Artykuły

To były moje pierwsze razy...

"Trzej muszkieterowie" Krzesimira Dębskiego w reż. Konrada Imieli z Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu na XXV Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Ewa Czarnowska-Woźniak w Expressie Bydgoskim.

Teatr Muzyczny Capitol z Wrocławia po raz kolejny przyjechał do nas na festiwal. Myślę, że o tej wizycie raczej wszyscy szybko zapomnimy.

"Dwa lata temu gościliśmy już na BFO z "Mistrzem i Małgorzatą", spektakl Wojciecha Kościelniaka został doskonale przyjęty przez bydgoską publiczność i krytykę: grany przy nadkomplecie widzów, nazwany został wówczas jednym z największych artystycznych i frekwencyjnych sukcesów festiwalu" - można przeczytać na stronie wrocławskiego Capitolu.

Święte słowa, to było świetne przedstawienie. O wykonaniu "Trzech muszkieterów" na jubileuszowym, XXV Bydgoskim Festiwalu Operowym nikt tego nie powie...

Pierwszy raz w życiu opuściłam teatr w przerwie (w dużym towarzystwie). Pierwszy raz byłam świadkiem sytuacji, gdy aktorzy wykonują popisowe partie, a publiczność milczy. Sceniczne żarty kwituje brakiem reakcji lub miernymi brawkami. I nie może się doczekać końca przedstawienia... Co poszło nie tak? Historia muszkieterów Portosa, Atosa i Aramisa oraz dołączającego do ich kompanii młodego d'Artagnana jest świetnie znana. Odkąd w 1844 roku napisał ją Aleksander Dumas, była na wszelkie sposoby pokazywana przez kino, telewizję i teatr. Tym lepiej, bo dzięki tej znajomości można się było zorientować, o co wrocławskim aktorom chodzi.

A widzom przeszkadzał na przykład... dźwięk. Nie można było zrozumieć niemal słowa w huku piosenek zespołowych, ale i - zdarzało się - solowych. Tak było, gdy szczegóły swej intrygi wyśpiewywał kardynał Richelieu (Błażej Wójcik). Dobrze więc wtedy znać pierwowzór, by zrozumieć londyńską misję d'Artagnana. Wiem, że grający go Piotr Bondyra robi coraz większą karierę wokalną i serialową, ale mnie jego dziecięca uroda przeszkadzała. Gdyby nie dojrzalsze i ciekawsze towarzystwo tytułowych muszkieterów (Przemysława Glapińskiego, Macieja Maciejewskiego i Adriana Kacy), miałabym wrażenie, że jestem na przedstawieniu dla młodzieży. Farsową stronę spektaklu ratowali przystojny, dobrze śpiewający Marcin Januszkiewicz (książę Buckingham) i zabawny Andrzej Gałła jako pan Bonacieux. Cieszę się też, że mogłam znów usłyszeć zapamiętane z "Mistrza i Małgorzaty" Justynę Szafran (Milady), Magdalenę Wojnarowską (królowa Anna) czy Emose Uhunmwangho (oberżystka). Zaletą byłyby może też dynamiczne sceny walk muszkieterów, gdyby nie to (co zauważył już gospodarz festiwalowych wieczorów, red. Aleksander Laskowski), że bydgoska publiczność mogła już podziwiać kunszt fechmistrza Sylwestra Zawadzkiego również podczas otwierającego BFO baletu "Romeo i Julia" w wykonaniu gospodarzy.

Nie pomogły więc wpadające w ucho piosenki Konrada Imieli (także autor scenariusza i reżyser) i Marka Kocota z muzyką Krzesimira Dębskiego. Nie pomogły fajerwerki i wystrzały z muszkietów. Chemii zespołu z Wrocławia z publicznością z Bydgoszczy nie było. Może to dlatego, że Capitol gra już "Muszkieterów" dwa i pół roku? Może to i dobrze, że w środowy wieczór nie zachwyciły też w Lidze Mistrzów gwiazdy Bayernu i Realu. Wiele osób mogłoby w przeciwnym razie Capitolowi nie darować tych czterech godzin w operze...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji