Toronto. Michał Maryniarczyk nie żyje
Z Toronto nadeszła wiadomość o śmierci Michała Maryniarczyka, reżysera dokumentalisty, górala z Chochołowa, który po historii na UJ przyjechał na studia do PWSFTviT i pozostał w Łodzi, a 20 lat temu z żoną i dwoma synami wyemigrował do Kanady.
Pasjonowała go sztuka, artyści ("Sukces krzepi" o Wańkowiczu, "Cudzoziemka" o Evie Rubinstein), ale w równym stopniu angażował się w tematykę społeczną. Nakręcony w 1982 r. "Rocznik '63", dokument o nieczującym perspektyw "pokoleniu Marksa i coca-coli", był zapisem dyskusji w łódzkim III LO. Lubił wiedzieć dokładnie, śledzić losy, dlatego wrócił do tamtych postaci w filmie "Przez ten rok..."
Zbierał nagrody na festiwalach, był w czołówce młodych, odważnych filmowców oddających temperaturę swoich czasów. Uczył się od najlepszych, m.in. asystując Kieślowskiemu przy "Amatorze".
Gdy dziś atmosfera blokowisk stała się ważnym tematem dla kina i symbolem zatomizowanego społeczeństwa, trzeba przypomnieć, że pierwsza była jego "Klatka" (dla TVP) nakręcona tam gdzie mieszkał - na Retkini.
Zagraniczne lata to trudne poszukiwanie drogi i filmowych szans. Studio zorganizował sobie w domu. Zainteresowanie polskim kinem sprawiło, że włączył się w organizację festiwali polskich filmów w Toronto. Był Tam, a pozostał Tutaj, przejęty wszystkim, co dzieje się w kraju. Marzył, że jesienią na łódzkim festiwalu "Człowiek w zagrożeniu" pokaże swój film o Tadeuszu Jaworskim, reżyserze telewizyjnym w najlepszych latach Teatru TV, a swoim kanadyjskim sąsiedzie. Nie zdążył. Nie doczekał 55. urodzin. Kolejny zawał zaskoczył go we śnie...