Artykuły

Odnajdywanie sensu cierpienia

"Spektakl został przygotowany z okazji IV Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny i Jego pobytu na Ziemi Rzeszowskiej" - czytamy w programie do "HIOBA" KAROLA WOJTYŁY, którego inscenizację, w reżyserii Bogdana Cioska, przygotował Teatr im. Wandy Siemaszkowej.

Tekst "Hioba" powstał w roku 1940. Karol Wojtyła był wtedy studentem polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i nie podjął jeszcze decyzji o wstąpieniu do seminarium duchownego. Krytycy określają "Hioba" jako "dramat rapsodyczny", sam Wojtyła napisał zaś, że jest to "drama ze Starego Testamentu". Taka adnotacja widnieje przynajmniej w tekście dostępnym w zbiorze "Poezje i dramaty" wydanym w 1979 roku.

Tak pisał Wojtyła o swym dziele w liście do Mieczysława Kotlarczyka: "Hiob dramat ciągły, o formie greckiej, z chórem, bardzo jednak luźnym i niegreckim. Każdy w tym chórze mówi na własną rękę. Wyjątkowo tylko przemawia cały chór. W treści, punktem wyjścia jest zdarzenie ze Starego Testamentu. Opowieść o Hiobie, który błyskawicznie stracił całe swoje dobro, synów i córki, a potem mu to Pan we dwójnasób przywrócił".

Znamienne są też uwagi samego autora dotyczące czasu akcji. Czytamy więc; "Rzecz działa się w Starym Testamencie, przed przyjściem Chrystusa - rzecz dzieje się za dni dzisiejszych, czasu hiobowego Polski i świata - Rzecz dzieje się czasu oczekiwania, błagania o sąd, czasu tęsknoty za testamentem Chrystusowym, w cierpieniach Polski i świata wypracowanym".

Dalej następuje już sam tekst - udramatyzowana historia biblijnego Hioba, "sprawiedliwego przed Bogiem i ludźmi", którego wiarę wypróbuje Bóg za podszeptem Szatana. W inscenizacji Cioska Szatan występuje jako Ciemny (gra go Jerzy Turowicz) i jest przez reżysera dodany, gdyż u Wojtyły nie znalazło się dla niego miejsce. Postać Ciemnego korzystnie zresztą wpływa na dramaturgię wątłej, cokolwiek by mówić, akcji oryginału, dodaje jej nieco impetu, bez którego trudno sobie wyobrazić "Hioba" na teatralnych deskach. Reżyser poszedł na maksymalne urozmaicenie formalne sztuki - dużo w jego inscenizacji ruchu, gry w kuluarach i przejściach, dużo efektów dźwiękowych i wizualnych. Zabiegi te miały zapewne przełamać monotonię akcji, w praktyce nie wychodzącej poza jedno pomieszczenie, bez zmiany jej miejsca. Przyczyniły się jednak do zaciemnienia treści, a zwłaszcza tych momentów refleksyjnych, kiedy próbujemy dotrzeć do sensu cierpienia. "Aby zrozumieć sens cierpienia - napisał ks. prof. Józef Tischner - trzeba zrozumieć, na czym polega zbawienie, czyli wyzwolenie człowieka. Cierpienie zbawia, cierpienie ocala, cierpienie wyzwala. Zbawia nie tylko cierpiącego, ale również tych, za kogo jest ofiarowane. Dzięki cierpieniom sprawiedliwych Bóg zbawia świat".

Wracając do dramatu granego na deskach rzeszowskiego teatru, jestem pełen podziwu dla tego, co reżyser z tekstu Wojtyły "wycisnął" (dodając to i owo). Przedstawienie jest żywe. jednak jak gdyby bez wyraźnego adresu do widza: trudno pojąć dlaczego "dzięki cierpieniom sprawiedliwych Bóg zbawia świat", trudno wejść w swoje cierpienie z nadzieją, że ma ono jakiś sens.

Aktorzy mieli tym razem niełatwe zadanie ożywienia słowa pisanego i w sposób specyficzny, i dosyć archaiczną już polszczyzną. W większości poradzili sobie z nim jako tako, szczególnie zaś Wacław Szklarski, kreujący postać tytułową (gościnnie z Warszawy) i, tradycyjnie, Jacek Lecznar, odtwarzający Elihu.

Myślę, że przedstawienie obejrzy wielu widzów zaciekawionych teatralnym "wcieleniem" Jana Pawła II i że nie będzie to czas stracony. Być może ktoś sięgnie po literackie teksty Wojtyły, także po dramaty, które w domowym zaciszu "smakują" zupełnie inaczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji