Artykuły

Sami w sobie w bolesnej ciszy

"Ktoś tu przyjdzie" Jona Fossego w reż. Katarzyny Łęckiej w Teatrze WARSawy. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

W repertuarze Teatru WARSawy pojawił się niedawno nowy spektakl pod tytułem "Ktoś tu przyjdzie" w reżyserii Katarzyny Łęckiej. Autorem sztuki jest Jon Fosse, norweski prozaik, poeta, eseista i dramaturg, laureat wielu prestiżowych nagród, również zagranicznych. Jego książki przetłumaczono na ponad 40 języków, a niezwykle popularne dramaty pojawiły się na 120 scenach świata. O jego znaczeniu niemiecki tygodnik "Die Woche" napisał: "Na początku był Henryk Ibsen, następnie nie było nic, a teraz mamy Jona Fossego". Część krytyków twierdzi, że dramaty Fossego to sceniczna poezja - z powtarzalnością słów, rytmem, wewnętrzną muzyką i wymowną ciszą. Oglądając przedstawienie Katarzyny Łęckiej, trudno się z tym nie zgodzić.

Warszawska prapremiera "Ktoś tu przyjdzie", ósma sztuka Jona Fossego wystawiana w Polsce, z pewnością spodoba się teatromanom ceniącym minimalizm i grę ciszą w teatrze, ale niekoniecznie przemówi do tych, którzy lubią krągłe, bogate dialogi i długie monologi bohaterów. Akcja spektaklu pozbawiona jest gwałtownych zwrotów i rozwija się wolno. W zasadzie... trudno ją dostrzec, a streścić można w kilku słowach. Kobieta i mężczyzna, o których nic nie wiemy - może są małżeństwem, a może nie - uciekają przed codziennością, problemami dnia powszedniego przed innymi ludźmi. Chcą być tylko we dwoje. Dlatego kupili stary i zaniedbany dom na odludziu. Ich odgrodzenie od świata jest jednak pozorne. Pojawia się obcy mężczyzna, który sprzedał im dom nad brzegiem morza. Poczucie spokoju pęka jak bańka mydlana. A może nigdy go nie było? Przecież żaden mur nie jest w stanie oddzielić nas od naszych lęków, wewnętrznych obaw i nerwic.

Jon Fosse jest minimalistą słowa - jego bohaterowie często powtarzają swoje kwestie i mówią niezwykle oszczędnie. Czasem wręcz brakuje napięcia, które ożywiłoby statyczną rzeczywistość. Ale to tylko pozór, bo gdy "wsłuchujemy" się w milczenie, wymowną ciszę i celowe przerwy w dialogu między postaciami, dostrzeżemy dramat trudnych do wypowiedzenia uczuć. W spektaklu nie ma wyraźnie wyczuwalnej dramaturgii zewnętrznej, za to są napięte pauzy, spojrzenia, jakaś zamrożona tajemnica (czyżby to charakterystyczna cecha pisarzy z północy, o innym temperamencie niż narody Południowej Europy?). Autor unika wszystkiego, co uczyniłoby postaci "interesującymi", stawia na prostotę i zwyczajność. Są tylko ludzkie uczucia, namiętności, a język? Skondensowany, minimalistyczny, próbuje dogonić to, co niewypowiedziane. Niełatwo znaleźć balans między tym milczeniem, bezkresną pustką a bogatym w emocje znaczeniem. Katarzynie Łęckiej udało się to bez nadmiernego symbolizmu, uciekania w metaforę albo wręcz przeciwnie - w ostry naturalizm.

Utwór Fossego, który - jak podkreśla Katarzyna Łęcka, "zaczarował ją przede wszystkim językiem, ponieważ autor stwarza niewiarygodną możliwość wywinięcia emocji postaci na zewnątrz" - nie jest łatwy w realizacji. Swoją prozę Fosse pozbawia znaków przystankowych, ale zostawia rytm. To dyscyplinuje aktorów, choć pozwala na spora dozę interpretacji własnej. Bohaterowie powtarzają niczym mantrę: "Będziemy sami w sobie nawzajem". Słów pada niewiele, ale nasycenie emocjami jest niezwykłe. Sceniczne kreacje zarówno Sławomira Packa, jak i Alicji Pietruszki są starannie przemyślane, wyważone, aktorzy skupiają się na kreowaniu portretu psychologicznego dwojga kochających ludzi, a przy tym oboje grają bardzo naturalnie. To samo zdanie, powtarzane ze zmienną intonacją, wzbogacone gestem, pauzą, spojrzeniem, zmiennym tonem głosu, zyskuje nowe znaczenia. I nie ma tu mowy o nudzie. Aktorzy pomału odsłaniają prawdę o swoich bohaterach. Mężczyzna grany przez Sławomira Packa, początkowo spokojny i zdystansowany, w miarę rozwoju wydarzeń nie potrafi hamować chorobliwej zazdrości, coraz dotkliwiej demonstrowanej. Jakieś lęki, traumy blokują go, uniemożliwiają otwarcie, zaufanie drugiej osobie. Jego partnerka jest tylko trochę mniej znerwicowana, jednak powtarzana przez nią fraza "ktoś tu jest, ktoś tu przyjdzie", irytuje i wręcz przeraża. Obsesje kobiety nie są tak całkiem nieuzasadnione, pod nieobecność jej ukochanego pojawia się bowiem obcy, młody mężczyzna, były właściciel domu nad morzem. Miron Jagniewski umiejętnie kreuje postać dziwnego samotnika, spragnionego rozmowy, życzliwości innych. On też zamyka się przed ludźmi, jednak wbrew wewnętrznym hamulcom przełamuje lęk przed odrzuceniem i próbuje zdobyć zainteresowanie bohaterki.

Cała trójka to outsiderzy, szukający własnego miejsca i szczęścia w surowym świecie, a jednocześnie uciekający przed własnymi pragnieniami. Sławomir Pacek i Alicja Pietruszka wyraźnie podkreślają problemy z tworzeniem więzi międzyludzkich swoich bohaterów, ich chłód, sprzeczności targające podziurawionymi duszami. I nie potrzebują słów, by to wyrazić. Wystarczy gest, obsesyjnie powtarzany ruch i fraza. Mimo deklarowanej chęci bycia z kimś są przeraźliwie samotni. Zamykają się na miłość, przyjaźń; nie potrafią oderwać się od przeszłości oraz myśli, które pogłębiają ich wyobcowanie i brak poczucia bezpieczeństwa. W kameralnej przestrzeni teatru wyraźnie widać każde zmarszczenie brwi, a milczenie jest pełne treści. Enigmatyczny tekst przyciąga tajemnicą i prostotą. Reżyser Katarzyna Łęcka silnie eksponuje charakterystyczne, napięte pauzy i specyficzny humor, momentami ironiczny i gorzkawy. Całość otula surowy liryzm, trochę zaskakujący, trochę mistyczny, trochę poza czasem i przestrzenią, w dodatku mocno uwypuklony przez scenografię, grę światłem i muzykę. Krzyk mew, szum morza, scena pokryta piaskiem oraz symboliczne walizki znakomicie oddają klimat, nostalgiczną atmosferę i poetyckość utworu Jona Fossego. Wyraźnie widać, że autora (a za nim i panią reżyser) fascynuje zwyczajność i samotność. Bohaterowie - z całym bagażem przykrych doświadczeń, depresyjnymi myślami, obsesjami, których możemy się tylko domyślać - są bardzo ludzcy, bliscy nam. I mimo wszystko pozwalają widzowi zobaczyć światełko, nikłą nadzieję, szansę na szczęście, które tylko my sami możemy sobie dać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji