Artykuły

Pułapka i reszta

Mamy wprawdzie rok 40-lecia Polski Ludowej, ale w teatrach stołecznych, które zresztą nie są w tym przypadku odosobnione, nowych utworów lub premier z dramaturgii powojennej raczej niewiele. Wszystko wskazuje na to, że dopiero koniec sezonu i okres powakacyjny przyniesie ożywienie, którego zwieńczeniem będzie Ogólnopolski Festiwal Drama­turgii Współczesnej we Wrocławiu projektowany późną jesienią. Jednak i w zakresie polskiego repertuaru pojawiło się w stolicy kilka premier war­tych odnotowania.

Dotyczy to przede wszystkim ostatniej, jednej z najwybit­niejszych sztuk Tadeusza Różewicza, mianowicie "Pułap­ki". Po prapremierze światowej w Oslo w reżyserii Kry­styny Skuszanki, i prapremierze polskiej w Teatrze Współcze­snym we Wrocławiu w inscenizacji Kazimierza Brauna, jako następny wystawił "Pułapkę" w Warszawie Jerzy Grzegorzew­ski w swoim Teatrze-Galeria Studio. Rzadko się zdarza ostatni­mi laty, ale tym razem można bez afektacji i pobłażliwości stwierdzić, że przedstawienie warszawskie jest wydarzeniem ar­tystycznym i intelektualnym jednocześnie, ze względu na po­jemność znaczeniową sztuki Różewicza, maestrię inscenizatora oraz osiągnięcie twórcze całego zespołu wykonawców.

W "Pułapce", podobnie jak w "Kartotece", w losy i przeżycia bohatera, którym jest tutaj wielki Franz Kafka, wplatają się, niczym w starym albumie, postacie i zdarzenia z jego życia: młodość i dorastanie w mieszczańskiej atmosferze rodzinnego domu, powikłane życie uczuciowe, przyjaciele, choroba pisarza, jego obsesje i lęki - cały świat wewnętrzny bohatera zamknię­tego w "pułapce własnego losu". A los ten jest jednocześnie egzy­stencjonalnym przeczuciem własnej śmierci oraz zagłady jaką przyniesie ludzkości kilkanaście lat później nazizm. Lecz mylił­by się ktoś, kto by sądził, że jest to tylko sztuka o Kafce. Życie i psychologiczne doznania autora "Procesu" i "Zamku" posłuży­ły Różewiczowi jako pretekst, model do stworzenia dramatu także o samym sobie, a więc poecie i człowieku, który przeżył więcej oraz więcej doświadczył w tragicznych dziejach tego wieku.

Utwór o klarownej konstrukcji, wielowarstwowy w znacze­niach, Jerzy Grzegorzewski znacznie określił, można powiedzieć, że świadomie wpisał go w poetykę własnego teatru i stylu. In­scenizator nie uronił jednak niczego - mimo, że niektórzy jego pracę określają jako impresję na temat dramatu Różewicza - z ducha utworu i jego głównej problematyki. Grzegorzewski ja­ko reżyser i scenograf nadał "Pułapce" przejmującą w stylisty­ce, krystaliczną formę inscenizacyjną i malarską. Swoisty, zwol­niony, zagęszczony do muzycznej kody rytm spektaklu, podkre­śla przepiękna muzyka Jerzego Maksymiuka i Zygmunta Ko­niecznego potęgująca poetycki i dramatyczny nastrój.

I po raz pierwszy od wielu lat zaistnieli w tym teatrze akto­rzy, wyraziści w budowaniu postaci i wypowiadanym tekście pisanym poetycką prozą. Spośród wielu wykonawców pragnął­bym szczególnie wyróżnić znakomite role: Olgierda Łukaszewi­cza jako Franza, Marka Walczewskiego - Ojca, Irenę Jun - Matkę, Krzysztofa Baumana - Maksa, Elżbietę Kijowską - Felice, Wiesławę Niemyską - Janę i Jacka Jarosza w drama­tycznej scenie w zakładzie fryzjerskim.

Z dawnych sztuk Różewicza Teatr Nowy wystawił ostatnio w reżyserii Bohdana Cybulskiego "Akt przerywany", który w tej­że inscenizacji przygotował przed dziesięcioma laty w Gorzowie, i z sukcesem przedstawił na festiwalu wrocławskim, natomiast Teatr Powszechny kończy próby nowej autorskiej wersji "Kar­toteki" w reżyserii Michała Ratyńskiego.

Na scenie Kameralnej Teatru Polskiego Kazimierz Dejmek wyreżyserował zaś najnowszą sztukę Sławomira Mrożka ,,Letni dzień", dając tym samym jej polską prapremierę. Na pewno nie jest ona w dorobku dramaturga utworem o najwyższych walo­rach. Sens sztuki sprowadza się do przewrotnego, ironicznego stwierdzenia, że człowiekowi, bez względu na to, jak się poto­czy jego życie, nie jest, bo nie może być na tym "padole" dobrze. Obaj główni bohaterowie nieprzypadkowo nazwani symbolicz­nie Ud i Nieud, o przeciwstawnych charakterach i doświadcze­niach życiowych są jednakowo nieszczęśliwi. I ten, któremu w życiu wszystko się udaje (Ud), jak i drugi, któremu życie płynie wśród klęsk i niepowodzeń (Nieud).

Koncert na dwie role męskie i jedną kobiecą wykonują z nie­zwykłą precyzją i logiką artystyczną Jan Englert, jako życiowy pechowiec, Andrzej Łapicki - jego przeciwieństwo i Magdale­na Zawadzka w roli dostojnej, tajemniczej Damy. Piękną, ma­larską scenografię, oszczędną tym razem w wyrazie plastycz­nym i ornamentacyjnym, skomponowaną z wyjątkowym sma­kiem przygotował Krzysztof Pankiewicz. Dyskretna, prawie nie­widoczna, wybijająca na plan pierwszy działania aktorów jest reżyseria Kazimierza Dejmka. Wszystko wskazywać by mogło, że przedstawienie jest bez zarzutu. Istotnie, jest bardzo dobrze grane, czyste, fachowe w sensie warsztatowym, porządnie zaa­ranżowane, ale nadmiernie przez realizatorów celebrowane, cy­zelowane, przepauzowane i - niestety - nieco nużące. Pasując ryczałtem Mrożka na klasyka, jakby teatr nie zauważył, że kla­syk może mieć w swym dorobku utwory słabsze, Do nich bez wątpienia należy "Letni dzień"; niestety, lecz dowcipny pomysł na zabawny skecz, najwyżej jednoaktówką, został rozwleczony w dość jałowym gadulstwie.

Sensacją teatralną stolicy jest wciąż "Walka Karnawału z Po­stem". Autorem scenariusza, reżyserem i scenografem w jednej osobie jest Janusz Wiśniewski, o którym ostatnio głośno, zdo­bywca wszystkich bez mała trofeów na zeszłorocznym, między­narodowym festiwalu teatralnym w Belgradzie, laureat nagro­dy imienia Swinarskiego fundowanej przez miesięcznik "Teatr".

Przedstawienie w Teatrze Współczesnym jednych wprowadzi ło w zachwyt a u sporej - przypuszczam - części widzów wzbu dziło zdumienie, dezorientację a nawet irytację. Istotnie, jest to zjawisko teatralne niecodzienne. Zarówno w przekazie myślo­wym, kształcie znaczeń, bo trudno tu mówić w ogóle o fabule, jak i w swej formie oraz stylistyce scenicznej. Wiśniewski po­dobnie jak w swoich sławnych już, poznańskich spektaklach autorskich, w "Panopticum a la Madame Tussaud" oraz "Końcu Europy", kreuje swój teatr osobny; tutaj jednak niemal całko­wicie pozbawiony podtekstów, które w tamtych przedstawie­niach - też z trudem - ale dawały się jakoś odczytać. Tym razem w natłoku wrażeń, jaki odczuwa widz, Wiśniewski jakby szydził na swój własny temat nie unikając - jak powiedział je­den z krytyków - świadomej prowokacji wobec publiczności "kpiąc niejako z odbicia jej obrazu świata i rzeczywistości".

Jedno jest pewne, że nawet w tym spektaklu cytującym dość natrętnie styl dotychczasowych prac reżysera - wyraziście ry­suje się oryginalna osobowość twórcza młodego artysty, który ma wyjątkowo silne wyczucie formy teatralnej i nieprzeciętną wyobraźnię. A swoją drogą chętnie bym zobaczył w realizacji Wiśniewskiego jakiegoś Moliera, komedię szekspirowską, Fre­drę, słowem tekst w pełni uformowanego dramatu.

Na uwagę zasługuje także premiera "Historii" Witolda Gom­browicza. Odbyła się ona na drugiej scenie Teatru Nowego, któ­ra mieści się w przytulnej i gościnnej Piwnicy Wandy War­skiej w Rynku Starego Miasta. "Historia" jest nie ukończonym utworem i u nas nie publikowanym. Powstała w latach pięćdzie­siątych, a jej motywem przewodnim jest rozrachunek autora z samym sobą: rodzaj udramatyzowanego pamiętnika z okresu dojrzewania.

Przewija się w nim wątek osobisty, prawie rodzinny, który na zasadzie luźnych skojarzeń obejmuje okres przed pierwszą wojną światową, czas międzywojnia i pierwsze lata po okrucień­stwach drugiej wojny światowej. Jest to zaledwie szkic drama­tu, w którym zawarte są w dowcipnym, lapidarnym skrócie wszystkie prawie motywy i obsesje Gombrowicza - psycholo­giczne, filozoficzne, historiozoficzne, znane z innych utworów dramatycznych, z opowiadań, powieści i "Dziennika" pisarza. W "Historii" odnajdujemy przede wszystkim zapowiedź "Operet­ki", która niewątpliwie powstała z jej zarysu i inspiracji.

Wystawienie "Historii" zamyka cały bez mała dorobek pisar­ski Gombrowicza, z którym - tak się składa - możemy zapo­znać się obecnie w teatrach stołecznych. Wystarczy wspomnieć wystawioną w nowej wersji aktorskiej "Operetkę" w Teatrze Dramatycznym, nową inscenizację "Ślubu" w Teatrze Współ­czesnym oraz "Iwony księżniczki Burgunda" w Teatrze Pow­szechnym, dogrywaną w Teatrze-Galeria Studio adaptację "Fer­dydurke" i wystawioną niedawno w Teatrze Ateneum adapta­cję nie wydanej u nas powieści "Pornografia". Dodajmy, że po­za stolicą w repertuarze krakowskiego Teatru im. Słowackiego i Teatru Polskiego we Wrocławiu grana jest jeszcze adaptacja "Transatlantyku", a w Katowicach - "Operetka".

Wracając do "Historii" warto zwrócić uwagę, że akcenty au­tobiograficzne łączą się tu z dowcipem, humorem i ironią - nie­kiedy gorzką - to prawda, ale tkwiącą przecież w dziele Gom­browicza. Przedstawienie jest śmieszne i szczerze zabawne, Gombrowiczowsko paradoksalne, nie pozbawione przy tym głębszego znaczenia.

Zasługa w tym młodego reżysera Zbigniewa Micha, który w kawiarnianej scenerii Piwnicy Wandy Warskiej zrealizował spek­takl w konwencji kabaretu literackiego, znakomicie prowadząc aktorów, którzy na zasadzie ironicznego persyflażu, groteski i nadrealistycznej zabawy trafili bezbłędnie w poetykę Gombro­wiczowskiego stylu. Cały zespół wykonawców zasługuje na u­znanie łącznie z Andrzejem Kurylewiczem, twórcą muzyki, któ­rą sam z finezją wykonuje na fortepianie.

Sztuki Różewicza "Pułapka" i "Akt przerywany", "Letni dzień" Mrożka, nowy spektakl autorski Wiśniewskiego, niemal kom­pletny Gombrowicz... już z tego, niepełnego przecież recenzyjne­go przeglądu widać, że polski repertuar współczesny - i to rów­nież w sensie wydarzeń - jest na scenach stołecznych obecny. Skąd więc uczucie niedosytu? Bo brak wciąż nowych, artystycz­nie celnych utworów, mówiących językiem współczesnym o dzi­siejszych problemach naszego społeczeństwa. Tych, którymi ży­jemy w naszym czasie niełatwym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji