Artykuły

Krowa, co dużo muczy, mało mleka daje - czyli PiS zmienia ustawę

1. Krowa, co dużo muczy, mało mleka daje - staropolskim porzekadłem najkrócej skwitować można opublikowany w poniedziałek projekt nowelizacji ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej - pisze Witold Mrozek.

Od wielu miesięcy słyszymy, jak to PiS zmieni ustawę, która reguluje działanie instytucji kultury, w tym teatrów. Zorganizowano z tej okazji Ogólnopolską Konferencję Kultury - coś w rodzaju odpowiedzi na zignorowany przez resort Glińskiego Kongres Kultury. Podczas OKK padło wiele wielkich słów, tych samych, co zawsze. Zaś wiceminister Zwinogrodzka w licznych wywiadach pochylała nad ciężkim losem polskiego artysty, prawego i ubogiego rzemieślnika sztuki, stłamszonego i przyćmionego niestety przez rozwydrzonych celebrytów.

Konferencja miała być "konsultacjami" przed zmianą ustawy. Przyjechali zagraniczni goście z samych Węgier, by służyć dobrą radą i wzorem. Dyrektorzy z kręgu muzyki tzw. poważnej w bezpretensjonalnym geście oddolnej partycypacji zaproponowali podczas wrocławskiego zjazdu, by z komisji konkursowych wybierających nowych dyrektorów instytucji wykluczyć związki zawodowe. Najciekawsze były oczywiście obrady przedstawicieli świata sztuk plastycznych w Krakowie, gdzie neomłodopolanie, artyści smoleńscy i działacze ZPAP postulowali powrót do czasów sprzed Duchampa, dadaizmu i psychoanalizy. Kochany stary Kraków, kochane ASP. Trudno jednak pragnienie znalezienia się w roku 1880 przełożyć na język legislacji.

Paru ludzi, nieraz sensownych, próbowało wyłowić co sensowniejsze postulaty z Konferencji i przełożyć na konkretne rozwiązania. Zanim skończyli pracę, ministerstwo ogłosiło jednak własny projekt - trafił właśnie do otwartych konsultacji. Zasadniczo odnosi się do dwóch spraw. No, do trzech - ale instytutami badawczymi podległymi ministrowi, które będą mogły zmieniać status prawny i być przekształcane w instytucje kultury, nie będziemy się tu zajmować. Zamiast wielkiej rewolucji - niewielkie poprawki, zamiast nowej wizji - rozwiązania inspirowane niedawnymi kryzysami. Gliński, jak Zdrojewski, "gasi pożary". Tyle że nierzadko takie, które wcześniej sam rozpala.

2. Jakie to sprawy? Po pierwsze, kasa. Minister w drodze rozporządzenia określi zasady, w myśl których będzie przyznawał i rozliczał dotacje dla instytucji samorządowych i organizacji pozarządowych. A także "zakres zadań objętych mecenatem państwa". Nie trudno się domyślić, że przepis ten służy m.in. temu, by gdy następnym razem Gliński zabierze komuś dotację za sztukę "antywspólnotową", urzędnicy nie musieli się głowić tak długo nad podstawą prawną, jak ostatnimi czasy. Jakąś sobie stworzą z góry. Obok wytycznych programów ministra, ustawa dodaje kryterium "celowości i racjonalności wydatkowania środków publicznych". O tym, co "celowe i racjonalne" zdecyduje minister. Czy z dyskretnym wsparciem ordynariusza miejsca i lokalnego Klubu "Gazety Polskiej"?

Po drugie, konkursy dyrektorskie. Tu do naprawienia byłoby dużo - pisałem o tym nieraz. Co zmieni ustawa? Niewiele. Będzie obowiązek publikowania programu - ale tylko zwycięskiego kandydata. Niekoniecznie porównamy więc taki program z alternatywnymi propozycjami, chyba że uda się je uzyskać w trybie dostępu do informacji publicznej (czasem się udaje, czasem nie). Kolejna zmiana: jeśli żaden kandydat nie przypasuje komisji, konkurs będzie mógł pozostać nierozstrzygnięty - i rozpisany ponownie. Podobny scenariusz będzie możliwy wtedy, gdy podczas pokonkursowych negocjacji organizatorowi (np. miastu) nie uda się dogadać z wybranym przez komisję kandydatem. Wcześniej było to niejasne - sąd administracyjny zajmował się tą kwestią np. przy kolejnych aferach z Teatrem im. Horzycy w Toruniu. W Warszawie z kolei konkurs na dyrektora Ateneum odbywał się trzy razy, co oprotestowali niektórzy uczestnicy. Drobne poprawki do istniejącej procedury pomogą uniknąć paru administracyjnych wątpliwości i nieporozumień, ale nie uzdrowią systemu.

Wejdą też do ustawy zapisy obowiązującego od lat rozporządzenia, które zabrania kandydatowi być członkiem rodziny lub małżonkiem członka komisji albo pozostawać wobec niego "w takim stosunku prawnym lub faktycznym, że może to rodzić uzasadnione wątpliwości co do obiektywizmu lub bezstronności" tego ostatniego. Czy ktoś kiedyś doprecyzuje, jaki to np. "stosunek faktyczny"? Są tacy, którzy wywodzą z tego zapisu, że np. zatrudnieni w teatrze związkowcy nie mogą oceniać aktualnego dyrektora teatru, starającego się o kolejną kadencję - bo pozostają z nim w stosunku pracy.

3. Sprawy konkursów miało wcześnie uporządkować rozporządzenie, przygotowane przez Radę Instytucji Artystycznych. Jego projekt wyciekł do mediów w sierpniu ub. r. Była tam np. brawurowa próba określania na drodze aktu niższego niż ustawa, tego, co stanowi ustawową "informację publiczną", a co jej nie stanowi. Z drugiej strony, był też rzeczywiście sensowny pomysł, by głosy członków komisji było jawne i by każdy z nich dysponował jednym głosem (dziś praktykowane są nieraz dość mętne systemy punktacji). Rozporządzenie pozostało projektem, ale parę rozwiązań z niego wejdzie do ustawy - niestety, to zapewniające jawne i przejrzyste głosowanie akurat nie wejdzie.

4. Na koniec trzeba przyznać, że resort Glińskiego w odróżnieniu od innych ministerstw przynajmniej nie przepycha wszystkich ustaw jako "projekty poselskie", w związku z czym jakieś konsultacje w ogóle się odbywają. Inna sprawa, że daje się na nie za mało czasu - dokładnie jak za PO.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji