Artykuły

Płacz

Tego jeszcze nie było. Młody reżyser zamiast wziąć się ostro do pracy, uległ atakowi histerii: "Jak trudno jest wypowiedzieć siebie! Kiedy nikt już nikogo nie słucha, kiedy nikomu nic się nie podoba, kiedy piękno właściwe zgłuszyły i przydeptały niedawne wytyczne. Jak trudno jest wyrazić siebie! Kiedy na mieszkanie czeka się pół wieku, za pensję nie można kupić dobrych butów, a lekarzom trzeba dawać łapówki, aby przeżyć... Jak trudno opowiedzieć o sobie! Kiedy w nic się już nie wierzy, kiedy w świat wyobraźni wdeptuje się jak w bagno, bo zabrakło pięknych metafor, marzeń i pragnień", itd.

"Płacz młodego reżysera" zajmuje niespełna stronę druku w programie nowohuckiego Teatru Ludowego do adaptacji powieści Władimira Sorokina pt. "Kolejka". Adamowi Sroce, który rzecz przygotował na scenę, łzy płyną strumieniem. Łkanie zamiera, gdy zaczyna się roztkliwiać nad wartościami dzieła niezależnego literata: "Skomponował obraz społecznej Apokalipsy, obraz ciemny i smętny, w którym dominuje nastrój bezsensu, chaosu i rozpaczy. Obraz brutalny i ekspresyjny, choć nie pozbawiony dowcipu i humoru". Happeningowy spektakl Sroki (widzowie tkwią w kolejce sklepowej razem z aktorami) przeradza się po paru minutach, jak w każdym małym realizmie - w tak monstrualne nudziarstwo, że chciałoby się wyć i wzywać pomocy. Na szczęście litościwa dyrekcja pozwoliła wnieść trochę ławek, a więc popis zneurotyzowanego reżysera można od biedy przesiedzieć, lub przegadać, jeżeli ma się interesujących partnerów tortur. Jestem zahartowany i nie takich nudziarzy już przetrwałem, ale publiczność ma prawo krzyknąć: basta!

Zamiast znęcać się dalej nad poronionym spektaklem, chciałbym - korzystając z okazji - przypomnieć teatrom, że czas ochronny już się skończył. Za parę miesięcy finansowa klapa niczym złowrogie widmo pojawi się u bram większości scen, jeżeli nie opamiętają się w porę. To nie brak pieniędzy niszczy polski teatr, lecz całkowita bezradność wobec nowej sytuacji, w jakiej znalazła się duża część ludzi sceny, gdy wreszcie zjawiła się Polska, o której tak długo marzono. Teatr uwolniony z pęt cenzury i zakazów, bez sztywnego gorsetu ideologii, pozbawiony funkcji dworskiej i uświetniającej - zagubił się na bezdrożach gwałtownych przeobrażeń i zmian. Wyzwolony z obowiązków doraźnej służby społecznej i politycznych emocji - musi na powrót stać się teatrem! Jakież to trudne wrócić do normalności i podstawowych obowiązków.

A więc trzeba będzie dojrzeć wreszcie publiczność, jej potrzeby i upodobania. Nie oznacza to wcale włożenia głowy w obrożę złego smaku i prymitywnej rozrywki. Te sceny zwyciężą, które w walce o nowy kształt teatru uznają publiczność za swojego partnera. Bez aprobaty widzów nikomu nie uda się przemknąć pomiędzy Scyllą dochodowości a Charybdą sztuki. Ani płacz porażonych beznadziejnością egzystencji młodzieńców, ani tym bardziej histeryczne apele o pomoc tych od lat przyzwyczajonych do stałej opieki - nie wyprowadzą teatru z zapaści. Uratują się tylko ci artyści, którzy posiadają talent i umiejętności tworzenia. I ten, kto zdobędzie sprzymierzeńców na widowni. I dopiero taki układ może skłonić opinię publiczną do energicznego wystąpienia z żądaniem, aby z budżetu państwa dawać więcej i hojniej na sztukę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji