Artykuły

Szarość i czerń grozy

"Do komina Murzyna! Murzyna!" wg scenar. i w reż. Zbigniewa Brzozy na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Spektakl "Do komina Murzyna! Murzyna!", oparty na scenariuszu Zbigniewa Brzozy i przez niego wyreżyserowany, pokazuje w bardzo oryginalnej i przejmującej formie czasy nazistowskich Niemiec, w których faszyzm objawia się w bardzo szerokiej perspektywie - między innymi jako wieloaspektowy zespół objawów chorobowych europejskiej kultury, syndrom rodzący m. in. ludzi - pozornie typowych reprezentantów różnych grup społecznych - którzy nie mają żadnych skrupułów, by zabijać w uszczęśliwieniu stu milionów Niemców, i takich, dla których zgoda na śmierć staje się organicznym prawem życia.

Mroczny spektakl Brzozy jest typowym kolażem, wykorzystuje bowiem fragmenty DZIENNIKÓW 1933-1945 Victora Klemperera, LTI - NOTATNIKA FILOLOGA tegoż autora, wspomnień NEGER, NEGER... Hansa-Jurgena Massaquoi, BERLIN ALEXANDERPLATZ Alfreda Döblina, CZARNYCH DZIECI Heinricha Hoffmanna oraz PALACZA ZWŁOK Ladislava Fuksa. Jest w nim coś z osaczającej, klaustrofobicznej atmosfery Kafki, ale i ekspresjonizmu Čapka. Scenariusz rządzi się tutaj własnymi prawami, ale dzięki precyzyjnie rozłożonym elementom fabularnym nie gubi ducha grozy, co znakomicie wykorzystują wszyscy aktorzy (świetni są zwłaszcza Grzegorz Gzyl, Dorota Androsz, Michał Kowalski, Katarzyna Dałek czy Magdalena Boć). Seria obiektywnych obrazów z życia i świata została tutaj zastąpiona przenikliwą wizją, która powstaje jakby w kręgu pejzażu wewnętrznego myśli głównego bohatera, którym jest Hans (bardzo dobry Piotr Chys) - syn pielęgniarki z Hamburga i księcia liberyjskiego plemienia Vai. Wszystko rozgrywa się jakby wewnątrz świadomości protagonisty, dlatego każde słowo, jak i sama konstrukcja spektaklu, nabierają szczególnego znaczenia i wymowy.

Brzoza z Wojciechem Żogałą (scenografia) nie proponują epickiego obrazu opowiadanej historii, nie próbują rekonstruować świata przedstawianego. Wybierają zbawienną w tym przypadku konwencję skrótu. Żadnych atrybutów mieszczańskiego ciepełka tutaj nie zobaczymy, a jeśli już takowe się pojawiają to przestrzeń odbiera im oczywistość i konkretny charakter. Otwierane i zamykane zapadnie mówią i znaczą ze wszech miar więcej niż budowanie jakichkolwiek ożywianych konstrukcji czy nadmiar rekwizytów. Jest to przestrzeń wspólna dla wszystkiego, co się na scenie wydarza, w mieszkaniu, w szkole, na boisku, na lekcji tańca czy w jadalni. Mamy tu raczej do czynienia z sugestywnym konterfektem konkretnej postaci, która funkcjonuje na podglebiu teatralnie umownym i zaledwie szkicowanym, wyrysowanym siecią włazów, które nadają kształt i organizują tematy poszczególnych sekwencji.

W moim przekonaniu na szczególne uznanie zasługuje to, że Brzoza jako adaptator i inscenizator stara się uciekać od kategorii czysto politycznych czy publicystycznych, skupiając się bardziej na samej logice rozwoju kultury. Pozwala na takie doświadczanie i przeżywanie tego przedstawienia jego nieśpieszny rytm, narastające napięcie, a także konturowa enigmatyczność będąca niczym wizja z pogranicza snu i jawy. Dzięki temu i unikaniu ilustracyjności mamy tu do czynienia w artystycznym wyrazie z sugestywnie wyrażoną prawdą o tragizmie epoki, w której w imię Wielkiej Sprawy dochodzi do wypaczenia takich haseł jak społeczeństwo, naród, pochodzenie, rasa czy życiowa przestrzeń. Metaforyczny charakter opowiadanej historii, ujawniający się tutaj poprzez stopniową gradację nastrojów, pozwala w szerokim kontekście zapytać nie tylko o istotę naszego uczestnictwa w historii, o zło ujawniające w człowieku, ale i o nadzieję przetrwania,

o naszą cierpliwość i nasze ocalenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji