Artykuły

Perełka dla małych i dużych

"Janko Muzykant" w reż. Bogusława Fronia w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Mirosław Poświatowski w Temi.

Zastanawiam się, jak pochwalić, a jednocześnie nie przechwalić ten spektakl. Z pewnością jest to swoista "perełeczka" w wykonaniu aktorów Teatru im. L. Solskiego, jednak oglądanie tego przedstawienia wespół z młodym widzem skłoniło mnie do zgoła innej, być może banalnej refleksji - nad wrażliwością i wyobraźnią dziecka, atakowanego i wychowywanego przez kulturę masową.

Reżyser "Janka Muzykanta", Bogusław Froń, zdecydował się na inscenizację, w której najłatwiej bodaj wszystko zepsuć: oto bowiem przedstawienie rozgrywa się na dwóch, przenikających się ze sobą planach - "żywym", którego przestrzenią jest pracownia rzeźbiarsko -lutnicza dziadka Bożydara (w tej roli Mariusz Szaforz) - oraz na planie lalkowym, animowanym przez aktorów. Ci zaś spisali się znakomicie, zważywszy na fakt, iż lalkarskie doświadczenie ma tu jedynie Bogusława Podstolska-Kras. Z niekłamaną przyjemnością patrzyłem więc na szereg zastosowanych, efektownych rozwiązań, których trudne, misterne, a przyjmowane przez widza za oczywiste zespolenie złożyło się na ogólny wyraz spektaklu. Chwilami można było mieć wrażenie obcowania z innym światem, a niektóre sceny zyskiwały wymiar wręcz malarski. Niemały w tym udział Kazimierza Czapki, artysty ludowego z Sędziszowa, spod którego ręki wyszły animowane lalki.

Jedyną niespójnością okazał się tu finał sztuki, kończącej się jakby parokrotnie i trudno mi ocenić, czy defekt ten przypisać reżyserowi, czy aktorom. Nie mogłem obronić się także przed inną refleksją - spozierając na młodą widownię zastanawiałem się: dla kogo ten spektakl?. Czy dla dzieci, poznających dopiero "teatralne ABC", czy może dla nieco starszego widza? Pytanie to jest tym bardziej istotne, iż żyjemy w czasach, w których za sprawą kultury masowej przykucie uwagi dziecka na dłuższy czas możliwe jest jedynie w sytuacji, gdy co chwilę coś się zmienia, błyska, strzela czy wybucha, a "Janko Muzykant", choć pełen inscenizacyjnych pomysłów, momentami pozbawiony jest takich błyskotliwych, dynamicznych zmian - wszystko pozostaje wówczas w rękach aktorów. I przyglądając się tak współwidzom, doszedłem wówczas do wniosku, że spektakl ten dla młodszych łatwo może okazać się zbyt poważny i trudny, dla starszych zaś zbyt "dziecinny" i łatwy.

Ale przecież uwierzyłem tarnowskim aktorom - także tym niewidocznym, których głosy przyszło mi słyszeć, których animacje przyszło mi widzieć. Uwierzyłem, że przynajmniej przez jakiś jeszcze czas bawić się będą tym - dla niektórych pewnie nowym - doświadczeniem, z pożytkiem dla sztuki; wierzę, że strzec się będą niechlujstwa i nikt z widzów nie dostrzeże tajemnych sekretów magii teatru. Bo zwyczajnie mi w tej bajce zaimponowali - co na równi dobrze, jak i źle o aktorach świadczyć może. Zatem tak bez wielkich słów i przesadnej fanfaronady stwierdzić muszę: "Janko Muzykant" to taka mała, tarnowska perełka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji