Artykuły

Polityka w tańcu

Batsheva Dance Company (Izrael) na XXI Międzynarodowych Spotkaniach Teatrów Tańca w Lublinie. Pisze Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Owacjami na stojąco zostały przyjęte spektakle Batsheva Dance Company w Centrum Spotkania Kultur. Zespół wystąpił w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Tańca.

Batsheva Dance Company to jedna z najbardziej znanych grup tańca na świecie. W Polsce zyskała sławę dość późno. Podobno gdy na początku lat 90. pokazywała w warszawskim Teatrze Wielkim - Operze Narodowej spektakl "Kyr" miejsca na widowni zajęte były zaledwie w połowie. W tym roku bilety na pokazy lubelskie rozeszły się w mgnieniu oka.

Gaga i taniec towarzyski

Z pewnością duża w tym zasługa Lubelskiego Teatru Tańca, który już od ponad 20 lat zapoznaje widzów z tą dziedziną sztuki, ale też nie do przecenienia jest rola, jaką odegrał film "Mr. Gaga" Tomera Heymanna (dostępny już na dvd). Reżyser pokazał tancerza i choreografa Ohada Naharina jako charyzmatycznego mężczyznę, który podążając za pasją łamie konwenanse, tradycje i dobre relacje z ludźmi, jednak efekty, jakie uzyskuje zjednują mu współpracowników, widzów czy, jak mówią sceptycy, wyznawców.

Naharin, który uczył się tańca współczesnego od największych, m.in.: matki założycielki modern dance Marty Graham, stworzył unikalny język ruchowy Gaga, który wraz z wielogodzinnym codziennym treningiem jest podstawą pracy jego zespołu. Jej efekty widać w było w spektaklach pokazywanych w Lublinie - wirtuozeria wykonawców zapierała dech.

Przykładów można podać dziesiątki. Chociażby w "Last Work" w lewym, tylnym rogu sceny przez cały spektakl tancerka w chabrowej sukni biegła w miejscu, nie zmieniła tempa, nie zatrzymała się. W "Wenezueli" ubrani w czarne, jakby żałobne stroje artyści tryskali energią w skokach, obrotach, wygięciach, krokach z tańca towarzyskiego, a zadumę wprowadzali w powolnych, dostojnych, niemal bezwładnych ruchach ludzkich hybryd. Nie można też zapomnieć o perfekcyjnych scenach grupowych, które w obu spektaklach robiły ogromne wrażenie.

Sceny i skojarzenia wojenne

Ale ta piękna forma to tylko wierzch spektakli, pod nią jest treść. Naharin mówi, że nie oczekuje od widza, by zinterpretował każdą sekundę spektaklu, sam też nie wkłada w przedstawienia jednej myśli, zostawia furtkę dla wyobraźni, wrażliwości, przeżyć publiczności. Mnie zarówno w "Last Work" jak i "Wenezueli" uderzyły silne polityczne akcenty.

W "Last Work" wiele scen nasuwało skojarzenia wojenne, np. w momencie, gdy 16 tancerzy po wspólnej sekwencji ruchowej osunęło się na podłogę i na niej zostało. Wyglądali jak pole zabitych, wykrzywionych bólem ciał.

Niepokojący był też finał. Obok biegnącej kobiety pojawił się mężczyzna z zakrytą twarzą i białą flagą w ręku. Przy nim, tyłem do widzów siedział i, jak się okazało, polerował karabin drugi mężczyzna. A trzeci w tym rzędzie budował za pomocą statywu mikrofonu i taśmy klejącej coś na kształt szałasu. Wtem wymachujący flagą włożył ją w rękę dziewczyny, karabin sam zaczął strzelać, a z mikrofonu rozległy się wrzaski i taśma zamiast wzmacniać konstrukcję zaczęła ją burzyć oraz oplatać tancerzy. Temu fragmentowi towarzyszyła najbardziej agresywna muzyka.

Jaki można wyciągnąć z tego wniosek? Czy prawdziwy pokój w tym regionie jest niemożliwy? Czy tworząc w Izraelu każdy spektakl można nazywać "ostatnim dziełem", bo przy wybuchach bomb w autobusach, rakietach spadających na miasta i innych wydarzeniach na tle politycznym, nie jest się pewnym następnego dnia? Odwiedzając Izrael kilka lat temu nie odczułam takiej atmosfery, ale tuż po moim wyjeździe rakiety spadły, a mieszkańcy wypowiadali najbardziej wściekłe słowa pod adresem własnego rządu.

Uniwersalna ludzka historia

W "Venezueli" [na zdjęciu] również pojawiają się polityczne akcenty, tu też gdy wnoszone są flagi muzyka staje się najostrzejsza. Przejmujący jest moment gdy przez środek sceny czołga się mężczyzna, a grupa najpierw z beżowymi szmatami, a potem flagami, z całej siły uderza w jego kierunku, niemal w niego samego, i po skończonej misji, jakby zmarłego, przykrywa go "narzędziem zbrodni".

Jednak mimo pewnych podobieństw w obu spektaklach "Venezuela" wydaje się bogatsza. Przed premierą choreograf chwalił tancerzy i mówił, że dzięki nim w spektaklu znalazło się wiele rzeczy, o których istnieniu on sam wcześniej nie miał pojęcia. Może duży wkład wykonawców jest przyczyną lepszej jakości?

Przedstawienie zostało podzielone na dwa akty, w obu jest ta sama choreografia, ale inna muzyka (począwszy od śpiewanej po łacinie "Litanii do Wszystkich Świętych" do piosenki z bollywodzkiego hitu "Dil se") oraz częściowo inni tancerze - już to sprawia, że na scenie powstaje nowa energia, a z nią wrażenie, że oglądamy awers i rewers jednej, uniwersalnej ludzkiej historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji