Samobójca ciągle żywy
"Samobójca" nie spodobał się Stalinowi. Nikołaj Erdman musiał pogodzić się z tym, że jego sztuka zamiast na deski teatru trafi na półkę. Po ponad 70 latach od powstania tekst Erdmana, spadkobiercy Gogolowskiego gorzkiego humoru, pokazał warszawskiej publiczności Marek Fiedor. Dobry wybór i, co ważniejsze, dobra inscenizacja.
Siemion Podsiekalnikow nie ma pracy. Żyje z pensji żony i z miesiąca na miesiąc czuje się coraz bardziej bezużyteczny. I kiedy wreszcie podejmuje ważną dla przyszłości swojej rodziny decyzję (postanawia się zastrzelić), pojawiają się ludzie, którzy domagają się od niego złożenia życia w ofierze idei. Po wystawnym bankiecie pożegnalnym Siemion ma oddać strzał. I wtedy zaczyna się wahać...
Tekst Erdmana brzmi aktualnie nie tylko dlatego, że problem bezrobocia i braku perspektyw dotyczy sporej części polskiego społeczeństwa. Żywe postacie, błyskotliwe dialogi, przyprawione na dodatek odrobiną absurdu i czarnego humoru, nie dezaktualizują się - nawet po kilkudziesięciu latach. Jeśli dodać do tego parę ciekawych pomysłów inscenizacyjnych, przemyślaną w każdym szczególe scenografię i kilku znakomitych aktorów, sukces okaże się pewny. I nawet Stalin nic tu nie poradzi...