Artykuły

Na kolejne pokazy już nie ma pieniędzy

- Może warto byłoby zdecydować, że najciekawsze propozycje dostają dotację na kolejne wystawienia. O tym, jak twórcy wykorzystują pieniądze ze stypendiów artystycznych mówi reżyser Maria Żynel w Kurierze Porannym.

Jak to się dzieje, że mamy w mieście kilka scen teatralnych, a większość stypendialnych spektakli pojawia się raz czy dwa, a potem nie ma żadnej szansy na ich obejrzenie?

Maria Żynel: Nie ma na to ani jednej prostej odpowiedzi, ani żadnej zasady. Z tego co wiem, żadna z białostockich scen nie stoi pusta. Instytucje prowadzą konkretną działalność, a z tego ile grają są rozliczane i to jest ich priorytet. Przy największej nawet życzliwości teatr nie może w dowolnym momencie oddać sceny stypendystom, nie dbając o własny repertuar i zespół. Już na wstępie nie jesteśmy więc w stanie zaplanować terminu premiery w dowolnym, wymarzonym momencie. Zespół pracujący przy spektaklu to zwykle "zapaleńcy", którzy pomagają twórcom za darmo lub otrzymują symboliczne wynagrodzenia. Jeśli nie ma osoby, która jest w stanie to zorganizować, sponsora, który zainwestuje, albo nie zainteresuje się tym konkretna instytucja czy festiwal, to najczęściej spektakl przepada. Kiedyś miałam nadzieję, że przynajmniej część takich problemów zniwelowałoby powstanie w mieście osobnej przestrzeni dla teatrów niezależnych, dla której byłoby to działanie priorytetowe. Miejsce, w którym takie rzeczy nie musiałyby się wpisywać w napięty grafik. Ale to naiwne marzenie dawno już porzuciłam, jak i wszyscy, którzy starania o profesjonalną przestrzeń niezależną w Białymstoku dobre kilka lat temu podejmowali.

Kto powinien przyjrzeć się dokonaniom stypendystów, zastanowić się jak nie zmarnować wydanych pieniędzy i potencjału, jaki w nich drzemie?

- Nie mam pojęcia. Sama jestem ciekawa, czy byłoby to w ogóle możliwe. Nie ma grantów na późniejszą eksploatację, a w projekcie stypendialnym zwyczajnie nie da się już tego ująć. Najszerszy ogląd efektów pracy ma z pewnością urząd miejski, który monitoruje działania swoich stypendystów. Być może tutaj możliwe byłoby jakieś działanie poprzez dalszą inwestycję - np. najciekawsze propozycje dostają dotację na kolejne wystawienia. Artyści szczęśliwi, widownia ma możliwość, żeby efekty obejrzeć, a potencjał nie umiera. To moja fantazja. Z pewnością nie byłoby to takie proste.

W sobotę, kto nie przegapi, będzie miał szansę zobaczyć w BTL-u reżyserowany przez Panią spektakl Pauli Czarneckiej.

- Z Paulą Czarnecką spotkałam się już wcześniej zawodowo i od czasu naszego poprzedniego wspólnego przedsięwzięcia chciałyśmy pracować razem. Żadna z nas nie jest w tej chwili na stałe zatrudniona w teatrze instytucjonalnym, więc jedyna możliwości współpracy to projekt niezależny. Ten spektakl chciałyśmy zrobić od dawna. Łączą się w nim moje zainteresowania antropologiczne i muzyczne - od kilku lat uczestniczę w warsztatach i występuje w zespole śpiewającym pieśni tradycyjne - oraz doświadczenia sceniczne Pauli, która przez kilka lat związana była z Teatrem Wierszalin. Obie starałyśmy się o realizację naszego planu składając wnioski do różnych instytucji. Dopiero teraz, po kilku próbach udało się, a Paula otrzymała stypendium Młodzi Twórcy. Zostało ono przyznane na spektakl pod roboczym tytułem "Z mgły". Wyniknął on z inspiracji konkretnym opowiadaniem z książki "Legendy Podlasia" Tomasza Lippomana. Głównym tematem nie są konkretnie podlaskie legendy, tylko jedna apokaliptyczna historia z tego tomu. Z takiego źródła podążamy w kierunku mitologii słowiańskiej, która jest oczywiście zagadnieniem dużo szerszym niż Podlasie i jego zwyczaje. Niemniej w trakcie pracy koncepcyjnej przynajmniej kilka razy odkrywałyśmy, że przedchrześcijańskie, słowiańskie wierzenia zagarnięte i przekształcone przez katolicyzm i prawosławie w dalszym ciągu są na Podlasiu dobrze pochowane po kątach. Mają się tu u nas wciąż dużo lepiej niż gdzie indziej. Co jakiś czas się z tych kątów wychylają. Tytuł spektaklu ostatecznie zmieniłyśmy na "Kukrzysko". To staropolskie, istniejące jeszcze w gwarze słowo, które ma kilka pokrewnych znaczeń - pogorzelisko, zgliszcze; miejsce, w którym kiedyś stał dom, dawne siedlisko.

Czy jest szansa, że to przedstawienie pojedzie gdzieś w Polskę?

- Szansa zawsze jest, ale nie da się tego z góry założyć. A zwłaszcza zanim spektakl powstanie i zderzy z widownią. Robimy go z myślą i nadzieją, że będziemy nad tym materiałem dalej pracowały i starały się o to, żeby nie przepadł. Jeśli chodzi o promocję regionu to jestem zdania, że talent twórców bardzo dobrze go promuje. Obie z Paulą Czarnecką pochodzimy z Podlasia, jesteśmy stąd i nasze inspiracje są stąd, w warstwie wizualnej spektaklu będzie można wypatrzeć wiele elementów inspirowanych tkackimi tradycjami naszego regionu, wyglądem wiejskich domów. Ale naszą intencją jest przetwarzanie zastanej rzeczywistości, podzielenie się fascynacją, opowiedzenie nieoczywistej historii. Reszta zależy już od widzów

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji