Artykuły

Lubomierz. Warsztaty śpiewu dawnego

Maciej Kaziński - osiadły w Proszowej muzyk, kompozytor, tłumacz i dyrektor Festiwalu "Pieśń naszych korzeni'' w Jarosławiu, odkrył dla siebie Lubomierz. Z założonym właśnie Stowarzyszeniem DUSZA swoim odkryciem chciałby się podzielić z innymi.

Pytany o to, co wydarzyło się od ubiegłego roku, odpowiada: - Jest DUSZA, jest plan i jest miejsce. I jest Julia Piwakowska będąca częścią planu. W Lubomierzu od najbliższego czwartku [23 listopada], z udziałem uznanych sław z Francji, Niemiec i Polski, w klasztorze rozpoczną się warsztaty dotyczące dawnego śpiewu łacińskiego, przygotowane przez Julię. Zakończy je niedzielna msza, która z pewnością będzie wydarzeniem bez precedensu.

Jedną z części planu było "pokazanie się" w Lubomierzu z nieszporami w kościele pw. św. Maternusa we wrześniu tego roku. Gregoriańską mszę według średniowiecznego rękopisu, dotyczącą dziejów patrona kościoła, odczytaną ze średniowiecznego rękopisu, odprawiał ksiądz specjalnie przybyły na tę okazję z Lużyc. Przedsięwzięcie wspomogli muzycy "Schola Gregorianum Silesiensis" z Wrocławia.

Osiadły w tradycji muzyki dawnej Kaziński widzi tu miejsce realizacji wielu rozmaitych planów. Fascynuje go w Lubomierzu barokowy kościół z organami, ale także wiele pustych miejsc bez funkcji. No i ludzie tacy jak stolarz amator, konserwator Zbigniew Rotkiewicz. I także to, że wciąż znajduje się w kościele i klasztorze wiele dzieł sztuki. Obraz Willmanna, ornaty sprzed wieków, 300 relikwii z watykańskim certyfikatem, zbieranych przez sześć wieków, zamurowanych w ścianie.

- Zawsze staram się wsłuchiwać w miejsce, w którym jestem, nie narzucać mu swoich pomysłów. Tutaj są inni ludzie, miejsca, historia, tradycja niż w Jarosławiu, gdzie od 25 lat związany jestem z festiwalem "Pieśń naszych korzeni". Tutaj nie ma muzyki tradycyjnej dla tych regionów. Jest muzyka tych, którzy przyjechali tu z wielu miejsc. Nie jestem w związku z tym obciążony miejscem i to jest dla mnie zaleta -mówi absolwent gdańskiej Akademii Muzycznej i specjalistycznych kursów muzyki dawnej, Maciej Kaziński. Zanim osiadł w w odremontowanym domu przysłupowym w Proszowej (gmina Mirsk), jako badacz odbył wiele wypraw śladami archaicznych kultur muzycznych: m. in. do Grecji, Egiptu, Gruzji, Iranu, Syrii, Peru, Rumunii, Ukrainy, na Korsykę i Sardynię.

Jako kontrabasista i pianista wykonywał regularnie koncerty symfoniczne i kameralne z różnymi orkiestrami i zespołami w Polsce, Europie oraz w obu Amerykach. Wyspecjalizował się w grze na historycznych i tradycyjnych instrumentach smyczkowych; koncertuje, komponuje muzykę teatralną, nagrywa. Od początku istnienia Scholi Teatru Węgajty jest współtwórcą i wykonawcą

większości spektakli oraz programów koncertowych wykonywanych przez ten zespół. Maciej Kaziński gościł już wcześniej ze swoimi projektami w regionie jeleniogórskim. Naszej publiczności przedstawili go twórcy michałowickiego Teatru Cinema, którzy zapraszali tego niezwykłego artystę na Festiwal Muzyki Teatralnej.

Dom, który zasiedlił w Proszowej sprzyja twórcom. Łatwo tu dojechać czeskim i niemieckim muzykom, z którymi współpracuje. Kilka razy do roku zjeżdżają się także muzycy z innych krajów. Ich pobyt zawsze kończy wspólny koncert w wyremontowanej i odpowiednio przerobionej wozowni. W pracowni, w której gromadzi instrumenty i nuty, wkrótce zabrzmią stare organy, sprowadzone wiosną w częściach aż z Kolonii. Wraz z konserwatorem ze

Świdnicy Kaziński przywraca je życiu. Od niedawna jest także posiadaczem lirony - unikalnego instrumentu z XVI wieku. To jedyna replika w Polsce. Ale tłumaczenie, komponowanie i odtwarzanie dawnych instrumentów to nie wszystko. Z grupą Open Folk Kaziński grywa na turniejach rycerskich, na zabawach dziecięcych popularyzuje tańce ludowe, a z zespołem Mirsk Boys, w którym gra miedzy innymi zaprzyjaźniony chirurg, koncertowali w Polsce i Szwajcarii. Współpracuje również z Lokalną Grupą Śpiewaczą. - Wspólne działania i muzykowanie dają mi poczucie łączenia zerwanych nici, przekonują, że warto - mówi Maciej Kaziński.

Chciałby, aby wspólnie z lokalnymi społecznościami Stowarzyszenie DUSZA mogło wykorzystywać lubomierski klasztor i kościoły na kursy, warsztaty, seminaria oraz koncerty muzyki dawnej i sakralnej, podobnie jak dzieje się to we Francji czy w Niemczech. - Mam przeczucie, że kończy się pewna cywilizacja. Chciałbym ocalić ze związanej z nią kultury jak najwięcej, a żeby to zrobić, potrzebuje sprawdzać, czy to działa na ludzi. Jeśli zaśpiewam na przykład na pogrzebie pieśń, którą na pogrzebach śpiewa się od sześciuset lat i poczuję, czy coś to z ludźmi robi czy też nie, mam jakąś odpowiedź. Takie rzeczy mnie interesują - wyjaśnia muzyk.

Efekt najnowszego przedsięwzięcia Macieja Kazińskiego i Stowarzyszenia DUSZA będzie można usłyszeć i zobaczyć już w najbliższą niedzielę, 26 listopada, podczas mszy w kościele św. Maternusa w Lubomierzu, która rozpocznie się o godz. 14.00.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji