Artykuły

Bydgoszcz. Świetnie śpiewa się Słowackiego

Już dość zazdrosnej siostry, wyrodnej córki i żądnej władzy zbrodniarki. W premierowym spektaklu Teatru Polskiego Balladyna jest wokalistką i celebrytką.

"Balladyna" czytana przez pryzmat współczesności to koncept, po który chętnie sięgają reżyserzy. U Wojciecha Farugi Balladyna i Alina śpiewały disco polo, a zamiast wyścigu z dzbankami w poszukiwaniu malin - na scenie oglądaliśmy kobiece zapasy w basenie. Krzysztof Garbaczewski wpuścił na scenę ostry feministyczny skład hiphopowy. U Radosława Rychcika to opowieść o praźródłach XX wieku, który był epoką wojen i rodzącego się ruchu emancypacji kobiet. U Katarzyny Deszcz bohaterów Słowackiego rozpoznajemy w postaciach didżejów w martensach, szefowej studia filmowego czy discopolowca w brokacie. W zamyśle Jacka Bały wszystko rozgrywa się w zapadłej, może popegeerowskiej wsi. Alina i Balladyna zrobią wszystko, by wyrwać się do lepszego życia, a jego symbolem jest bogaty Kirkor w bmw.

- Im mocniejszy koncept inscenizacyjny, tym bardziej karkołomna praca - mówi o podobnych realizacjach dyrektor Teatru Polskiego, Łukasz Gajdzis. Na bydgoskiej scenie wyzwania podejmuje się Justyna Łagowska, która wraz z realizatorami spektaklu "Balladyna. Wojna wewnętrzna" stawia pytanie - czy dramat, który wystawiany był już tyle razy, można przedstawić w zupełnie nowy sposób?

MIKROFON ZAMIAST DZBANKA MALIN

Bydgoska "Balladyna" też będzie bardzo współczesna. - Tu nie będzie mowy o malinach. Ani o trzech zbrodniach dokonanych przez kobietę. Ani o nieusuwalnej plamie krwi na czole tej samej kobiety. Nic, co wydaje się dobrze znane w tej historii, nie zajmie uwagi na dłużej. Już dość zazdrosnej siostry, wyrodnej córki, w końcu zbrodniarki. Dość Balladyny żądnej władzy, chodzącej po trupach, mającej Boga za niebyt - przekonują realizatorzy. W bydgoskiej inscenizacji Balladyna jest wokalistką i celebrytką. - Kiedy okazało się, że będziemy na nowo odczytywać Słowackiego, pracować z wierszem i rytmem - od razu pomyślałam o współpracy z kompozytorem Robertem Piernikowskim. W tej literaturze jest dużo muzyki, Słowacki jest świetnym tekściarzem. Pomyślałam więc, że trzeba te teksty wyśpiewać. Dlatego też musieliśmy stworzyć Balladynie image sceniczny - opowiada reżyserka. - Na scenie zobaczymy kobietę,

która idzie drogą kariery usłaną trupami, jest coraz bogatsza, coraz bardziej fascynująca. Przez swoje czyny tworzy potwora. Staram się tę Balladynę rozciągnąć na emocjach. Bardziej skupiam się na jej wewnętrznych rozważaniach niż na społeczno-politycznej otoczce. Stawiam pytanie: jaka jest odpowiedzialność Balladyny za decyzje, które podejmuje?

SŁOWACKI? PRZECZYTAŁEM TRZY STRONY

Przedstawienie ma być propozycją zarówno dla dorosłych, jak i młodych widzów. Będzie więc o rywalizacji między rówieśnikami, manipulacji i o życiu w mediach społecznościowych. Czy to wystarczy, by zainteresować młodzież klasyką?

Realizatorzy sami przyznają, że "Balladyna" w szkole sprawiała im kłopot. Dagmara Mrowiec-Matuszak, która wciela się w główną rolę, opowiada: - Kompletnie nie pamiętałam, o czym jest "Balladyna". Oprócz tego, że tytułowa bohaterka miała siostrę Alinę i ją zabiła w lesie.

Kiedy jednak przed próbami do spektaklu sięgnęłam po ten tekst na nowo, zaczęłam odkrywać w nim rzeczy, których pewnie nie dostrzegłabym lata temu.

- Mnie zawsze denerwowało, że Balladyna w szkolnym odczytaniu uważana jest za straszną zbrodniarkę, a Alina jest taka słodka, a Kirkor to taki prawdziwy rycerz. No nie. Prawda jest taka, że nikt tu nie ma czystych rąk - mówi Łagowska.

- A ja wcale nie czytałam lektur szkolnych. Dopiero w ostatniej klasie, by dostać się na studia polonistyczne - zdradza Agnieszka Szymańska, pedagog teatru, która przed premierą przeprowadziła serię warsztatów z młodzieżą - Tym bardziej cieszę się dziś z uczestników, którzy przychodzą na warsztaty i mówią "Czytałem tylko trzy strony, a poza tym streszczenie, ale jestem ciekawy, co wydarzy się tu w teatrze". Chcę, by kontakt z dziełem Słowackiego był dla młodych przede wszystkim zabawą. I jak okazuje się, szybko w ten sposób odkrywają, jak to ciekawy i wciąż aktualny tekst - mówi.

TEATR OTWARTY NA DIALOG

Dyrektor bydgoskiej sceny zaznacza, że spektakl "Balladyna. Wojna wewnętrzna" otwiera cykl przedstawień dla widzów poniżej 18. roku życia. - Najbliższe trzy produkcje będą celowane w taką widownię - mówi Gajdzis. O zainteresowanie młodą publicznością zabiegała zarówno komisja wybierająca w ubiegłym roku nowego dyrektora teatru oraz radni, którzy nalegali na poszerzenie repertuaru jedynej sceny teatralnej w mieście. Orężem w dłoni antagonistów poprzedniej dyrekcji była również topniejąca liczba widzów. Dziś nowy dyrektor teatru mówi: - Jesteśmy tutaj w służbie miastu. Niezwykle zależy nam na komunikacji z widzami. Ten żywy dialog już się udaje. Widzimy, że bardzo dużo ludzi do teatru wróciło. W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy frekwencja jest na poziomie 90 proc. na wszystkich spektaklach. Łukasz Gajdzis buduje nie tylko nowy repertuar i nowe relacje z widzami. Po tym, jak z poprzednią dyrekcją odeszła spora grupa aktorów, powoli kompletuje nowy zespół artystyczny. Już na początku sezonu dołączyły do niego Michalina Rodak i Emilia Piech. Wraz z premierą spektaklu "Maria Antonina. Ślad Królowej" grono aktorów wzbogacił Damian Kwiatkowski. Teraz teatr ogłasza, że również Dagmara Mrowiec-Matuszak zwiąże się z bydgoską sceną na dłużej. Wierni widzowie Teatru Polskiego pamiętają ją na pewno sprzed lat z ról m.in. w spektaklach "Platonow" czy " Tramwaj zwany pożądaniem".

"Balladyna. Wojna wewnętrzna". Premiera w piątek, 6 kwietnia o godz. 19 w Teatrze Polskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji