Artykuły

>>Szczęście rodzinne<<

Słusznie pisze o sztuce Tadeusza Kwiatkowskiego "Szczęście rodzinne" nagrodzonej na konkursie Prezydium Rady Narodowej m. Krakowa, a wystawianej obecnie w Teatrze Kameralnym im. H. Modrzejewskiej - kierownik literacki tej sceny, Henryk Vogler - że "jest komedią reprezentującą popularny w tradycjach naszej dramaturgii nurt komedii mieszczańskiej, względnie ściślej: antymieszczańskiej. W "Szczęściu rodzinnym" będzie to zatem ośmieszanie pewnego "modelu życia, wraz i właściwą temu modelowi obłudą" - co "nie wychodzi poza odkrycia autorów pozytywistycznych i naturalistycznych", ale jednocześnie zawiera "elementy swoistego surrealizmu", jakby rodem ze scenicznej wizji S. L Witkiewicza.

Podaje jeszcze Vogler w swym krótkim wyjaśnieniu tła sztuki, że "ataki" Kwiatkowskiego na snobizm, chciwość i obłudę przedstawianego w komedii światka krakowskich mieszczuchów anno 1939 - posługują się nieco staroświeckim orężem walki, ale usprawiedliwia to ponoć specyfika tradycji c. k. Krakowa.

Wydaje się, że etykietka "dulszczyzny", jaką dolepia się Krakowowi - jest etykietką na podobieństwo pamięci o niepoprawnym uczniu, któremu niepochlebna opinia towarzyszy nadal, po ukończeniu lat nauki i podczas pracy w zawodzie. Nie zamierzam tu bronić krakowskiego mieszczucha, ale przestrzegam w równej mierze przed uogólniającym upraszczaniem społeczno-obyczajowym.

Wprawdzie "Szczęście rodzinne" zbudowane jest na wielu takich uproszczeniach, a nawet nieco zinfantylizowanej satyrce - lecz bez tego rodzaju "chwytów" cała intryga komediowa (choć wyraźnie z przegięciem ku farsie), uderzałaby w próżnię. Być może, zdarzają się - chyba nie tylko W Krakowie, rodziny-okazy groteskowej obyczajowości, ale walka z ich typem myślenia i stylem życia nie jest już dzisiaj podstawą do wielkiej rozprawy dramatycznej.

Zdaje sobie sprawę z tego Kwiatkowski - przerzucając cały ciężar konstrukcji swojej komedio-farsy w sferę wyraźnie rozrywkową. Rezygnuje, jak mniemam: świadomie - z większych (bo trudno je w tym zakresie dostrzec) ambicji ideowych utarczek z istniejącym "zagrożeniem" moralności społecznej przez "strasznych mieszczan". Byłaby to bowiem trochę bitwa z wiatrakami. Nie mówiąc o wtórności dzieła literackiego. Autor korzysta z wzorów Zapolskiej, Rittnera, Perzyńskiego, Bałuckiego - nie waha się nawet sięgnąć po swoistą parafrazę fredrowskiego "Pana Jowialskiego" w II akcie komedii, gdzie dziadek Eustachy - podobnie, jak Szambelan - z manii majsterkowania (u Kwiatkowskiego: domki z klocków - u Fredry: klatki dla ptaszków) - stwarza życiową "idee fixe". Jest to próba ukazania jakiejś ciągłości zastosowania komediowych formułek, krzywego zwierciadła, w którym odbija się zdziecinniałość określonych postaw.

Dobrym pomysłem w sztuce Kwiatkowskiego jest zasada odświeżenia fotografii rodzinnej - poprzez cofnięcie się akcji o ćwierć wieku. Pierwszy akt jest ujęciem z r. 1939, drugi zaś ukazuje rok 1914, by w trzecim powrócić znów do rzeczywistości międzywojennej. Ten zabieg ma na celu ujawnienie niezmienności, pomimo przepływu czasu - cech rodzinnych przedstawianego kręgu ludzi. Więcej tu jednak zamierzonej śmieszności obrazu, aniżeli życiowego prawdopodobieństwa. Dobre pomysły zobrazowania nastrojów w przededniu dwu Wojen światowych, zaskakujących odcięte od świata zewnętrznego tereny "bitew rodzinnych" i słowny dowcip, często purenonsensowy, giną niestety w nadmiarze ich spiętrzeń. Niekiedy dowcipna żonglerka dialogowa zdaje się przeciągać strunę - dramaturgiczną. Szkoda, że Kwiatkowski-reżyser nie skreślił Kwiatkowskiemu-autorowi wielu zbędnych dla rytmu akcji powiedzonek-błyskotek, co pozwoliłoby uniknąć wrażenia uscenicznionego "tasiemca" dowcipów, czy wręcz natręctw skeczowości.

"Szczęście rodzinne" - poza jego hurtem karykaturalno-mieszczańskim - zawiera również elementy sensacyjno-kryminalne. W groteskowym wymiarze walki o testament dziadka. Ta warstwa farsowej intrygi podpiera się farsową ilustracją rodzimych Scherlocków Holmesów i doktorów Watsonów oraz próbą parodiową telewizyjnej "Kobry".

Co zatem wynika z komedii Kwiatkowskiego?

Po pierwsze: rezygnacja z ambicji tzw. wielkiej satyry społecznej - na rzecz mikro-karykatur umownej obyczajowości "mieszczaństwa".

Po drugie: sprowadzenie toku fabularnego i poszczególnych nici intrygi - do zabawy w teatr na scenie. Zabawy w przerysowane postawy ludzkiego działania, zamknięta klamrą "kołtuństwa rodzinnego".

A więc sztuka wyraźnie rozrywkowa. Obliczona nie tylko na przekraczanie wysokich, artystyczno-ideowych progów dramaturgii -- ile na przemycenie w ciągu zabawy z widownią - starych prawd o zakłamaniu i obłudzie, ukrytych za etykietką wielu "szczęść rodzinnych".

W grze kręgu rodzinnych "szczęśliwców" - dominował ton farsowo-skeczowy. Doborowa obsada aktorska na ogół pozwoliła wszystkim wykonawcom uzyskać wymagany kształt rozrywkowy ról. Odnosi się to szczególnie do Marii Bednarskiej i Juliana Jabczyńskiego - jak i do Celiny Niedźwieckiej, Mariana Jastrzębskiego, Wojciecha Ruszkowskiego, Hanny Smólskiej, Haliny Kwiatkowskiej, Romany Próchnickiej, Barbary Bosak, Janiny Zielińskiej, Zygmunta Hobota, Edwarda Dobrzańskiego i Janusza Sykutery.

Obrotową wizję mieszkania strasznych mieszczan Stworzył Franciszek Starowieyski - opatrując, jak wizytówką - swój scenograficzny zamysł poprzez ustawienie na froncie sceny - wielkiej, groteskowo-alegorycznej fotografii symbolów "Szczęścia rodzinnego".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji