nie do naiwnej osóbki, więc konieczna sceniczna plastyka tej scenki jest wyrazista, aż nadto!

Przypominam sobie, że jeszcze przed wojną miało w Warszawie miejsce następujące wydarzenie. Pewien niższy funkcjonarjusz kolei Warszawsko-Wiedeńskiej ożenił się. Kiedy państwo młodzi przybyli do swego gniazdka, panna młoda została na jakiś czas sama w sypialni. Nie była to jednak subtelność pana młodego. Bynajmniej. Szykował on ukochanej niespodziankę. Pragnął jej zaimponować. Chciał ją oczarować. Nagle otworzyły się drzwi sypialni i nasz atleta ukazał się całkiem nago z zapalonym kandelabrem w ręku!

Panienka narobiła wrzasku (niewdzięczna), uciekła do kuchni, jako tako ogarnęła się i uciekła do rodziców. W godzinę potem dwaj bracia panny, zjawili się w "gniazdku" i spuścili lanie młodożeńcowi. Biedaczysko ledwie wymigał się od Jana Bożego.

To się działo w środowisku drobnomieszczańskiem. W sferze Amiela, sferze kultury, sztuki i bogactwa amant to robi dyskretnie. Bez kandelabra. W pyjamie. I pokazuje tylko fotografię w dużym formacie. Jeżeli tego rodzaju scenki świadczą o dobrym smaku, jeżeli wolno je ukazywać na oficjalnych scenach, to przepraszam - jest to lojalna konkurencja z przybytkami zabawy, które nic krzewić nie pragną. Powiedzą mi obrońcy teatrów, że teatr to nie zakrystja, nie szkoła, że tam chodzą ludzie dorośli. Tak, tak, znamy tę piosenkę. Tu nie o moralizowanie chodzi, a o poczucie smaku i jakiego takiego poziomu, jaki w pikanterji potrafi zachować nawet nałogowy opowiadacz niecenzuralnych kawałków. Wiemy, że są "komedyjki" polskich autorów, na lepszym poziomie niż utworek Amiela, że leżą w teczkach i że ich autorzy nie mogą doczekać się swej kolejki. Więc poco psuć dobry smak publiczności, wystawianiem nawet tak uroczej damy, jak Lindorfówna i tak doskonałych waletów jak Śliwiński i Krzemieński?

Że pani Gella jest doskonałą i finezyjną aktorką wiemy nawet bez Amiela i sprawdzić to chętnie jesteśmy gotowi w innych produkcjach. Sulimę i Ciecierskiego fatygowano do epizodu, który dla sztuczki jest zupełnie zbędny - jak zwykle oboje dali próbkę dobrego djalogu. Wyrzykowskiemu kazano się sentymentalnie wygłupiać - szkoda tego artysty, do podobnych rólek. Świetny autor p. Cwojdziński podjął się reżyserji tej sztuczki, był to debiut na nowym stanowisku. Szkoda! Wykazać się w takim utworze nie można niczem - a taki debiut obarcza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji