Artykuły

Chaos jak z Fredry

Jak dziś wystawiać komedię Fredry? Młody reżyser Gabriel Gietzky, który w Teatrze Powszechnym w Warszawie przygotowuje premierę "Gwałtu, co się dzieje!", zaprosił do współpracy jedną z najciekawszych kompozytorek nowej generacji ALEKSANDRĘ GRYKĘ.

Anna S. Dębowska: Czy trudno takiej futurystce jak Pani napisać muzykę do komedii Aleksandra Fredry?

Aleksandra Gryka: Do tej propozycji podeszłam z początku nieufnie. Fredro jest mi zupełnie obcy, wychwala polską sielskość, każe siedzieć w miejscu, a mnie pociąga fantastyka, loty kosmiczne, fizyka, która jest dla mnie natchnieniem. Ale jak się przyjrzałam dokładniej, dostrzegłam, że sztuka jest bardzo zabawna, a temat dzisiejszy. Przede wszystkim panuje tam wszędobylski chaos. Chodzi w niej o coś więcej niż walka płci, odwrócenie ról ijego skutki - o nieustającą walkę wszystkich ze wszystkimi o władzę i stołki. Temat właściwie niewesoły, ale przez Fredrę pokazany z dowcipem, w krzywym zwierciadle. Poprowadziłam więc muzykę w kierunku ironii, kpiny, groteski. Mam nadzieję, że tak to właśnie wyszło.

Czy będzie to muzyka elektroniczna? Może nawet przetwarzana na żywo?

- Nie, to jest raczej komputerowe opracowanie, a nie moja autorska twórczość, rzecz, która mogłaby istnieć autonomicznie. Przetworzyłam muzykę zespołu Prodigy, Rossiniego, Straussa, Chopina, bajki z Pankracym i o wilku i zającu. Ale nie chodzi o to, żeby ludzie rozpoznawali konkretne utwory. Moim celem było scharakteryzowanie nastrojów, jakieś sytuacje, np. że faceci się boją, a kobiety ich biją. Wcześniej współpracowała Pani z tym samym reżyserem Gabrielem Gietzkym przy przedstawieniu "wariacje bernhardowskie" na kameralnej scenie Teatru Powszechnego. Jak się Pani czuje w roli kompozytorki piszącej dla teatru?

- To mój debiut na dużej scenie, a więc nowe doświadczenie. Zupełnie inny rodzaj pracy niż nad własnym baletem czy np. operą, którą teraz komponuję. Scena dramatyczna ma swoje prawa, a muzyka jest tu tylko jednym z elementów tworzących reżyserskie wyobrażenie całości. Jako kompozytorką muzyki autonomicznej mogę sobie pozwolić na eksperyment bez ograniczeń, na wgłębianie się w strukturę muzyki i tworzenie nowej. Natomiast muzyka do sztuki nie może się bardzo wyróżniać. Jak się pisze dla teatru, to trzeba się podporządkować klimatowi sztuki, grze aktorów. Nie mogę tu sobie zazgrzytać smyczkami, jak mi się podoba. I mówiąc szczerze, nie czuję się z tym do końca komfortowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji