Ave Adam!
80 lat minęło jak jeden spektakl - stwierdził Adam Hanuszkiewicz podczas swojej urodzinowej kolacji w warszawskiej restauracji Artibus.
Dla większości jego nazwisko jest synonimem siły i wtalności współczesnego teatru. Niektórzy twierdzą, że to heretyk, który lubi się popisywać błyskotkami, bo robi rzeczy puste w środku. Jubilat przez ponad pół wieku zrobił jednak wszystko, by teatr nie kojarzył się z nudą. W czasach, kiedy nauczyciele zabraniali
młodzieży chodzić na Hanuszkiewicza, bilety trzeba było kupować od tzw. koników za sumy kilkakrotnie wyższe od nominalnych. Trudno się dziwić, skoro w "Balladynie" Goplana jeździła na hondzie, a Kordian swój monolog deklamował na drabinie, zamiast na tekturowym (jak Pan Bóg przykazał) scenograficznym Mont Blanc. Możemy tylko życzyć długowiecznemu solenizantowi, by nadal wcielał swoje szalone pomysły, dzięki którym na scenie, zamiast nudy, mamy niespodzianki i życie.