Artykuły

Wściekłość i wrzask - o aktorstwie "Murzynów we Florencji"

"Murzyni we Florencji" Vedrany Rudan w reż. Iwony Kempy z Teatru Nowego Proxima w Krakowie na LVIII Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Tomasz Domagała na stronie DOMAGAŁAsięGŁÓWNEJROLI .

Oglądałem spektakl Iwony Kempy po raz pierwszy raptem dwa tygodnie temu. I muszę przyznać, że przeżyłem szok. Opowieść o rodzinie i społeczności, próbujących pozbierać się po traumatycznych przeżyciach bałkańskiej wojny wydawała się jedną z wielu, jakie na ten temat napisano. Okazało się, że nic podobnego. Powieść Vedrany Rudan, złożona z monologów członków rodziny młodego Chorwata, wygłaszanych do kamery pod pretekstem amerykańskiego eksperymentu, to jedna z najciekawszych propozycji w swojej kategorii. I znakomity materiał dla teatru. Dramatyczne narracje członków rodziny zostają złamane absurdalnym, na pozór komicznym dialogiem nienarodzonych jeszcze Bliźniaków, również należących do rodziny. Iwona Kempa mądrze i umiejętnie wydestylowała z powieści Rudan esencję, która czekała już tylko na znakomitych aktorów, takich, co dysponując pełnym wachlarzem talentu i umiejętności, będą w stanie konsekwentnie tworzyć swoje mocno zindywidualizowane, zamknięte w monologach postacie (członkowie rodziny), nie oglądając się na kolegów, grających tu w zupełnie innej konwencji (Bliźniacy). Takich aktorów Kempa znalazła i wyreżyserowała przejmujący spektakl, w którym buffo raz po raz przechodzi w serio, dając odbiorcom szansę na głębokie przeżycie. Na scenie czarują: Elżbieta Karkoszka, Anna Tomaszewska, Juliusz Chrząstowski, Sławomir Maciejewski i Jacek Romanowski, ale w moim przekonaniu show absolutnie kradnie hipnotyzująca Martyna Krzysztofik w roli ciężarnej Siostry narratora spektaklu. Całkowicie oddaje się swojej postaci. Każda z brutalnych, ostrych jak brzytwa fraz Vedrany Rudan napędza ją coraz bardziej do odkrywania w sobie coraz to głębszych pokładów całkowicie prawdziwych i bezpretensjonalnych emocji. Kończy się to zjawiskową kreacją młodej dziewczyny, która odkrywa, że koszmar w jej głowie, rodzinie i kraju, to jedna i ta sama upiorna rzeczywistość, przed którą nie ma ucieczki. Jedynym antidotum wydaje się w takiej sytuacji wściekłość i wrzask, który młoda aktorka Teatru Nowego z błyszczącymi od łez oczami rzuca nam w twarz. Zaręczam, że trudno się wtedy na widowni opanować.

Przypadek Martyny Krzysztofik jest dowodem na to, jak piękny i nieprzewidywalny jest zawód aktora. Jej koledzy są wyśmienici, a jednak to ona zawojowała moje serce, poruszyła jakąś niewidzialną strunę, która do dziś wciąż drga i nie może się uspokoić. Oczywiście Państwo mogą być zachwyceni inną aktorską kreacją, na tym przecież polega urok teatru. Ważne jednak, żeby wściekłość i wrzask scenicznych postaci, kimkolwiek by one nie były, poruszał w nas cokolwiek. Czego Państwu i aktorom z całego serca życzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji