Artykuły

Na skraju karykatury

"Mężczyźni na skraju załamania nerwowego" w reż. Piotra Łazarkiewicza w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Lidia Czartoryska-Górska w Dzienniku.

"Mężczyźni na skraju załamania nerwowego" Anny Burzyńskiej to tragikomedia. Ma śmieszyć, ale nie śmieszy. Mówi o współczesnym człowieku, ale go nawet nie dotyka. I taki też jest spektakl Piotra Łazarkiewicza w Teatrze Miejskim w Gdyni: nijaki. Ze sceny wieje nudą.

Czterej mężczyźni jako bohaterowie gry komputerowej żyją w stechnicyzowanym świecie. Jest jeszcze kobieta, która decyduje o następnym ruchu każdego z nich. Dosłownie, ponieważ spektakl ma przypominać gry komputerowe. Monika siedzi w cieniu sceny z dżojstikiem w ręku. Pewna siebie patrzy, jak nieporadnie i żałośnie owe fikcyjne męskie figury przechwalają się tym, który, gdzie i - co najważniejsze - ile razy "bzyknął" kolejny "towar", najlepiej ten z najwyższej półki, na przykład z rady zarządu. Jak łatwo wpadają w pułapkę awansu i konkurując między sobą, wyciągają stare brudy. I jak bawią się w żołnierzy, odgrywając w starej ruderze polowanie na oddział przeciwników. Duzi zapracowani chłopcy, zaliczający po kolei panienki i spragnieni dziecięcej beztroski. Bohaterowie mają trzy priorytety: szybki seks, pracę na pełnych obrotach i zabawę w żołnierzyków.

Dramat Burzyńskiej ma obnażać i ośmieszać model współczesnych yuppies, którym poczucie bezpieczeństwa daje pieniądz. Bohaterowie mówią slangiem, w którym dominuje język reklamy i komputerów. Kobiety, które marzą o stałym związku, mają "inne procesory", a pozostałe muszą się z kimś "sformatować". Aktorzy skupiają się na podkreśleniu owej slangowej strony języka, która ma bawić widzów. Ich bohaterowie stają się momentami karykaturami samych siebie. Monika Olgi Barbary Długońskiej to naiwne dziewczę w seksownej, bluzeczce, Kris (Grzegorz Wolf) wychodzi na niezrównoważonego furiata. Rafał Kowal jako Art to wyluzowany agent, który wspomina czułe słówka szeptane mu przez Monikę po stosunku. Aleks (Dariusz Siastacz) zgrywa twardziela nawet wtedy, gdy przychodzi mu "bzykać" transwestytę. Gdyńscy aktorzy kreują bohaterów na granicy karykatury. Obnażają płytkość sztuki, która pokazuje samotnych nieszczęśliwców uzależnionych od współczesnych bożków. Tyle że owi mężczyźni nie mają pojęcia, że w ich życiu coś jest nie tak. Wszystko jest ok. A widz nie rozumie, skąd tyle hałasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji