Dwa krzesła, stół i stare listy
- Jedna osoba czyta listy, druga siedzi obok, słucha. Kie patrzą na siebie. Z chaotycznie czytanych fragmentów listów dowiadujemy się, że łączyło ich uczucie - mówi Marcin Sławiński, reżyser "Listów miłosnych", przed premierą w Teatrze Dramatycznym.
Po raz pierwszy "Listy miłosne" A.R. Gurneya wystawiono w 1988 roku w New Haven. Już wtedy wiadomo było, że sztuka stanie się "przebojem kasowym". Pod warunkiem, że zagrają w niej wielcy aktorzy. Na Broadwayu w "Listach" wystąpili Gene Hackman i Kathleen Turner. W Rzymie - Monica Vitti i Marcello Mastroiani.
Okazuje się, że tekst cieszy się dużym powodzeniem także w Polsce. Od kilku miesięcy w Teatrze Małym grane są "Listy" z Barbarą Wrzesińską i Danielem Olbrychskim. W spektaklu Marcina Sławińskiego występują Ewa Żukowska i Jerzy Zelnik. Sławiński mówi, że starał się wyreżyserować sztukę zgodnie ze wskazówkami autora, bez nadmiernych skrótów.
- Sztuka stawia bardzo wysoką poprzeczkę aktorom i reżyserowi - mówi Sławiński. - Choć sprowadzona została do najprostszych elementów teatru. Na scenie stoją dwa krzesła i stół, na którym porozrzucane są listy. Melissa i Andy czytają ich fragmenty. I jak z tego zrobić ciekawe przedstawienie? Zagadka, cały smaczek tekstu wiąże się właśnie z tym ryzykiem.
- Nie oglądałem spektaklu, który wyprodukował Daniel Olbrychski. Ale nie sądzę, żeby tamto przedstawienie wpłynęło na brak zainteresowania naszym - dodał reżyser.