Artykuły

Tysiące smutnych uczestników imprezy pod hasłem "bieda"

"Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej w reż. Pawła Świątka z Nowego Teatru w Słupsku na X Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Awangardowych PESTKA w Jeleniej Górze. Pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Was.

Co to był za bal! - chciałoby się zakrzyknąć po spektaklu "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" słupskiego Nowego Teatru. Chociaż można by stęknąć i jęknąć, że "to przecież Masłowska" i dobry tekst broni się sam, to trudno nie docenić wizji reżysera Pawła Świątka i jego zespołu, który koncertowo "wytarmosił" jeleniogórską widownię.

Początek był chaotyczny. Dżina (Monika Janik) i Parcha (Wojciech Marcinkowski) chcą tylko podwózki do Wrocławia (ale do Elbląga też może być!), a sieją totalny zamęt. Ich zaniedbany, obleśny wygląd wzbudza niechęć poproszonego o pomoc kierowcy, nie uśmiecha mu się podróżowanie z takimi szemranymi osobnikami. Kto to widział, żeby spokojnemu, ułożonemu człowiekowi życie zatruwać, mącić i krew psuć?!

To, co się w tym samochodzie wydarzyło, potwierdza jedynie początkowe obawy kierowcy. Parka to przykład dna, skrajnego prymitywizmu, żartów rodem z rynsztoka. Przerażony mężczyzna w swoich zeznaniach na policji nie pomija najmniejszego szczegółu z tego spotkania. W końcu padł ofiarą szaleńców, nożem mu grozili, zabić chcieli. Ta część przedstawienia jest równie chaotyczna i dynamiczna, co jeszcze pobudzeni narkotykami, w imprezowym amoku bohaterowie. Im dalej, tym spokojniej. Rzeczywistość zaczyna dobijać się do ich zmęczonych mózgów. Parchowi zaraz przypomni się, że przecież jutro ma na ósmą do pracy. I to nie byle jakiej. Jest aktorem, odgrywa rolę księdza Grzegorza w popularnym serialu telewizyjnym. Dżinie zaś zaczyna świtać, że jest wyrodną matką, która nie wie, czy odprowadziła dziecko do przedszkola, czy nie. Co się z nim dzieje? W sumie to mało istotne. Najważniejsze, że udało jej się wyrwać z domu. Nie musi słuchać kazań zrzędliwej matki.

Jak tych dwoje się spotkało? To proste. Takie indywidua poznać można na jednej z wielu warszawskich imprez tematycznych - w tym przypadku "Brud, smród i choroby". To dobry pretekst, by zgrabnie zatuszować swoje ubóstwo mentalne i finansowe, niewiedzę, jakieś takie schamienie. Można też poudawać trochę tych obmierzłych i zacofanych Rumunów i zobaczyć, jak Polska B zareaguje na rozczochranych, śmierdzących, bezczelnych imigrantów. Jednak potem maski opadają. Kończy się pijacki szał, a zaczyna morderczy kac. Odradza się myśl, że życie to marna egzystencja sprowadzona do ciągłego udawania. Ten ich proces samouświadomienia osiąga punkt kulminacyjny w trakcie podróży z pijaną kobietą (wyborna Marta Turkowska!). Nagle jakoś tak boleśnie wybrzmiewa, że każda impreza kiedyś musi się skończyć.

Reżyser przyznał, że na wcześniejszych pokazach wielu widzów wychodziło z sali. Czuli się urażeni wulgarnym językiem, obleśnym żartem, wywlekaniem na powierzchnię wstydliwych sekrecików, jawną kpiną z codzienności wielu Polaków? Może tak, może zwyczajnie nie dali wciągnąć się w tę szaloną podróż. Bo przecież nie jesteśmy prymitywami jak ci na scenie, zaściankowymi głupkami, prowincjonalnymi chamami! Polska to nie Rumunia! A ten papier toaletowy wiszący z sufitu to przecież nie oznaka naszego "gównianego życia", bo wszystko jest w porządku. No, prawie wszystko. Ustawione w szpetne krasnale ogrodowe, wypchane zwierzęta, plastikowe Maryjki, święte figurki, estetyczne maszkary to nie u nas! Wszystko byle jakie, tandetne. Poza tym język Doroty Masłowskiej nie należy do najgrzeczniejszych. Autorka dobitnie charakteryzuje rzeczywistość i chwała jej za to. Jest zatem i śmiesznie, i straszno, a aktorzy świetnie odnaleźli się w tej stylistyce.

Jednak to wszystko bawi coraz mniej, gdy kolejny raz obserwujemy Parcha i Dżinę wędrujących w milczeniu ze swoimi tobołkami przez nieznane im tereny własnego kraju. Powody do śmiechu znikają. Ostatecznie żal nam młodej kobiety, która nie dojrzała do macierzyństwa i tylko z racji płci narzuca się jej jarzmo matki Polki. Żal nam też aspirującego aktora, który gnije w swojej samotności. Żal tych wszystkich zagubionych w lesie imprezowiczów, którzy nadal nie odważyli się na zrzucenie masek.

Spektakl zaprezentowany został podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA 2018 w Jeleniej Górze

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji