Artykuły

Śmieszni i tragiczni

"Wujaszek Wania" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Joanna Roszak w portalu Polskiego Radia.

Możliwości, jakie reżyserowi dają dramaty Antona Czechowa, już kilka lat temu zbadali widzowie Teatru Nowego w Poznaniu, oglądając "Czajkę", napisaną w 1896 roku (premiera poznańska: 12 stycznia 1996, reż. Eugeniusz Korin). Rok później powstał "Wujaszek Wania". - Ważny jest styl, w jaki żyjemy - mówi w odniesieniu do tej sztuki Waldemar Śmigasiewicz, reżyser spektaklu, zapośredniczającego (i tym samym oddającego) czechowowski klimat. Akcja dzieje się w zwolnieniu, przestaje, lawiruje między wnętrzem (głową bohaterów) a zewnętrzem. Milczenie staje się metronomem upływu czasu, a każda minuta podobna jest do poprzedniej. Oni zaś - na początku wydają się śmieszni, na końcu - tragiczni.

Śmigasiewicz obmyślił przedstawienie zmysłowe, nie uszczęśliwia Czechowa na siłę, nie sprawia, że jego bohaterowie zapominają o swoich ograniczeniach. Jak daleko sięga działanie Czechowa (rzeczywista inspiracja oparta na zrozumieniu), tak długo sięga też panowanie jego smaku. Temat godny pędzla Ajwazowskiego (rosyjski malarz, marynista) - mówi jeden z bohaterów sztuki, nie o sztuce samej, ale i do niej można te słowa odnieść.

Wartość sztuk Czechowa odkrył Konstanty Stanisławski, twórca MChAT-u (Moskowskij Chudożestwiennyj Akadiemiczieskij Tieatr), który premierą Mewy (1898) przyczynił się do rozgłosu rosyjskiego dramaturga, absolwenta studiów medycznych. Trzy kolejne sztuki pisane na zamówienie Moskiewskiego Teatru (właśnie "Wujaszek Wania", "Trzy siostry" oraz "Wiśniowy sad") cieszyły się podobną popularnością. Dwugłowy smok - Stanisławski i Czechow - zerwali z konwencjami gry aktorskiej, dbali o to, by zachowanie aktorów na scenie ocierało się o naturalność.

"W taką pogodę dobrze jest się powiesić" - stwierdza Wujaszek Wania. Sceny z życia ziemian w czterech aktach to spektakl dialogu, gdzie emocja i napięcie budują się w słowie: "Od pięćdziesięciu lat rozmawiają", zamęczają się do ostatka. Wokół nich robi się coraz ciemniej, coraz bardziej duszno. Sergiusz Sterna-Wachowiak, poznański poeta, dyrektor literacki Teatru Nowego, zauważa w tym spektaklu wyrozumiałą ironię, ja dodałabym, że znosi się ona z łagodną melancholią, daje o sobie znać filozofia Schopenhauera - niepokój jest typem istnienia.

Hipokrates uważał melancholię za chorobę psychiczną, Arystoteles - za przejaw geniuszu, u Emila Ciorana zaś ta pęczniejąca nicość i próżnia jawi się już jako stan psychiki. Marek Bieńczyk, autor przenikliwej rozprawy o melancholii, objaśnia sugestywnie, że to mechanizm wspomnienia, który uruchamia i mnoży obrazy braku i straty, nieskończenie rozpamiętuje świat. Dla Wujaszka to także niezgoda na klęskę moralności, idzie za nią pragnienie poukładania świata. To także - wreszcie - świadome umieranie. Oto bohaterowie Czechowa: Wujaszek Iwan doznaje zawodu, jego wieloletnie działania spotkały się z niedocenieniem - Sieribriakow, mąż jego zmarłej siostry, ma zbyt krótką pamięć, chce sprzedać dwór, nie myśląc o przywiązaniu do ziemi innych mieszkańców. profesor Sieribriakow i jego młoda żona Helena nie mają swojego miejsca - gubią czas w majątku, jaki odziedziczyli po pierwszej żonie profesora. Doktor Astrow nie potrafi przyjąć miłości. Sonia porządkuje dom, jakby chciała uporządkować swoje życie, drobiazgowo, z czułością i nudą zajmuje się rachunkami. Dramat i marzenie się równoważą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji