Artykuły

Odeszła Wanda Wiłkomirska (11.01.1929-01.05.2018). Pożegnanie

Myślę o Niej z czułością i żegnam ze smutkiem. Była piękną, jasną postacią - Wandę Wiłkomirską, zmarłą 1 maja br. wybitną skrzypaczkę, wspomina Witold Sadowy.

Wandę Wiłkomirską, wielką polską skrzypaczkę o międzynarodowej sławie podziwiałem wielokrotnie na licznych koncertach z Orkiestrą Filharmonii Warszawskiej i w słynnym zespole Trio Wiłkomirskich. Pamiętam też otwarcie odbudowanego gmachu Warszawskiej Filharmonii w roku 1955 z Jej udziałem. Grała rewelacyjnie Pierwszy Koncert Skrzypcowy Karola Szymanowskiego. Zakończony owacjami na stojąco. Byłem Jej fanem i entuzjastą. Osobiście poznałem Ją dość późno. Na początku roku 2017. Kiedy przyjechałem po przebytej chorobie do Domu Aktora w Skolimowie na kilkutygodniową rekonwalescencję. Mieszkałem naprzeciwko Niej. W pierwszym budynku na parterze. Każdego ranka mówiliśmy sobie "dzień dobry". Rozmawialiśmy tak, jak byśmy się znali od dawna. Wanda Wiłkomirska od kilku miesięcy była rezydentką tego domu. Drobna kruszynka. Jak figurka z saskiej porcelany. Szukała kontaktu z ludźmi. Dziwiła się, że pensjonariusze zamykają się w pokojach. I mało się udzielają. Sprawiała wrażenie osoby zagubionej. Drzwi do jej pokoju otwarte były zawsze do połowy. Tak jakby zapraszała do siebie.

Wbrew temu, co wypisuje teraz prasa, nie czuła się dobrze w Domu Aktora w Skolimowie. Mimo znakomitej opieki i luksusowych warunków była nieszczęśliwa. Często powtarzała: "Co ja tu robię? Dlaczego muszę tu mieszkać?". Tylko nieliczni pensjonariusze akceptują pobyt w tym domu. Większość przeżywa tragedię. Jej umysł funkcjonował prawidłowo. Wiedziała doskonale, kim jest. Pamiętała szczegóły ze swojego bogatego życia. Miała żal do synów, że Ją tu umieścili. Odwiedzała Ją często jakaś pani. A także Jej uczniowie. Rozmawiała z nimi mimo upływu lat fachowo o muzyce. Wspominała swojego byłego męża Mieczysława Rakowskiego. I jak przywoziła całej rodzinie zamówione prezenty nieosiągalne wtedy w Polsce. Kilka dni temu miała wylew. Zawieziono Ją do szpitala. Nie udało się Jej uratować. Odeszła z tego świata w dniu 1-szym maja 2018 roku. W historii międzynarodowej muzyki zostanie na zawsze nieśmiertelna.

Urodziła się 11 stycznia 1929 roku w Warszawie. W sławnej rodzinie muzyków. Jej ojcem był Alfred Wiłkomirski. Wybitny skrzypek i Jej pierwszy nauczyciel gry na skrzypcach. Miała wtedy lat pięć. Od początku wykazywała nieprzeciętne zdolności. W roku 1947 ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi .W klasie wielkiej skrzypaczki Ireny Dubiskiej. Brała lekcje u takich mistrzów jak Eugenia Umińska i Tadeusz Wroński. Ukończyła też studia w Akademii Muzycznej im. Franciszka Liszta w Budapeszcie. Także w Paryżu. Była czterokrotną laureatką konkursów w Genewie (1946), Budapeszcie (1949), Lipsku (1950) i Konkursu im. Wieniawskiego w Poznaniu (1952). Jej olśniewająca kariera międzynarodowa rozpoczęła się w roku 1961 .Po występach w Stanach Zjednoczonych. Od tego momentu grała na wszystkich kontynentach świata, budząc zachwyt. Była ponadto wybitnym pedagogiem. Wykładała w Republice Federalnej Niemiec w Mannheim i w Australii w Sydney. Podpisywała protesty przeciwko łamaniu prawa. Działała w Komitecie Obrony Robotników KOR i w Solidarności. W czasie stanu wojennego opuściła Polskę. Do kraju wróciła po zmianie ustroju.

Myślę o Niej z czułością i żegnam ze smutkiem. Była piękną, jasną postacią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji