Artykuły

Proza Tomasza Manna na scenie

Teatry poezji, teatry jednego aktora i małe sceny, które wyrastają obok teatru, ale jak najbardziej z niego, w sposób istotny wzbogacają nasze życie teatralne. Z jednej strony wychodzą one naprzeciw gustom bardziej wyrobionej publiczności, zaś z drugiej strony zaspokajają naturalne tęsknoty ludzi teatru do eksperymentu i ryzyka, na jakie nie zawsze może pozwolić sobie teatr, zwłaszcza teatr pozawarszawski.

Takiej małej sceny doczekał się także Teatr im. S. Wyspiańskiego w Katowicach. Mała scena katowicka zainaugurowała swoja działalność montażem fragmentów z trzech powieści Tomasza Manna, opatrzonym tytułem "NIE MA POJEDNANIA". Autorka adaptacji, Ewa Otwinowska - wybrała z "Józefa i jego braci", "Wyznań hochsztaplera Feliksa Krolla" i "Czarodziejskiej góry" fragmenty ukazujące mannowską wersję samotności człowieka, niemożności porozumienia się dwojga ludzi. Powstał z tego sceniczny, trzymający w napięciu dialog dwojga ludzi, którzy są obok siebie, ale którzy nie mogą być razem. W zależności od tworzywa tzw. antagonizm płci ukazany jest w sposób ironiczny, parodystyczny i filozoficzny. Zarówno dobór fragmentów jak i kształt spektaklu sprawia, że strona przegrywającą w tej walce - co nie znaczy słabsza - jest mężczyzna.

Mistrzowska proza Manna znalazca sugestywnych przewodników w osobie wykonawców - Zofii Wicińskiej i Jerzego Rogowskiego, którzy są zarazem narratorami i osobami dramatu.

Skupiona, swobodnie dysponująca głosem i eleganckim gestem Wicińska kolejno wciela się w uwodzicielską, kochającą i zionącą nienawiścią żonę Putyfara, brawurową, balansującą na krawędzi wulgarności i dobrego smaku Dianę oraz tajemniczą Kławdię Chauchat. Rogowski w sposób bardzo interesujący prowadzi dwuznaczną, perfidną grę z żoną faraona, zmienia się nie do poznania w cynicznego złodzieja hotelowego-artystę, a następnie w dojrzałego wewnętrznie, w izolacji od świata, Hansa Castorpa. Wyznanie miłosne, które Hans składa Kławdii - Mann ubiera w "Czarodziejskiej górze" w zwiewną szatę francuskich słów, by "wstydliwy" Hans nie bał się wypowiedzieć uczuć, które w innym języku brzmiałyby dziwnie, może wulgarnie. W scenie Wicińska - Rogowski słowa te są jak najbardziej na miejscu, brzmią przekonywająco, wręcz pięknie. To zasługa młodego aktora.

Reżyserem tego interesującego spektaklu jest Romana Próchnicka, której udało się zachować to, co u Manna jest najważniejsze - ironię - pod która ukrywa się filozoficzna zaduma. Prosta, funkcjonalna scenografia Wiesława Langego dopełnia całości. Jedynie muzyka wprowadza dysonans do tego zwartego, pięknego przedstawienia, które zasługuje na to, by przenieść je z małej, liczącej 80 miejsc salki (niestety, nie zawsze pełnej) do telewizyjnego studia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji