Artykuły

Diabelskie sztuczki

Donoszę pospiesznie komu należy - iż pewien przekorny, ba - niemal cyniczny Francuz, Prosper Mérimée, którego nie masz już między nami, albowiem umarł blisko 100 lat temu - napisał pod fałszywym nazwiskiem, niejakiej Klary Gazul (rzekomo aktorki hiszpańskiej) sześć scenicznych sztuczek diabelskich. Z nich zaś - trzy, opatrzone zbożnymi tytułami, jako to: "Sposobność", "Karoca świętych sakramentów" oraz "Niebo i piekło" - Teatr Kameralny w grodzie Krakowie anno 1962 letnią porą - na swoich deskach wystawił.

A, że wystawił zgrabnie - kontentując smaki, jako też smaczki duchowe, a i duchowne - przeto donosicielowi łatwiej przychodzi rzecz rozgłosić, aniżeli nędznemu skrybie utyskiwać, albo złośliwie przyganiać, tudzież lamenty nad theatrum gwoli własne j uciesze czynić.

POST SCRIPTUM:

Premiera prasowa spektaklu, zbiegła się z inauguracją "Dni Krakowa". Puste miejsca na widowni poświadczyły tylko fakt, że zaproszeni goście nawet przy pomocy średniowiecznej aury towarzyszącej tak uroczystym chwilom miasta - nie podlegają prawom "cudu rozdwojenia się"...

Na podstawie pokątnych donosów - jednak wygrali ci wszyscy, którzy zamiast pod Barbakanem obserwować kiepski teatr w pochodzie, z równie kiepskim tekstem komentującym - zasiedli przed sceną, na której ujrzeli przednie widowisko imć pana Prospera Mérimée, jednego z mistrzów nowelistyki francuskiej XIX w. - który swoją twórczość dramatyczną traktował jakby na marginesie uprawianego warsztatu pisarskiego. Najlepszym dowodem tego jest pseudonim, jakim się posłużył przy publikowaniu swoich komedii jednoaktowych, zadbawszy jednocześnie - aby uprawdopodobnić ów fakt - o zmyślone nazwisko tłumacza "Teatru Klary Gazul".

Co prawda, mogła tu odegrać pewną rolę ostrożność młodego podówczas pisarza - który wolał nie ryzykować własnego nazwiska z okazji ogłoszenia drukiem utworów dość zjadliwie i bezceremonialnie sobie poczynających ze świętościami jezuickiego chowu. Chłodny intelektualista, obdarzony nieprzeciętnym poczuciem dowcipu - nie tyle mierzył swoimi krótkimi dziełami scenicznymi w instytucję wiary, ile w podwójną moralność, obłudę oraz cynizm przedstawicieli kleru. Jako tereny akcji wspomnianych sztuk wybrał Hiszpanię i jej posiadłości w Ameryce Łacińskiej. A zatem kraj, gdzie przesada religijna doprowadziła do inkwizycji - i gdzie na każdym kroku w życiu społeczeństwa - ingerowała władza kościelna, której wpływy przenikały nawet do alkowy dziewcząt i... kurtyzan.

W każdej jednoaktówce występuje co najmniej jedna osoba duchowna. "Sposobność" ma swego Fray Eugenio, uwodziciela pensjonarek z klasztoru - Karoca utrzymanki wicekróla, znanej ze swobodnych obyczajów aktorki - przejdzie jako chwalebny dar do rąk biskupa i licencjata, którzy do niedawna gromi piękną kurtyzanę, by zaraz po cennej ofierze wielbić cnotę ponętnej kobietki - zaś w "Niebie i piekle" spowiednik płochej dziewczyny chciałby pozyskać jej względy uciekając się do sztuczek piekielnych wobec rywala - i urządzić sobie własne n i e b o na ziemi...

"Karoca", to mały majstersztyk komediowy. Przerasta pozostałe utwory pod względem konstrukcyjnym i finezyjności dowcipu. Każda rola jest tu polerowana niemal do oślepiającego błysku. Ale dwie 7 nich są szczególnie efektowne. I od nich zależy komediowy kształt całego obrazu. To postać wicekróla i jego przyjaciółki. Kazimierz Witkiewicz grał podstarzałego adonisa, całkowitego ramola. Był to ramol wręcz doskonały, trochę przypominający kreacje Solskiego - ale też owa ramolowatość, nieco paraliżowała swobodę gry partnerki, Haliny Kwiatkowskiej - która musiała się dostroić do stylu Witkiewicza. Myślę, że z pewną szkodą dla tzw. krwistości akcji. Tym niemniej w scenie awantury z zazdrośnikiem błysnęła ognistym temperamentem i przekonywającym aktorstwem, by przejść do zupełnie odmiennej sytuacji wobec dostojników kościelnych, gdzie przeważały tony miękkie - uległości i lisiej pokory. Jerzy Stanek dobrze rozegrał partię dworaka wpadającego w dołki, które kopał pod innymi. Władysław Olszyn był biskupem, zaś Roman Wroński - licencjatem. Obu różniły stroje. Jako lokaj wystąpił Józef Daniel.

Dużą ekspresją i kapitalnymi rysami przekornej kokietki charakteryzowała się rola Marty Stebnickiej w "Niebie i piekle". Natomiast Tadeusz Wesołowski zaimponował oszczędnością środków aktorskich w ujęciu postaci spowiednika. Było to uosobienie mniszej obłudy, świetna maska i perfekcja gry. Zaskoczenie przez kontrast! Julian Jabczyński - adorator dziewczyny i szczęśliwy rywał spowiednika zaprezentował sporo dobrych (choć nie wszystkie) momentów komediowych.

"Sposobność" to właściwie jedna rola: pensjonarki zakochanej po uszy w księdzu. Romana Próchnicka ujawniła tu rzadko spotykane połączenie naiwnego wdzięku i... zabójczego w swojej nieświadomości (jeszcze dziecinnej) cynizmu. Pensjonarska świeżość i dojrzała swoboda - splątały się tu tak naturalnie, że znacznie słabsza od pozostałych faktura dramaturgiczna tego utworu - uzyskała dzięki kreacji Próchnickiej prawdziwie artystyczny rumieniec.

Pozostałe role - z wyjątkiem bardziej eksponowanych tekstów: Dony Franciszki (Barbara Bosak) i Fray Eugenio (Edward Dobrzański) - odtwarzały: Krystyna Maciejewska, Ewa Wawrzoniówna oraz Małgorzata Jakubiec.

Reżyserował Mieczysław Górkiewicz przy współpracy Władysława Krzemińskiego. Próżno szukać dziury w całym. Spektakl, na szczęście, nie ześliznął się ku grotesce. Zachował tyle, ile trzeba - aby nie mącić czystości komediowej ironii, wypunktowanej bez pudła we właściwych miejscach.

Osobną sprawą jest scenografia Lidii Minticz i Jerzego Skarżyńskiego. Doskonałe zróżnicowanie barw. Dowcip kostiumowy. Nie do opisania. Trzeba zobaczyć!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji