Artykuły

Skisłem

"Wesele: Wyspiański - Malczewski - Konieczny" w reż. Włodzimierza Staniewskiego w OPT Gardzienice, gościnnie w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński.

Ustaw pralkę na tysiąc obrotów, na godzinę wirowania i patrz się na to. Albo zobacz "Wesele" w reżyserii Staniewskiego, będzie to samo. Karuzela na full speedzie, wszystkie dzieci już rzygają, ale się zacięło! Gardzienice zacięły się mniej więcej w pierwszej połowie lat 80. i są rozwiązaniem dowolnego zadania z fizyki na siłę bezwładu. Dawno już słyszałem, że ich produkcja to tetryckie grafo, ale człowiek nie uwierzy, póki nie zobaczy. Na scenie grafo, na widowni tetra, razem daje - sukces. Bo każda kupa znajdzie swoją muchę. Powiedziałbym, że kogoś tu pogieło, ale sami tak mówią: "Obłęd jakiś... Tak, to obłęd. Jest to utwór o obłędzie, choć lepiej powiedzieć - o obłędności (ileż znaczeń w tym słowie!). "Wesele" postawione na obłędzie!". Fragment "Noty reżyserskiej", którą polecam w całości dla podniesienia samooceny. Gorzej na pewno nie piszesz.

Krzyczą i drgają w zaparte. Wykonawcy amatorzy wiedzą, że ma być szybko i głośno, ale nie wiedzą, że dlatego nic nie słychać. Zazwyczaj by dosłyszeć, powiesz komuś "głośniej", lecz w tym wypadku głośniej już się nie da, GŁOŚNO, A NIE SŁYCHAĆ. Z gardeł dobywa się głównie odgłos wciągania powietrza. Podobno grają Wyspiańskiego, ale ciężko to stwierdzić na własne uszy. Kalectwo warsztatowe aktorów spektakl łata subtitlesami. W sumie genialne, po co dykcja, emisja, ustawienie głosu, kiedy są ekrany.

Amatorszczyzna to jedno, ale amatorskie może być urocze, słodkie. Tu są amatorzy zapanierowani w pozie, w pretensji, w folku synchronicznym. Podani na schodach, rozstawieni symetrycznie. Najczystsza ruda scenicznego raka, czyste złoże. Popadają w psychodancing i rozdarcie japy, które myśli, że jest transem, a nie sobą, czyli Huntingtonem i Tourette'em w jednym.

Ekipie z Gardzienic szczerzę radzę nie oglądać "Wesela" teatru, do którego przyjechali. Powiesicie się ze wstydu - ze wstydu za siebie. Gospodarzom natomiast, aktorom Starego, radzę nie oglądać "Wesela" Gardzienic, żeby Wam nie było głupio za swojego dyrektora, że zaprosił takie dzieło.

Piszę o nim nie w "Przekroju", bo to zbyt branżowe popierdywanie, zbyt branżowa żena, żeby o niej mówić ludziom. Gardzienickie "Wesele" podpada pod te brudy, które są do prania w domu. Jeszcze by sobie cywile pomyśleli, że tak wygląda teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji