Artykuły

Słowa jak niewypał

Bardzo brakuje nam wybitnej współczesnej sztuki, utworu, który mówiłby o znanej nam rzeczywistości w sposób prosty, a jednocześnie ponadczasowy, uczciwy i wyważony, ale i inteligentny. Nie spłaszczałby jej używając konwencji czarno-białej, nie sprowadzał do wymiarów ringu, na którym walczymy MY i "oni".

Sztuka Wiesława Myśliwskiego "Drzewo", o której p. Janusz Majcherek pisze, że jest "dziełem wybitnym"- niestety - nie da się określić nawet połową wymienionych wyżej przymiotników.

Trudno napisać klarowną recenzję ze spektaklu chaotycznego, niekonsekwentnie zbudowanego, w którym trywialność nieczęsto daje miejsce głębszej myśli, fragmenty tekstu suto opatrzonego wulgaryzmami przeplatają się z fragmentami niemal poetyckimi.

Autor posługuje się ogromną symboliką, scenę gęsto zaludniają duchy, plącząc się między "realnymi" postaciami (oprócz rekwizytów nie wnoszą do sztuki nic ciekawego).

A więc drzewo to świat. Marcin Duda broni starego przed nowym, drzewa przed robotnikami (jeden z piłą, drugi z siekierą, ale w sumie dobrzy z nich ludzie). Sędziwy Duda jest bohaterem pozytywnym. Chce uratować naturalne prawa, dawne porządki, wspominane z rozrzewnieniem przez naszych dziadków, czasy, gdy wszystko było zrozumiałe.

Bohaterem negatywnym jest Inżynier. Zamierza nawet rzucić w staruszka butelką od piwa -t akie to teraz maniery wśród inteligencji. Inżynier jest technokratą. Niczego nie pojmuje, rozumie tylko plan. Ten zaś zakłada, że nie będzie drzewa, tylko droga. Inżynier jest bezduszny, a plan jasny i prosty.

Natomiast postacią kontrowersyjną jest milicjant. Głupi jak but (bo przecież nie może być mądry), ale... wierzy w duchy. Jednego nawet przykuwa kajdankami do własnej ręki. Żelastwo się zacina; jak to głupim milicjantom się zdarza, a publiczność pęka ze śmiechu.

Mundurowy funkcjonariusz porusza się w towarzystwie roweru i Poldka - szpicla z zaświatów, który jest przedwojenny i w związku z tym wykształcony (cytuje Senekę). Milicjant nadyma się strasznie w obronie rewolucji i czerwonego sztandaru, co wywołuje ponownie radość na widowni. Strzelać może tylko w obronie własnej.

Jest też Franek, zięć Dudy - osoba ze wszech miar niezdecydowana - to chce ojca strącić z drzewa tyczką, to znów w obronie staruszka potrząsa Inżynierem. W końcu z powodu upału schodzi śmiertelnie - dalej występuje już jako duch. Dobrze mu to zresztą robi - staje się stateczniejszy, mniej się miota i nie dudni bosymi stopami po deskach.

Najmniej skomplikowane jest hrabiowskie małżeństwo. Krótko goszczą na scenie, jednak chwila aż nadto wystarcza na wygłoszenie, explicite, oskarżenia obecnego ustroju, słowami zaczerpniętymi z powielaczowych gazetek. Okazuje się, że im więcej można powiedzieć, tym bardziej nieudolnie dobiera się słowa.

"Moralitet" okazuje się satyrą polityczną, a i to nie najwyższych lotów. Ja - wybaczy p. Majcherek - nie odnalazłam w tym dramacie "zagubionego paradygmatu egzystencji". Jeśli zamysłem autora było pokazanie niejednorodności i skomplikowania świata przenikania się doczesności z tym, co wieczne - rozpłynął się on w trywialności języka, w politycznych złośliwych dosłownościach. Wszystkie rozważania o realności i nierealności życia, o bólu, cierpieniach, niebie, mieszaniu się jawy i snu, starości, następowaniu pokoleń, przemianach, którym podlega świat szybciej niż ludzie potrafią się do nich dostosować - zagłuszył tupot nóg miotających się po scenie aktorów.

Nie szukam w teatrze, publicystycznych wręcz, wypowiedzi o rewolucjach i restaurowaniu zabytków, nie tam powinna się odbywać prezentacja dowcipów o milicjantach. Dlaczego akurat w teatrze mówi się o codziennej, otaczającej nas, nieznośnej szarzyźnie w sposób pogardliwy i banalny?

Słowa mogą być jak dynamit... Tylko muszą to być mądre słowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji