Artykuły

Anna Karenina unosi się nad ziemią

Ta "Anna Karenina" zapowiada się pysznie! Do inscenizacji przygotowano ponad 70 kostiumów, akcja toczy się na 40. planach. Jest i sala balowa, i peron petersburskiego dworca. A przede wszystkim jest poruszająca historia o miłości.

Janusz Kijowski, były wieloletni dyrektor Teatru Jaracza, przygotowuje premierę swej ostatniej, jak zapowiedział, realizacji na tej scenie. To "Anna Karenina" w adaptacji Radosława Paczochy. W roli tytułowej występuje Katarzyna Kropidłowska, Wrońskiego gra Dawid Dziarkowski.

- Historia, którą przedstawił Tołstoj, opowiada o odwiecznym dylemacie: czy warto przeżyć wielką miłość, od której można spłonąć, czy wybrać dobre małżeństwo - tłumaczy Janusz Kijowski. Wczoraj dziennikarze mogli obejrzeć krótkie fragmenty przedstawienia, które zapowiada się smakowicie. Do spektaklu przygotowano ponad 70 kostiumów, akcja toczy się w na 40. różnych planach, aktorzy wykonają 20 songów. Teksty do nich napisał Jan Wołek, muzykę skomponował Jerzy Satanowski.

Podczas prezentacji usłyszeliśmy jedną z nich w wykonaniu Anny, Dolly (Ewa Pałuska-Szozda) i księżnej Szczerbackiej (Alicja Kochańska). - Musimy być twarde - śpiewają bohaterki. - Musimy znieść zdradę, i chłód, i pogardę...

Reżyser Janusz Kijowski dodał, że o dodaniu songów do "Kareniny" myślał już podczas realizacji "Sztukmistrza z miasta Lublina". - One nie ilustrują tego, co dzieje się na scenie, ale dopełniają akcję

- mówił. - O teksty poprosiłem Jana Wołka i on przysyłał je sukcesywnie. Bardzo mnie wzruszały, a przy songu Anny "Mój syneczek, złota kuleczka" zwyczajnie się poryczałem. Zależało mi na właśnie takim wzruszającym spektaklu. Chciałem, żeby widzowie przejęli się losami bohaterów.

Katarzyna Kropidłowska, czyli Anna Karenina, mówi o swojej postaci, że jest kobietą czterech żywiołów, kobietą charyzmatyczną i zmysłową. Itaka jest na scenie - w krwistoczerwonej sukni. - Nie

chciałbym, żeby Wroński był tylko beztroskim frantem, który kradnie Annę mężowi - dodaje Dawid Dziarkowski. - Starałem się stworzyć na scenie prawdziwą miłość, prawdziwą namiętność - zaznacza.

Przed aktorami stanęło jednak trudne zadanie. Mają co prawda do dyspozycji wspaniałą oprawę plastyczną, maszynerię wielkiej sceny i projekcje, dzięki którym można tworzyć iluzje przeróżnych przestrzeni, ale wymaga to od nich niezwykłej precyzji.

Był to, jak powiedział Kijowski, górniczy trud i to od samego początku. Adaptacja powieści powstawała przez dwa lata. - Radosław Paczocha w ponad 700-stronicowej powieści wydobył esencję tego, co potem staraliśmy się udramatyzować i ułożyć tak, by opowiedzieć historię wielkiej miłości Anny Kareniny do Wrońskiego - tłumaczył.

- Jednocześnie musieliśmy się pozbyć dziesiątków wątków pobocznych, drugo -i trzecioplanowych. To była ogromna praca. Wersji scenariuszowego draftu było trzynaście! Ale ja jestem przyzwyczajony do takiej pracy. U mnie każdy scenariusz musi być przygotowany i dopracowany, by wczasie prób nie tracić już czasu. I zdaję sobie sprawę, że to jest największa realizacja sceniczna, jaka mi się w życiu przytrafiła. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. I to się przecież mogło nie udać! Materia muzyczne mogła się gryźć z dramatyczną. I tego najbardziej się bałem.

Próby "Anny Kareniny" zaczęły się 25 maja. - Ale gdybyśmy zaczęli je później, to najprawdopodobniej premiera w tę sobotę by się nie odbyła - podkreślił Kijowski.

I dodał: - To była dłubanina, więc musiał być czas na wszystko - na animację przygotowane przez Jacka Suwora i na próby świateł, którymi kierował Jerzy Świtoń. Scenografię i kostiumy przygotował

mój stały współpracownik Bogusław Cichocki. To była skomplikowana układanka. Ale miałem szczęście pracować przy trzech widowiskach operowych i wiem, że w takich spektaklach musi zgadzać się i metrum muzyczne, i rytm dramatyczny scen. Wtedy widz ma wrażenie, że wszystko odbywa się w sposób niewymuszony, naturalny, a jedna scena napędza drugą. Tego uczył mnie mój profesor Wojciech Has w szkole filmowej - scena powinna się tak kończyć, by następna o nią zahaczała. I taka precyzja jest podstawą każdego filmu i widowiska teatralnego.

Zarys całości przedstawienia był gotowy na początku lipca. - Miałem też szczęście do obsady - dodał Kijowski. - Aktorzy sprawdzili się w lOO procentach. Zobaczycie sami. Kasia Kropidłowska i Dawid Dziarkowski unoszą się po prostu nad ziemią - przekonywał wczoraj były dyrektor.

Przede wszystkim jednak inscenizacja jest piękna. Na scenie lśni bladoróżowy atłas i unosi się biały jedwab. Kiedy na balu Kitty myśli, że Wroński za chwilę poprosi ją do tańca, a on wyciąga rękę do Anny, nas też boli złamane serce. A gdy na dworcu, przy ruszającym pociągu (tak, tak) Anna stara przekonać siebie i Wrońskiego, że ich miłość nie jest możliwa, strasznie nam smutno, bo wiemy, że przede wszystkim jest to miłość tragiczna.

*

LEW NIKOŁAJEWICZ TOŁSTOJ: Anna Karenia; przekład - Kazimiera Iłłako-wiczówna; adaptacja - Radosław Paczocha; choreografia -Tatiana Asmolkova. Występują m.in. Cezary llczyna - Karenin, Agnieszka Castellanos-Pawlak - hrabina Wrońska, Agnieszka Giza - Kitty, Ewa Pałuska--Szozda - Dolly, Marcin Kiszluk - Obłoński i Wojciech Rydzio

- Lewin. Premiera 29 września na scenie dużej Teatru Jaracza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji