Artykuły

Z Teatrów

"Serce na oścież" Nowy program Bandy

Rozwijając aforyzm Woltera, możnaby powiedzieć: - co jest tak głupie, że nie ujdzie nawet w wierszu, zawsze jeszcze można zaśpiewać. Licencji tej, wydanej przez bezkrytycyzm szerokiej publiczności, używają warszawscy wieszczowie całą gębą i jej to (licencji czy gębie - jak kto woli) zawdzięczamy bogaty almanah idiotyzmów, jaki dałoby się ułożyć z popularnych piosenek, ziejących z rewjowych scen, z tub gramofonów, i kuchennych okien podwórza.

Co gorsza, znamy ludzi wcale nie pozbawionych znajomości naszego języka, nie wyzutych z dobregosmaku, a przecież poskromionych przez te potworno utwory. Przyzwyczaili się, ulegli, skapitulowali. W gruzach leżą Maurów posady. Recenzenci też przeważnie machnęli na to ręką, w roli zwierza Alpuhary pozostaję samotny.

Dlatego właśnie z taką przyjemnością chodzę do Bandy, do tej twierdzy Grenady, do tej reduty Ordonki, gdzie nietylko niema zarazy bezczelnych sztancowanych tekstów, lecz skąd wnosi się nieco otuchy i pokrzepienia w walce. Autorzy Bandy piszą tak swoje piosenki, że można je nie tylko śpiewać, lecz i czytać. Mają tę rzadką ambicję, by była w nich jakaś myśl, by zawierały dowcip, czy sentyment nie rozmijający się ani ze zdrowym sensem, ani z gramatyką. Nowy program Bandy pod tym względem jest wyborny. Obie piosenki śpiewane przez ozdobę naszych scen dramatycznych Janinę Romanównę odznaczają się wdziękiem i subtelnym humorem, szmoncesik Lawińskich go jest majsterstwem w swoim rodzaju, deklamowana przez Korjanównę "Banalna historja", piosenki Jarosy'ego i Igo Syma należy zaliczyć do najlepszych.

Jeżeli moglibyśmy mieć jakie pretensje do obecnego programu, to ograniczyłyby się one do kilku punktów. Więc mamy za mało Dymszy. Od przybytku Dymszy głowa nie boli, jak powiada stare przysłowie. Miewał on znacznie lepsze popisy. Nie podoba się Górska w czerwonej straszliwej sukni, dobrej dla figur woskowych z panopticum w Stanisławowie. Za to dobra jest w "Niedzielnym spacerku". W dekoracjach interesujący, lecz w pomyśle słaby jest numer "Dwa okna". Radzę znaleźć trzecie i przez nie wyrzucić dwa poprzednie. Wolelibyśmy arcy muzykalnego Fogga posłuchać bez tej scenerji gramofonowej. Pod względem skeczów spektakl jest nawet lepszy od poprzedniego. Romanówna, czarujący Sym i kapitalny Jarosy w "Piosence panny Madzi" zbierają długotrwałe oklaski. Mira Zimińska i Lena Żelichowska w "Weselu" są doskonale. Żwelichowska i Tadeusz Olsza w "Sercu naoścież" a Lawiński i Chmurkowski w "Strategji" mają zasłużone powodzenie. Chór Dana skąpi nam swoich pięknych występów. Musimy zadowolić się tylko dwoma numerami. Rzadki gość tej sceny, taniec, znalazł tym razem wspaniały wyraz w popisie Pamela i Zizi Hala my, najulubieńszych tancerzy Warszawy. Największe powodzenie ma oczywiście konferansjerka Jarosy'ego. humor Zimińskiej i wdzięk Igo Syma, ale nikt z pozostałych wykonawców skarżyć się nie może na brak serdecznych oklasków. Program z biegiem przedstawień zyska napewno na zwartości konstrukcji i na dynamice przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji