Artykuły

Goły Fredro

Prześwietna publiczności! Komedya ta w guście wydana jest. Intryga zwięzła, amorowa, styl piękny - na chwalę Pani Wenus. Tuszę, iż zaymie a ukontentuje Wielce dystyngowaną Publiczność. Życzliwości Reprezentacyą tę polecając mam honor się dopraszać, aby radości a uciechy przysporzyła. Nayzobowiazańszy sługa - Bernard Ford Hunaoka.

Za pozwoleniem Zwierzchności, 26 lutego 1984, Artyści Teatru Dramatycznego w Legnicy, pod antrepryzą Pana Józefa Jasielskiego będą mieli honor dać Pierwszą Reprezentacyą wielkiej komedyi zabawnie wierszem oryginalnie napisaney przez J. Pana Aleksandra hrabiego Fredrę pod tytułem "Mąż i żona". Nowe dekoracye a takoż kostiumy projektów J. Puna Ryszarda Nałęcz-Grayewskiego... kompozycye muzyki J. Pana Czesława Niemena. Nad krasą słowa oyczystego czuwała J. Pani Profesor Kalina Drohocka...

W nieco drażniącej konwencji "uniwersalnej staroświeckości" dano dowód... że zwierzchność data pozwoleństwo. Tak na treść spektaklu, jak na formę graficzną wydrukowanego programu... "z teką rycin piórka J. Pana Ryszarda Kabanowa do nabycia dla osób lat pełnych" Owo przezorne zastrzeżenie miało - jak się okazuje - swe uzasadnienie. Ryszard Kabanow wykonał 11 rysunków zaliczonych przez miejscowy Ciemnogród do pornografii. Delikatną kreską przedstawione sceny erotyczne świadczą o dużej kulturze i smaku autora, co i tak mu nie pomogło w opinii publicznej.

Detonatorem okazało się niewinne dziewczę gimnazjalne. Po kulturalnie spędzonym wieczorze z klasyką polską, przyniosło owo dziewczątko do domu program teatralny. Tatuś dziewczątka obejrzał obscena i wystarczyło. Wybuchła afera na dwadzieścia cztery fajerki, tłum 'walił gęsto do teatru, zaś inkryminowany program chodził na czarnym rynku po 500 zł sztuka.

Do kuratorium poszła delegacja rodziców z żądaniem natychmiastowego ukrócenia, zaprzestania oraz zdecydowanego dania odporu. Niektóre szkoły, średnie jak najbardziej, odżegnały się - choć to kanon lektur szkolnych - od prowadzania dziatwy na to straszliwe horrendum. Dziatwa zaś, nie w ciemię bita, tym szczelniej wypełniała teatralne fotele.

Do drzwi teatru trafiali ci, którzy nigdy przedtem dobrowolnie nie kupili biletu. Niedzielne kazania po kościołach ziały pomstą nad jawno-grzeszną Sodomą.

W wojewódzkiej, jakby nie patrzeć Legnicy, objawił sią kołtun bejowy (w odróżnieniu od kołtuna przydomowego... uprzejmie donoszę, że panin mąż..), wojujący pod sztandarem "precz z pornografią", "stosunki seksualne - tylko w legalnej sypialni małżeńskiej". Po mieście niosła się plotka... słyszała pani? "Fredrą grają po nagu", podobno rozpusta, mąż i żona! Niby legalnie, ale też tak przy ludziach?...

Józef Jasielski, kierownik artystyczny Teatru Dramatycznego, cieszy sią na dwa rzuty oka. Na pierwszy rzut - widać tłum walący do teatru, i to akurat martwić powinno najmniej. Wiadomo - najlepszą reklamą jest skandal. Że widz jest przypadkowy, niewyrobiony? Każdy kiedyś zaczyna. Nie me się co lękać, że wielu z nich nieprędko znowu trafi do teatru, no, chyba że na oficjalną akademią ku czci i z wręczaniem. Z podekscytowanego tłumu zawsze pozostanie grupa tych, którzy w teatrze zasmakują i zaczną przychodzić regularnie. Powiększy się stałe, wyrobiona widownia legnickiej sceny, choć nie zdarzyło się od lat grywać do pustych krzeseł. Można więc się cieszyć. Na drugi rzut oka - czy to nie wstyd dla publiki, że zapełnia teatr przyciągnięta nadzieją na rują i poróbstwo? Na otwierającej sezon "Balladynie" - komplet przez wszystkie wieczory, na "Szklanej menażerii" - to samo. Ale dopiero "Mąż i żona" wywołały sensację. Nikt nie może powiedzieć. że w Legnicy kupuje się widza do teatru gołym tyłkiem. Jest przyzwoity repertuar, do którego przykłada się młody zespół. Miasto przecież niemałe, wiek XX się kończy, a tu, proszę...

Kierownik Jasielski mógłby jeszcze dużo powiedzieć o tej społecznej reakcji, ale szkoda mu gardła na brzydkie wyrazy. Pracuje teraz nad Bułhakowem i głowy durniami zawraeał sobie nie będzie. Na 15 kwietnia szykuje premierę "Moliera czyli zmowy'świętoszków". Będzie całkiem a'propos.

Na inscenizacji spektaklu zaważyły, jak się zdaje, japońskie koneksje gościnnie reżyserującego Bernarda Forda Hanaoki, choć ten od wie-

lu już lat mieszka w Polsce. Scenografia i kostiumy nawiązują do japońskich motywów plastycznych, z ich oszczędną kolorystyką i prostotą formy. W kombinacji ze stylizowanym "na epokę" wnętrzem fredrowskiego dworu daje to całkiem ciekawy plastycznie efekt. Ten sam rys japoński widoczny jest w koncepcji gry aktorów. Reżyser wykorzystał elementy klasycznego, japońskiego teatru cieni, opartego na pantomimie sylwetek ludzkich, rysujących się na tle lekko podświetlonej zasłony lub wyłaniających się z ciemności. Przydaje to przedstawieniu lekkości i pewnego czaru. Sceny figllków łóżkowych rozgrywające się między delikatnymi cieniami kochanków, których splecionych sylwetek niemal się tylko domyślamy, mają w sobie dużo dyskretnego, a przy tym amacznego ciepła Cała "warstwa" erotyczna spektaklu - barizo czysta i kulturalna - wywołuje na wt-dovni zdrowy, krzepki śmiech publiki, która wit doskonale co też się wyrabia- za tą maskującą zasłoną. I niemal żałośnie wzdycha, że tak naprawdę nie ma na scenie realnego, krwistego kawałka gołej d...

Bo nie ma! Można się tylko zdąż własną wyobraźnią.

Cioć nie jest to najwybitniejsza z premier na legnickiej zcenie, i między znakomitymi mo-mer.taml zdarzają sią przyciężkie zgrzyty w grzł aktorów, ostatnią rzeczą, jaką można e przedstawieniu powiedzieć jest jego "niemoralny" wydźwięk. Wydaje się też, że panu Hana-oce jakby zabrakło cierpliwości w doprowadzeniu swej koncepcji do końca. Próba wypośrod-kowania między japońskimi motywami a stylową komedią Fredry załamuje się w drugim akcie, wywołując efekt pęknięcia. Mimo to jednak jest to spektakl zmuszający widza do pewnego wysiłku umysłu i wyobraźni. I onaż to wyobraźnia, jak sią zdaje, jest głównym motorem skandalu otaczającego zupełnie niewinny spektakl. Można się założyć, że najgłośniejszej pomsty domagali się ci, którym - rozniecona plotkami z magla - wyobraźnia, rekompensuje brak realnych możliwości.

Hałas czyniony wokół "Męża i żony" byłby pewnie jeszcze jednym lokalnym skandallkiem obyczajowym, niewartym większej uwagi, gdyby nie pewien znamienny rys, że tak powiem wychowawczy.

Sztandar obrony cnoty gimnazjalnej młodzieży, którym wymachuje się ponad miarą, idzie w parze z kołtuńską pruderią, terrorem psychologicznym i paskudnymi epitetami. Piękny to przykład dla młodych, którzy od starszych przecież nauczą się kultury życia społecznego i osobistego. W trosce o cześć nieskalaną wylewa się kubły pomyj.

i smacznie przyrządzonych przykładach w teatrze, a nie na brudzie fałszywej moralności czy pokątnych instrukcjach niedorozwiniętych umysłowo erotumanów.

Czas byłby jut najwyższy dogonić własną epokę, bo wciąż jeszcze tkwimy w salonie pani Dulskiej, a nad nami unosi się zanoszący się od śmiechu duch św.p. Boya pospołu z brązownikami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji