Artykuły

Kopia nie osiągnie nigdy walorów oryginału

"Kram z piosenkami" Leona Schillera w reż. Cezarego Tomaszewskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski w Teatrze dla Was.

To zdanie jest wypowiedziane na koniec przedstawienia przez jednego z praskich naturszczyków zaproszonych przez aktorów na scenę. W rzeczywistości jest to fragment recenzji przedstawienia zrealizowanego w ubiegłym wieku przez Barbarę Fijewską. Bo "Kram z piosenkami" zawsze był kontrowersyjny i nic dziwnego, że Piotr Sztarbowski, dyrektor do spraw programowych Teatru Powszechnego, sięgnął po ten tekst Leona Schillera. Takie jest przecież credo praskiej instytucji kultury: ma się wtrącać. Premierowa produkcja Teatru Powszechnego oparta jest na jego słynnym śpiewniku, w którym znalazły się różne piosenki wykonywane w pierwszej połowie XX w. Choć utwory prezentowane w spektaklu wypadły już z obiegu, kryją w sobie historyczne i humorystyczne tropy. Zostały na nowo udramatyzowane przez Igę Gańczarczyk i obdarzone specjalnym scenariuszem napisanym przez Aldonę Kopkiewicz.

Z przedstawienia, które kiedyś trwało ponad 4 godziny, zostało 110 minut zabawy. Adaptatorki dostosowały niektóre oryginalne teksty do z góry przyjętej tezy. W wywiadzie dla programu II Polskiego Radia panie podkreśliły, że nie chodziło im o proste uwspółcześnienie starych piosenek biesiadnych. Dla zamierzchłych historii szukały nowych obrazów i tematów, które parafiańszczyznę czy kłopoty z żołnierzami pokażą w innym kontekście. Autorki zapytały, czym w istocie są dzisiaj dla nas te utwory. Skoro są one nieznane szerokiej widowni i trudno je znaleźć na Youtubie, to dlaczego uważa się je za skarby kanonu naszej tradycji? Z nimi autorki adaptacji skonfrontowały współczesnych bohaterów. Zdaniem twórczyń materiał doskonale nadawał się na przedstawienie-prowokację, bo piosenki są seksistowskie, brutalne oraz afirmują pijaństwo czy polowanie. Obśmianie ich to jednak zbyt prosty chwyt teatralny. Tymczasem autorki scenariusza chciały pokazać niejednoznaczny stosunek do tych piosenek i dlatego bawiły się różnymi konwencjami nawet w ramach jednego utworu.

W swoim najsłynniejszym przedstawieniu "Cezary idzie na wojnę" autor realizacji - Cezary Tomaszewski - korzysta z czworga aktorów, którzy przy akompaniamencie fortepianu śpiewają i pląsają w proteście przeciw wojennym strachom Europy i szufladkowaniu ludzi. W pracy zaproponowanej mu przez dyrekcję Teatru Powszechnego korzysta z podobnego chwytu, ale musi zmierzyć się z wcześniejszymi realizacjami, bo "Kram z piosenkami" był wystawiany aż 38 razy i zawsze spotykał się z różnorodna krytyką, nawet taką jak ta zamieszczona w powyższym tytule. Uważano, że jest to kolekcja Leona Schillera i niekoniecznie trzeba ją pokazywać. Sam reżyser przyznał mi, że polubił "Kram" dopiero w trakcie pracy. W oryginale są to tylko linie melodyczne z dość podejrzanymi merytorycznie tekstami, zdaniem Tomaszewskiego wręcz nacjonalistycznymi czy szowinistycznymi. Rodzaj historycznej wierności, w jakiej "Kram" był 25 razy wystawiany przez Barbarę Fijewską i jej następców, tym razem wcale nie interesował realizatorów. W trakcie prób zaczęli od muzyki, a potem od tego, co ona zaoferowała. Aranżacje były najpierw a cappella i czysto wokalne, a dopiero potem "dokładano" instrumenty. Aktorzy od początku uczyli się grać na ukulele. Instrument ten jest podstawowym wyposażeniem całego zespołu muzycznego, a na scenie widzimy cały proces powstawania dzieła dla tego konkretnego teatru. Wtedy też powstały nowe nazwy części przedstawienia: miasta szczęśliwe i kongres kultury, który z przeszłości się rozlicza.

Wszystkie obrazy zaaranżowane do piosenek łączą wątki przedstawienia. Po początkowych oporach reżysera okazało się, że materiał, kontekst miejsca, aktorów, proces aktywności scenicznej i uczenia się o tym, jak działa Teatr Powszechny, okazał się dla Tomaszewskiego inspirujący, o czym opowiedział mi już po premierze. Wcześniej znał tylko jedną piosenkę ze śpiewnika Schillera, czyli "Oj, kot", którą śpiewał Roman Polański w "Zemście" Andrzeja Wajdy. Właśnie na tym przykładzie można dostrzec różnicę ujęcia historycznego, bo Polański śpiewa ją radośnie, a w teatrze jest ona opowieścią bardzo dramatyczną. Podobnie jak pochwała wolnej miłości w historii o malowaniu martwej natury, gdy wystarczyło zastąpić osobę pozującą mężczyzną, by otrzymać świetną historię typu queer.

Aranżacje Weroniki Krówki są zgodne z zamierzeniami reżysera i zmieniają się w jednej piosence kilkakrotnie, co może widza jednak nieco denerwować. Amerykański folk jest w nich dominujący, choć aktorzy mają bardzo trudną rolę, bo muszą grać amatorów i śpiewać tak, jakby nigdy nie byli na lekcji śpiewu. Konwencja taka najbardziej kojarzy się ze słynną piosenką "Taka głupia to ja nie jestem" z Piwnicy pod Baranami, gdzie genialnie wykonywała ją Krystyna Zachwatowicz.

Michał Jarmicki, grający początkowo grzecznego Misia, już w 1996 roku w Teatrze Polskim wystąpił w "Kramie" u Fijewskiej jako dziarski ułan śpiewający "Co się stało we dworze". Obecnie przypadła mu dość niezwykła rola zagrania samego Leona Schillera w sposób, którego nie mogę zdradzić, bo ominęłaby Państwa zabawa i zaskoczenie. Jak przyznał po przedstawieniu, praca w tym zespole wymaga od niego takiego samego wysiłku (a może nawet większego) niż w tamtym, historycznym już przedstawieniu. Panowie w ogóle w tym spektaklu śpiewają lepiej. Być może dlatego, że nie wymaga się od nich w tych piosenkach tak dosłownego przedstawiania seksualizacji płci jak od pań. Zresztą aluzje różnego rodzaju, a przede wszystkim polityczne, są ukryte wszędzie do tego stopnia, że przestajemy je rozumieć. Bo za chwilę każde słowo będzie miało drugie dno jak w kabarecie w Peerelu.

Próbowałem spytać o komentarz do przedstawienia Annę Schiller, córkę Leona Schillera, którą zaproszono na premierę. Odmówiła odpowiedzi na temat tej realizacji sztuki ojca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji